Na 1600-lecie wyprawy Wandalów
Inspiracją do skreślenia moich przemyśleń i dociekań, z
którymi chciałbym się z Panem podzielić i które, być może, są w dużej mierze
Panu znane, był zamieszczony w pańskiej "Tarace" komunikat o takim
brzmieniu:
"UWAGA:
zbliżającej się nocy (z 31 grudnia na 1 stycznia) TARAKA czci pamięć Wandalów -
naszych krajan, potomków Kultury Przeworskiej - którzy równo 1600 lat temu, pod
wodzą króla Godisela, w noc sylwestrową kończącą rok 406 podczas pełni Księżyca
po lodzie zamarzniętego Renu pod Moguncją weszli na terytorium Rzymu."
Skonstatowałem
z przyjemnością i pewnego rodzaju zaskoczeniem, kiedy zajrzałem w pierwszym
dniu Nowego 2007 Roku do "Taraki", że moje i Pańskie myśli świetnie
współgrają w przypadku tej 1600-letniej rocznicy "najazdu" Wandalów
na rzymskie imperium, - owych "naszych krajan". Dyferencja między
Rokiem Słonecznym i Rokiem Księżycowym wynosząca 11 dni i 12 nocy (24 grudnia -
4 stycznia), to okres zwany przez nordyckie ludy "Rauhenächte" (Noce
dymne), taki czas "między latami" który należy wykorzystać na
rozmyślania, magię, palenie ogni (oczyszczenie) i przepowiednie. Staram się do
tej tradycji dostosować, no i przypomniałem sobie, tak jak i Pan, o Wandalach.
Warto jewdnak
podkreślić, iż między naszymi rozpoznaniami a szkolną czy oficjalną
uniwersytecką nauką, nie istnieje najmniejsze powiązanie. Tymczasem zmiana
parydygmatów miała miejsce już dosyć dawno temu, by wymienić w tym miejscu
książki-bestselery Thor'a Heyerdahl'a czy Jürgen'a Spanutha, które do tej zmiany
się przyczyniły. Pewna liczba badaczy, z wpływowej grupy akademickich Meinungsbildner,
cały czas jednak atakuje ową zmianę parydygmatów i próbują narzucać
społeczeństwu ich przestarzały, ideologiczno-pseudonaukowy sposób myślenia. Ale
czas przejdzie ponad tymi absurdami które głoszą. Na horyzoncie pojawiły się
nowe "Archetypy". Staje się coraz bardziej oczywiste, że ci którzy
występują w obronie izolowanego "Obrazu Swiata", stoją na straconej
pozycji. Wszystkie stare wysokie cywilizacje były w ciągłym kontakcie !
"Człowiek wciągnął żagle, za nim osiodłał konia.... i opłynął światowe
morza, nim podróżował na kołach po drogach" i dalej: "W czasie
żeglarskich podróży wychodziło się z założenia, że te stare cywilizacje miały
nieograniczony promień działania" (Thor Heyerdahl).
Wracam jednak
na "nasze" podwórko, północno-europejskie. Nie bez kozery ująłem to
pojęcie w cudzysłów. Pragnę bowiem temat zawężyć do setki lub tysięcy już razy
omawianego czy poruszanego zagadnienia: mianowicie do stosunków słowiańsko-germańskich,
oraz do prowadzonego z ogromnym zaangażowaniem przez profesjonalistów i
amatorów "śledztwa", nierzadko z przesadnym patriotycznym podtekstem,
które udzielić ma odpowiedź na bulwersujące wielu pytanie: Kim są.... czy
skąd.... pochodzą Słowianie ? Często nad tym problemem się zastanawiałem w
trakcie zaznajamiania się z licznymi naukowymi i pseudonaukowymi opracowaniami,
które na ogół wychodzą z tak absurdalnych założeń, że je w tych rozważaniach
pominę. Zasadniczym impulsem do bardziej szczegółowego zajęcia się tym
problemem była dla mnie praca dr. Ilse Schwidetzky (Rassenkunde Der
Altslawen) oparta wyłącznie na archeologii i antropologii, w tym też na
pracy Kopernickiego (Czaszki i kości z trzech starożytnych cmentarzysk
zdobione kółkami kabłączkowymi. Zbiór Wiad.do Antr. Kraj. VII,3-40, 1883) w
której pisze, iż czaszki ze Słaboszewa należą do zeslawizowanych Germanów.
