Tajemnicze U-Boote ?

 

FAKTY.

 

"Helikoptery i łodzie patrolowe szwedzkiej marynarki nieustannie szukają za łodzią podwodną, która operuje na terytorialnych wodach  przed Stockholm'em."  (Goslarsche Zeitung, 20.9.80)

"Nieznana łódź podwodna wtargnęła na szwedzkie wody terytorialne na północny wschód od Stockholm'u. To jest już czwarty tego rodzaju przypadek w tym roku." (WAZ, 6.6.81)

Podjęte przez szwedzką marynarkę próby, przy pomocy większej ilości U-Boot'ów, helikopterów a nawet samolotów, tą łódź przegonić czy też zmusić do wynurzenia nie powiodły się, nie pomogły nawet bomby głębinowe. Łodzie te przebywały tam całymi dniami i za każdym razem, w niewyjaśniony sposób, zdołały swoim prześladowcom umknąć.

Inny, moim zdaniem, kuriozalny wypadek wydarzył się rosyjskiej łodzi podwodnej  U 137. W pobliżu bazy szwedzkiej marynarki w Karlskronie osiadła ona na piaskowej mierzei i się wynurzyła. Jeśli do tej pory wspomniane wyżej przypadki pojawiania się nieznanych łodzi zbywano krótkimi meldunkami, to tym razem pisano więcej. Po kilku dniach i po dyplomatycznych kontaktach między Szwecją i ZSRR, szwedzka marynarka uwolniła tę łódź i odholowała na pełne morze. Po tych zdecydowanych atakach na te nieznane łodzie, ten właśnie przypadek szybkiej kooperacji między Szwecją i ZSRR wzbudził u bardziej krytycznych dziennikarzy ale i badaczy uzasadnione wątpliwości. Chodziło w tym przypadku o inscenizację, aby ukryć prawdziwą tożsamość  tych nienaruszalnych U-Boot'ów. W ówczesnej sytuacji, tak NATO jak i ZSRR nie miały żadnego interesu w codziennym penetrowaniu szwedzkich wybrzeży! Należy sobie ale uzmysłowić dwie rzeczy: przypadki naruszania szwedzkich wód terytorialnych były codziennością, i mimo podpisanego porozumienia między Szwecją i ZSRR, po tym przypadku z U137, przybywały te nieznane łodzie podwodne z godną podziwu regularnością  znowu!

"U-Boote wynurzyły się przed szkierami: Prawie co tydzień przypomina się Szwedom, że ich neutralny kraj jest przedmiotem militarnych i gorączkowych działań obcej i nieznanej potęgi. Jak do tej pory, bomby głębinowe nic nie pomogły." (Ruhrnachrichten, 9.9.82) 

W spektakularnej akcji udało się w końcu szwedzkiej marynarce jedną z tych tajemniczych łodzi okrążyć,- co z tego wynikło?

"Zadnej możliwości ucieczki z tego żelaznego uścisku szwedzkiej marynarki: 'Seehund' i pułapki z sieci zastopowały ucieczkę tej dziwnej łodzi.... Ciężkie śmigłowce przystosowane do tropienia i niszczenia łodzi podwodnych krążą nad powierzchnią szkierów, gdzie woda i ląd na siebie zachodzą, detonują bomby głębinowe, chwilę po tym spuszczone zostają  aparaty podsłuchowe- ta wojna newów przeciwko temu U-Boot'owi, który na gębokości 30 metrów uporczywie utrzymuje swoją pozycję, trwa już sześć dni.  Jedyne dwie drogi ucieczki z tego labiryntu są zamknięte, stalowe sieci zamykają wyjścia, szwedzka marynarka swoją łódź podwodną 'Seehund" odkomenderowała do północnego wyjścia, nurkowie leżą na swoich pontonach w pogotowiu, echoloty penetrują morski grund." (Ruhr-Nachrichten, 7. Oktober 1982).

Również i w tym przypadku użyto bomby głębinowe. Normalne łodzie podwodne na otwartym morzu i dużej głębokości zostają  przez te bomby zniszczone  lub uszkodzone. U  tych  U-Boot'ów okazały się jednak nieprzydatne.

 "10 października szwedzka marynarka okrążyła obcą łódź. Grube stalowe sieci zamknęły drogę ucieczki. Zadna reakcja na bomby głębinowe." (Ruhrnachrichten, 7.10.82)

Ten U.Boot wykazywał się też innymi właściwościami:

"Szwedzcy nurkowie przyczepili do tej obcej łodzi magnetyczne aparaty nasłuchowe (hydrofony), które po włączeniu motorów po 20 minutach odpadły." (Bild, 8.10.82)

Z dużą dozą prawdopodobieństwa dysponują te obce U-Boot'y zupełnie nowym magnetycznym lub antymagnetycznym systemem napędowym. I wtym wypadku przeróżni "Experci" wprowadzili do obiegu wersję o "radzieckiej łodzi podwodnej". Wysuwano też przypuszczenia, że może to być beerdowski U-Boot. Jednak marynarka beerde dysponuje łodziami zbudowanymi ze stali antymagnetycznej, więc przyczepienie sondy magnetycznej nie jest możliwe. Po dwóch tygodniach okazało się że walka z tym U.Boot'em nie rokuje widoków na powodzenie. Po trzech tygodniach ta obca łódź nagle zniknęła, a 26 października oficjalnie zakończono za nią pościg. Wychodzi nam, iż te tajemnicze łodzie interesują się szczególnie bazą szwedzkiej marynarki w Karlskronie.

"W pościgu za tymi U-Boot'ami używa szwedzka marynarka rakiety,- dzież i noc ściga nieznane łodzie podwodne." (FAZ, 2.5.83)

"Stockholm rezygnuje z dalszego pościgu za podwodnymi łodziami. Obserwatorzy mówią o niekontrolowanej zabawie w chowanego. Bez powodzenia zakończył się 12 dniowy pościg za U-Boot'em 400 km. na północ od Stockholm'u. Według relacji wysokich oficerów szwedzkiej marynarki, zastosowali Ci intruzi, na grad bomb głębinowych, zupełnie nową U-Boot technikę, z pomocą której wszystkie miny z dużej odległości  doprowadzali do wybuchu." (Ruhrnachrichten, 11.5.83)

Tja... no to mamy przykład stosowania w praktyce "technologię stargate",- czy też nie ?

 Polowanie trwa nieustannie.

"Z bombami przeciw obcej łodzi: szwedzka marynarka poluje na obcy U-Boot przed wybrzeżem Karlskrony i z intensyfikowała pościg. Sztab Obronny potwierdza, że ubiegłej nocy  zauważono obcych nurków przy jednym stanowisku artylerii nabrzeżnej." (Offenburger Tageblatt, 16.2.1984)

"W zatoce Karlskrony panuje stan oblężenia: Po tym jak tam okręty i nurkowie od trzech tygodni ścigali nieznany podwodny pojazd i stwierdzili obecność obcych nurków nieznanej narodowości, zarządziła szwedzka marynarka stan najwyższego pogotowia." (Westfälische Rundschau, 7.3.84)

Nie tylko szwedzkie wybrzeża penetrują (kontrolują?) obce łodzie podwodne, też pobliskie wody terytorialne Dani, Norwegii i....Nowej Zelandii.

 "Duńska marynarka ścigała bez rezultatu na północy wyspy Seeland nieznany U-Boot." (Westfälische Rundschau, 17.12.84)  

"Norwegowie poszukują obcy U-Boot." (Oberhessische Presse, 28.4.86)

"Nowa Zelandia: zlokalizowano obcą łódź podwodną." (WAZ, 17.4.86)

Nie było roku w którym obce U-Boot'y nie odwiedziły wybrzeży Skandynawii, a szczególnie Szwecji. W żadnym też przypadku nie została żadna z tych podwodnych łodzi zidentyfikowana.

 "Znowu obce U-Boot'y w Szwecji-Nie mogli to być Rosjanie." (FAZ, 25.10.86)

"Od lipca do sierpnia 86 naruszyło 15 obcych U-Boot'ów szwedzkie wody terytorialne. Narodowości nigdy nie ustalono." (Bild, 21.10.86)

"Szwedzi znowu w pościgu za U-Boot'ami." (Oberhessische Presse, 3.7.87)

"Nieskuteczny szwedzki pościg za podwodnymi łodziam-zdjęcia, plotki i naoczni świadkowie/niezadowolenie z sił zbrojnych." (FAZ, 11.8.87) 

 "szwecja grozi zatopieniem obcych łodzi podwodnych." (Ruhrnachrichten, 22.12.87)

Hehehehe..... ?