A J.Talko-Hryncewicz (Człowiek na ziemiach naszych. 153 str. 1887)
doszedł do wniosku, że ci starzy Słowianie z długimi czaszkami, wywodzący się
ze wschodnich starych grup słowiańskich, to potomkowie "jasnych
(skóra i włosy) fińskich plemion o długich czaszkach". Kiedy parę tygodni
temu czytałem w "Tarace" artykuł pani Anny Zapolskiej (Dlaczego tak trudno mówić o Słowianach...),
trafiłem na interesujące zdanie : "Nie wystarczały już jedynie legendy o
Piaście Kołodzieju o włosach koloru zboża (stereotyp ten funkcjonował bardzo
długo w umysłach mniej czy bardziej uczonych osób)." Pani Zapolska zapewne
uważa, że taki sposób rozpoznawania jest śmieszny i nienaukowy.
Mnie jednak
zawsze intrygowała jednakowa "uroda" dawnych mieszkańców Wschodnich
Prus, Pomorza i Meklenburgii, czyli potomków "Słowian" i ludów nordyckich.
Wyjaśnienie tego cudzysłowu nastąpi automatycznie podczas dalszych moich
wynurzeń,- jak sądzę. Autor pracy o rewolucyjnym wprost znaczeniu, Heinrich
Helmut Schröcke (Germanen-Slawen. Vor-und Frühgeschichte des ostgermanischen
Raumes wyd. 1996), opartej prawie wyłącznie na oryginalnych źródłach, z
którymi w tak skomasowanej formie i o takim znaczeniu po raz pierwszy się
zetknąłem, pisze : "Wenden oznacza jednoznacznie Wandale. Najbardziej
wyrazistym dowodem jest tytuł niemieckiego tłumaczenia łacinskiej Kroniki
Wandalów napisanej przez A. Krantzius'a (zm. 1517, wydrukowana 1600): 'Vandalia
oder Beschreibung Wendischer Geschicht' (FOTO). Słowo Wenden pojawia
się dopiero jak kronikarze zacząli pisać po niemiecku.Windisch czy Wenden,
z zawartym w tym słowie rdzeniem w-n-d (Weneder), to wczesne nazwy
używane jeszcze do dzisiaj przez Niemców na określenie "Słowian"
zachodnich mieszkających w Schlezwiku, Meklenburgii czy na Pomorzu, co oznaczać
miało "blondyni". Ten rdzeń zawarty jest oczywiście także w nazwie
Wandale, Wendlen czy Windilen" ( Barry Fell/Heinz B. Masse: Deutschlands
Urahnen. Nordische Schriftzeugnisse und atlantische Seefahrt in der Bronzezeit,
Stedinger-Verlag, Lemwerder 1998, 144 S., kart., zahlr. Abb.). A więc, ci
nordyccy "Słowianie", w oczach osadników przybyłych tutaj później z
głębi Niemiec - to blondasi o błękitnych oczach!
Autor pięknie
wydanej książki (Heimatbuch 1933) Die Insel Wollin, Peter August Rolfs,
nauczyciel ze Swinoujścia, opisując historię tej wyspy pisze o
"słowiańskich Wenden" osiadłych tutaj gdzieś w 7 stuleciu.
Wspomina też o starych nazwach założonych przez nich wsi, i oczywiście o
Wendach, którzy tworzyli powitalny komitet z okazji przybycia Otto von
Bamberg'a - i wymienia ich z imienia: Cesternit, Tredegras, Knips, Jeffe,
Golias i Bogdahl. Ten ostatni, według legendy, przerastający wielebnego biskupa
o głowę, wyrżnął nim o ziemię. Byli więc ci "Słowianie" o
intrygujących imionach rosłymi blondynami.