Te meldunki z gazet uwypuklają wyraźnie, z jakimi rygorystycznymi przeciwdziałaniami występowała szwedzka marynarka przeciwko tym obcym łodziom, rzucano bomby, strzelano rakietami, trwała tam prawdziwa wojna nabrzeżna z tymi tajemniczymi U-Boot'ami, mimo, i tu docieramy do roztrzygającego pytania: żaden z tych U-Boot'ów nie zachowywał się agresywnie, nic i nikogo nie zaatakował,- więc co jest grane?

Ten fenomen wywołał w zakulisowych tajnych naradach wśród politycznych i wojskowych kręgach  niezwykłe zakłopotanie.

"W ostatnich tygodniach z rzucono w stockholmskich szkierach więcej jak 50 U-Boot-granatów i min przeciwko obcym intruzom. Rosjanie zaproponowali by stworzyć wspólną flotę by te cholerne U-Boot'y wyszukać i zatopić, bo zagrażają  w istotny sposób kontaktom między tymi dwoma krajami." (Die Welt, 7.6.88)

Spekulacje.

Już sam ton tych prasowych meldunków uwypukla, że po obu stronach nerwy napięte były do ostateczności. Nie można się temu dziwić, jeśli uwzględni się fakt, że w tych wszystkich latach nie udało się szwedzkiej marynarce żadnego z tych U-Boot'ów zniszczyć, zmusić do wypłynięcia a nawet uszkodzić. Z tego można wnioskować, że mamy do czynienia z daleko posuniętą technologią stojącą w dyspozycji nieznanej potęgi, której istnienie się ukrywa,- względnie dokładnie nie zna. Istnienie tych tajemniczych łodzi podwodnych jest jednak REALNE, wprost namacalne, ich obszar operacyjny rozciąga się od Pacyfiku aż do Morza Północnego i Bałtyckiego. Nieznane natomiast są motywy którymi kieruje się ta nieznana Władza, która tymi nie do zniszczenia łodziami dysponuje ?  Na ten temat kursują niezliczone pogłoski, domniemania i przypuszczenia. Szwedzka Marynarka podejrzewa, że są to niemieckie U.Boot'y, tylko które ma na myśli, te beerdowskie czy te należące do III Rzeszy?

 Opracował na podstawie artykułu Thomas'a Ritter'a,

T.v.R.

cdn.

***************************


Tajemnicze U-Boot'y ? Spekulacje. C.d.