Zapoznałem się
też w pańskiej "Tarace" z krótkim artykułem pana Łukasza Łuczaja (Geny Europejczyków), w którym
Autor omawia najnowsze wyniki genetycznych badań, i wyciąga z nich pewne
wnioski do których z zasadniczych powodów się nie ustosunkuję. Stawia jednak
pytanie: "Czyżbyśmy tu więc byli (Słowianie na ziemiach dzisiejszej
Polski) od zawsze?" No właśnie. Wygląda na to, w świetle najnowszych
badań, że tak i nie ! Czy pan Łuczaj zdaje sobie jednak z tego sprawę, że tym
samym podważa obowiązującą i oficjalną "prawdę" o
"Indoeuropejskich jeźdcach ze wschodu", przybyłych z Azji i osiadłych
w Europie, w tym "Słowian" i "Germanów"
("Indoeuropejczyków")? Czy, jak twierdzi Colin Renfrew, przybyłych z Anatolii
- co jest kompletnym absurdem! Pomijając wszelkie dowody i tezy kładzone na
stół przez akademickich badaczy, zaprzeczające czy potwierdzające, to należy
sobie uprzytomnić jedno; biali, blond i o niebieskich oczach nordyccy ludzie
mogli się rozwinąć/ukształtować tylko w niedostatku promieni słonecznych, co
najlepiej dowodzi nasza udomowiona świnia, i tylko tam gdzie panuje mocne albo
ciągłe zachmurzenie, występuje względny mróz i leży dużo śniegu. Ta biała skóra
tych ludzi północy była konieczna, by przy ograniczonym słońcu tankować
wystarczającą ilość witaminy D, potrzebnej do życia. A w Anatolii słońca jest
pod dostatkiem.(Barry Fell/Heinz B. Masse).
W którymś z
kolejnych numerów "Science" z 2005r. ukazał się obszerny artykuł w
którym omówiono najnowsze badania dotyczące pochodzenia EUROPEJCZYKOW. Nie będę
zanudzał, nie mam też ochotę na analizę całokształtu problemów w nim
omawianych, dlatego ograniczę się tylko do podstawowych wniosków które genetycy
z tych badań wyciągnęli. Po pierwsze: dzisiejsi Europejczycy, na podstawie
przeprowadzonych genetycznych badań przez niemiecko-estońsko-brytyjski team,
nie pochodzą od rolników z młodszej epoki kamiennej lecz od MYŚLIWYCH i
ZBIERACZY z najwcześniejszej epoki kamiennej, czyli są rodowitymi mieszkańcami
tego kontynentu.
To jest, jakby
nie było, spektakularny zwrot, bo w niezliczonych publikacjach dotyczących
kulturowej historii Europejczyków duża część wpływowych i nadwornych genetyków
"ustaliła", iż większa część naszego biologicznego dziedzictwa
pochodzi od chłopów (rolników emigrantów przybyłych n.p. z
"Anatolii") z młodszej epoki kamiennej. Po drugie: największą
niespodzianką dla badaczy było jak natrafili w jednym z rejonów w genomie
mitochondrialnym na haplotyp "N1a". Komentarz jednego z badaczy na
konferencji we Frankfurcie, Joachim'a Burger'a : "Oczekiwaliśmy czegoś
zupełnie innego". N1a u dzisiejszych Europejczyków prawie nie występuje.
Na 35.000 Europejczyków znaleziono ten typ TYLKO u 50 osobników. Odwrotnie niż
u tych chłopów. Jaki z tego wniosek ? Nie wystąpiło żadne populacyjno-genetyczne
załamanie - po prostu i zwyczajnie naukowcy wciskali kit! Badacze z Mainz:
"gen N1a wymarł"! Nawet więcej: paleantropologiczne studia dowiodły
istnienie różniących się między sobą SZEŚCIU haplotypów N1a. Odkryto wariacje,
których w konfrontacji z artefaktami nie można wytłumaczyć. Autor artykułu, "Europa
kam aus der Altsteinzeit", Joachim Müller-Jung, zajmujący się tymi
wynikami badań, dochodzi do wniosku: "Niezależnie, jak kulturowo i
technicznie wyposażeni byli potomkowie tych chłopów z Anatolii i Bałkanów, to
pozostawili w Europie minimalne ślady." To stanowisko łatwo zrozumieć, bo
podtytuł artykułu Müllera-Jung'a brzmi: "Die Kultur kam aus dem Orient,
die Gene nicht." (FAZ 30. Dezember 2005).
W dalszej
części Müller-Jung pisze : "Myśliwi i zbieracze, którzy w trakcie
przybycia neolitycznych chłopów już długo, mianowicie więcej niż 40,000 lat
żyli w Europie, przejęli nowe kulturowe techniki. To co się na kontynencie
europejskim rozprzestrzeniło, to nie byli ci wcześni chłopi w sensie populacji,
tylko kulturowa technika uprawy roli." Ta wariacka teza "Ex Oriente
lux" jest, jak widać, wciąż mocno w umysłach zakotwiczona i oficjalnie nie
chce się z niej zrezygnować! Nowi i młodzi badacze, głównie archeologowie, już
od pewnego czasu nie zgadzają się z tego rodzaju "odczytywaniem"
historii. W 1995 odkryto w okolicy Osnabrück'u szeroką na 4,5 metra drogę z
kładzionych bali przebiegającą przez moczary, i za pomocą metody C14 ustalono,
że droga ta zbudowana została w 4682 r. przed n.erą. Dowodzi to odkrycie jednoznacznie
i wyraziście, iż w młodszej epoce kamiennej, u nas w Europie, kursowały
zaprzęgi wołów - a więc wcześniej niż gdziekolwiek indziej na świecie, to
znaczy, w tych obszarach kulturowo-cywilizacyjnych znanych z dalekiej
przeszłości. Jeśli dodamy owe odkryte w Kyhna i Goseck (Thuryngia) obserwatoria
astronomiczne zbudowane przed 7000 tyś. lat, i niedaleko od tych miejscowości
znaleziony Dysk z Nebry z mapą
nieba ("Himmelsscheibe von Nebra"), który jest
chyba najbardziej sensacyjnym znaleziskiem w Europie na przestrzeni setek lat,
i w dodatku przyjrzymy się wozom znalezionymi w Dani i na Węgrzech, w których
zastosowano odlewane w brązie piasty i osie, to te irracjonalne tezy
ortodoksyjnych "badaczy" o zaszczepieniu orientalnej cywilizacji
"barbarzyńcom" z Europy jawią się mnie jak niesmaczny żart
sfrustrowanych (prawdziwą historią...) akademików. Ex oriente lux ?
Technika przytargana z Anatolii ? Smiechu warte, i najwyższy czas z tymi
absurdami skończyć!
Co jednak z tym najbardziej interesującym zagadnieniem -
"Słowianami"? Jedynymi ludźmi o powiewającej jasnej czuprynie, jasnej
skórze i błękitnych oczach na całym świecie byli, ogólnie mówiąc,
"Słowianie" i "Germanie". I jest niemożliwe by to
rozpoznanie w jakikolwiek sposób podważyć lub obalić. I ci ludkowie musieli
pochodzić z jednego konkretnego obszaru, z europejskiej północy. Nie jest to
ale wszystko, bo WSZYSTKICH wczesnych północnych ludzi należy widzieć jako
CELTÓW! To rozróżnianie między Celtami i Germanami zaczęło się dopiero i
właściwie w okresie rzymskiego imperium i nazwy te wynaleźli Rzymianie. Po tym
jak Rzymianie Galijskich Celtów pokonali, czuli wprawdzie jeszcze przed nimi
respekt, aczkolwiek ci Celtowie już z południowo europejską ludnością się
wymieszali, i zostali w późniejszym sensie Celtami - lub, jak ich Germanie
zwali, Welsche (n.p mieszkańcy Welschschweiz). Ale jak Rzymianie
zapoznali się z mieszkańcami zasiedziałymi na pónocny wschód od Renu, nazwali
ich "tymi prawdziwymi Celtami". W łacinie "germanus"
oznacza bracia i siostry spłodzonych z jednych rodziców. Z "germani
Celtarum" w skróconej formie powstali "Germanie", ci
"rodzeni bracia i siostry"... prawdziwych Celtów, których Grecy zwali
Hyberborejami, i którzy mieszkali całkiem na północy (Barry Fell/Heinz B.
Masse).
Że według nowinki Colin'a Renfrew'a, ojczyzną
"Indogermanów" była "Anatolia", o tym można śmiało
zapomnieć, powiedział jednak też, że z zamieszkałych na północy ludów wywodziły
się grupy ludnościowe, które od niepamiętnych czasów zamieszkiwały daleką Azję.
A więc jednak! Ci najwcześniejsi Celtowie powędrowali na cały Swiat, w
tym do Afryki i Indii i to rozprzestrzenianie miało miejsce o wiele wcześniej
niż dotąd sądzono. Franc Bopp doszukał się językowego pokrewieństwa między
Hindusami i Germanami. Co niektórzy w gorącej wodzie kąpani, zrobili z tego
"Indogermanów". Ponieważ wcześniej istnieli tylko Celtowie, to ta
bajeczka o "Indogermanach" zniknęła całkowicie z historii, i jeśli
jeszcze gdzieś przetrwała to na pohybel z jej obrońcami!
"Indogermanie" czy "Indoeuropejczycy" są sztucznym
akademickim produktem.
"Podczas kiedy ci pozostali na północy Celtowie
("Germanie") pozostali homogenicznym narodem, to Celtowie południowi,
zachodni i wschodni stanowili nordycką grupę kierowniczą innych grup
narodowościowych. Stąd powstały te wysoko rozwinięte kultury, bo od nich
została udzielona im pomoc i od nich wyszły te przełomowe inicjatywy. Wszędzie,
gdzie stoi "indogermańskie" musi zostać zastąpione przez
"nordyckie", względnie "nordycki język." (....)
"Słowniki wydawnictwa Langenscheidt dla języków norweskiego, duńskiego i
szwedzkiego zawierają jeszcze dzisiaj na oznaczenie ognia, stosu (płonącego),
starą nazwę Baisfeuer, który jest też znany z palenia ogni w czasie
Wielkanocy, przesilenia dnia z nocą (w Polsce sobótka, kupała), nie objaśniając
jednak jego pochodzenia - od nazwy "bäl". Celtycki Bóg Bei (Bai)
zamieszkiwał więc od dawna skrajne północno-europejskie obszary. Również w
Islandii nazwa "bäl" oznacza ogień. W Szkocji znana jest jeszcze
staroangielska nazwa "bale" - z anglosaskiego "bael - dla
"balefire". Pierwsi ludzie północy, którzy już w czasie epoki
kamiennej wyruszali w nieznane, w obce strony, stawiali wszędzie tam dokąd
dotarli tylko celtyckie kamienne budowle (Menhiry, Cromlechy i Piramidy),
pozostawili po sobie też celtyckie pismo w formie pomników językowych, i
rozprzestrzeniali nazwę swojego Boga Słońca Bel (Bal, Baal)." (Barry Fell/Heinz B. Masse: Deutschlands
Urahnen. Nordische Schriftzeugnisse...).
Ta nazwa/imię
BAAL pojawia się w "Biblii", potwierdzona licznymi znaleziskami z
Ugarit, a wszędzie tam gdzie się ten celtycki Bóg się pojawił czy zadomowił,
tam byli też CELTOWIE!
Nie sposób
objąć w tej krótkiej relacji całokształtu poruszonego tematu. Interesującym się
tym zagadnieniem polecam pracę Barry Fell'a i Heinz'a B.Masse, którzy z godną
podziwu akrybią, opierając się między innymi na odkryciach archeologicznych,
zupełnie nieznanych szerszej społeczności, odkrywają fascynujący celtycki świat
w absolutnie nieznanym dotąd wymiarze. Z pewnością niewielu zdaje sobie sprawę
z tego, że na dnie Morza Północnego i w okolicy wyspy Helgoland oraz
"Morza Błotnego" (Watty) odkryto osady ludzkie, grobowce kamienne,
sztaby miedzi liczone w centnarach, zatopione lasy i szereg artefaktów
należących do celtyckiej spuścizny.
Z licznych
dokonanych odkryć wymienię jedno: "W pobliżu wyspy Helgoland niemiecki
statek badawczy "Meta" znalazł na głębokości 30 m poniżej
morskiej powierzchni w osadzonym ile dwa megalityczne grobowce (Hünengräber),
resztki budowli mieszkalnej, złożone do grobowców datki, narzędzia
rzemieślnicze i inne rzeczy z drugiego i trzeciego tysiąclecia sprzed n. e. (
"Hamburger Echo" 15 September 1951). Niezwykle interesujący jest ale
ten fakt, że w tym miejscu nie prowadzi się nie tylko systematycznych, ale w
ogole żadnych prac archeologicznych, w odróżnieniu n.p. od zatopionej części
Alexandrii, gdzie na podwodne badania wydano dziesiątki milionów dolarów.
Czyżby powodem były ideologiczno-historyczne ustalenia obowiązujące już jakoby
na wieczność ?
Zatem,
zmierzając do końcowych wniosków i ustaleń kwestii "Słowian", w
których przejmę w całości wywody i ustalenia Barry Fell'a i Heinz'a B. Masse:
"Owi
Veneter ( Weneci?), pochodzacy z dorzecza Odry i Wisly, lecz wyparci później
przez Germanów (prawdopodobnie Wandalów - BGE) w rejon bagien Prypeci i dalej
na wschód, a także Celtowie wyparci z Górnego Sląska, Czech, Moraw i
Kotliny Karpackiej do Galicji, są razem z zasiedziałymi już tam Scytami i
Kimmerami protoplastami czy praojcami Słowian. Liczne nazwy miejscowości
zaczynające się od GAL, jakie znajdują się w "Ritters
Geografisch-statistschem Lexikon 1874", które pojawiają się wszędzie tam,
gdzie przebywali/mieszkali Celtowie, są też w Prusach Wschodnich i Zachodnich i
w Wielkopolsce, świadcząc, że i tam mieszkali Celtowie. Nazwa historycznej
prowincji Galicja, gdzie znajdowano sól, pochodzi od Celtów, jak też miasto Halles
(Halicz) z celtyckiem rdzeniem "Hai" dla soli, zdradza to
samo."(....) "Jeśli chodzi jeszcze o Scytów i Kimmerów, to należy
zaznaczyć, że i ci należą do Celtów, którzy północ Europy opuścili. Dowód na to
przytoczyła w wygłoszonym w lutym 1995 w Bremie odczycie prof. Renate Rolle z
Hamburga, po tym jak odkryła i częściowo też odkopała wczesne oppida Scytów na
północ od Morza Azowskiego i per Dia pokazała." (....) Nazwa
"Slawen" wywodzi się ze starszej jeszcze nazwy "Slowenen". Jan
z Efezu zwie ich "Slawinen". (...) To "SLO" oznacza bagno
(Bahlow: Deutsches Namenlexikon). Są to żyjący we wschodnich bagnistych
obszarach celtyccy Weneder, którzy kiedyś przejęli, od dalej na wschodzie
żyjących "Indogermanów", językowe przyzwyczajenia grupy Satem. (....)
Słowiańskie Języki są bliskie słownictwu celtyckiemu, bliższe niż wszystkie
inne. Pięknym dowodem na to jest, iż Irlandczycy zwą łódź o konstrukcji
drzewnej obciągniętej skórami "coracle", a Rosjanie statek
"korablj". Bizantyjczycy opisywali Słowian, jako tych "którzy
postępują i zachowują się jak Celtowie" i zrobili z "Slowenen"
później " Sklawonen", ponieważ nie potrafili wypowiedzieć
"SL" i zrobili z tego SKL. Widukind z Corvey jeszcze przed rokiem
1000 pisząc o Słowianach, używał nazwy "Sclaven". W jakimś momencie
tym Sklavonen zostały te dwie litery "on" przez szybko mówiących
wyszlifowane. I dlatego przypuszczalnie wyraz "Slawen" jest
dolnoniemieckim wyrażeniem słowa Sclawen, używanego przez Rzymian."
Jak natomiast
doszło do tego, że w miejsce litery "L", potomkowie Celtów
zamieszkujących dzisiejszą Polskę w nazwie "Slowianie" wstawili na
"Ł",- tego nie wiem :-)
Warto pod
koniec (strasznie się rozpisałem) zaznaczyć, iż Zachodni Słowianie, z których
po kądzieli w znacznej części pochodzę, zachowali w sobie znaczące
północno-germańskie substancje. I u nich właśnie rzymski kościół już bardzo
wcześnie, bo byli jeszcze poganami, z pomocą owego kościelno-słowiańskiego
języka, tej slawizacji mocno pomogł. Bardziej energiczniej postępował rzymski
kościół w tej slawizacji po reformacji, również z tym rozpowszechnianiem nazwy
"Slawen" w odniesieniu do "Wenden" którzy byli germańskimi
Wandalami, ponieważ Celtowie zostali wyparci na wschód, i w ten sposób stali
się "wschodnimi Słowianami".
Serdeczne
pozdrowienia, powodzenia w życiu prywatnym i zawodowym!
Dosiego Roku!
TvR
');
//document.write('