Przy założeniu, iż te operujące po światowych morzach łodzie podwodne wyprodukowano w III Rzeszy, to z całą pewnością nie są to jednostki identyczne z tymi sprzed 60 lat. Jeżeli należą do któregoś z państw tego Globu, to wyłania się pytanie: który kraj dysponuje tak daleko posuniętą technologię i techniką żeby takie nie do pokonania podmorskie monstra produkować ? Rosja odpada, "katastrofa" ich najnowszej łodzi "Kursk" jest tego dowodem. Przyczyna "zatonięcia" nie jest do końca wyjaśniona, nawet wśród wysokich rosyjskich militarystów różnica zdań na ten temat jest ogromna. BRD-e, być może, jest w stanie, korzystając z tajnych patentów III Rzeszy, takie U-Boot'y wytwarzać,-teoretycznie rzecz jasna, w rzeczywistości jednak jest pod totalną kontrolą USowców, którzy limitują do minimum zbrojenia tego kraju i je w pełni kontrolują. Pozostają Amerykanie, tylko w ich przypadku pojawia się znowu pytanie: jeśli mają takie U-Boot'y i tak technicznie doskonałe to po cholerę wysyłają je na szwedzkie wybrzeże w ilości 50 sztuk,- i po co ? Wystarczyło by gdyby wysłali jeden na rok, w dodatku Szwecja jest krajem neutralnym i nikomu nie zagraża ! Przy tego rodzaju rozważaniach musi czytelnik pamiętać o jednej zasadniczej sprawie, po 1945 doprowadzli alianci dezinformację do perfekcji. Kłamstwo i wpuszczanie w maliny stalo się nieodłącznym atrybutem uprawiania codziennej polityki w krajach "demokratycznych." Wprowadzanie społeczeństwa w błąd odbywa się na różne sposoby, n.p. operowanie pojęciem "Legenda" może służyć dyskredytacji czegoś, względnie odwróceniu uwagi od czegoś konkretnego, może ale oznaczać też bajkę. To, co niżej zrelacjonuję może (?) właśnie do Legendy zostać zaliczone, rzeczą czytającego jest wyrobić sobie własne zdanie w omawianym tutaj temacie. Jeżeli ktoś uważa, iż zawracanie sobie głowy Legendami jest stratą czasu,- ma rację, powinien jednak zdawać sobie też sprawę z tego, że czytanie obowiązujących oficjalnych historycznych wersji II W.S. jest podwójnie szkodliwe,- traci się czas i pieniądze,- no i ogłupia. W szeroko dostępnej literaturze zajmującej się U-Boo'tami w II W.S. sugeruje się czytelnikowi, że aliantom nic nie wiadomo o niemieckich okrętach podwodnych które uszły spod ich "opieki", i gdziekolwiek znalazły schronienie. To, że historia Marynarki III Rzeszy jest dobrze opracowana i udokumentowana zawdzięczamy Głównodowodzącemu Admirałowi Karl'owi Dönitz'owi, który pod koniec walk wydał rozkaz żeby żadne dzienniki pokładowe i dokumenty nie niszczyć, wychodził ze słusznego założenia, że niemiecka Marynarka Wojenna nie ma nic do ukrycia jeśli chodzi o prowadzenie walk na morzu. Popełnił ale kolosalny błąd, zakładając, że będzie miał do czynienia z ludźmi równymi sobie, z ludźmi honoru, tak ale nie było, został potraktowany jak zbrodniarz-kryminalista, a cała dokumentacja została przez aliantów skradziona. W Bundesarchiv znajdują się faktycznie całe kilometry półek z dokumentami, ale akta i KTB (Kriegstagebücher) wszystkich Komadur, sztabów, flotylii a głównie U-BOOT'OW leżą w piwnicach brytyjskiej admiralicji w Londynie, a pojedyncze Dzienniki Pokładowe Niemieckich U-Boot'ów w Libary of Kongress w Waszyngtonie. I dlatego, co z mocą podkreślam, wszystkie statystyki dotyczące zniszczonych, zatopionych, niezdatnych do walki czy "zaginionych" niemieckich U-Boot'ów podane przez aliantów nie są wiarygodne, a nawet więcej, są manipulowane. Tego rodzaju postępowanie USA i Angli ma swoje uzasadnienie, zapobiega dojściu do faktycznych wydarzeń i historycznej prawdy. Musiały zatem zaistnieć szczególnej wagi wydarzenia które należało i NALEZY przed światem zataić. Takie wydarzenia faktycznie miały miejsce. W dużej i świetnie zorganizowanej tajemnej akcji nieznana liczba niemieckich ( reichsdeutsche) U-Boot'ów opuściła norweskie porty udając się w nieznanym kierunku. Historycznie poświadczone są dwa przypadki, chodzi o U530 i U997 którym udała się ucieczka z Kristiansund i wypłynęły w Mar del Plata (Argentyna) latem 1945r. A więc parę miesięcy po kapitulacji.Według słów kapitana U997, K.H. Schaeffler'a, ucieczka ta nie miała konkretnego celu, oraz nie należała do tajnych. Niemniej jednak relacjonuje Schaeffler, że podczas jego niewoli przepytywano go bardzo intensywnie gdzie schował się HITLER (SIC!!!). Hitler ale, według samych aliantów, popełnił samobójstwo ! Okazuje się, że latem 1945r. nie mieli alianci żadnego pojęcia o tym co się z Hitlerem stało, i że wbrew "urzędowej" swojej wersji puszczonej na cały świat o jego śmierci, w dalszym ciągu go poszukiwali, zakładając dodatkowo, iż przebywa w bezpiecznym miejscu! Nie tylko usowcy za nim szukali. Stalin w Podstam'ie zwracał się kilkakrotnie do Truman'a,- "gdzie jest Hitler" (sic!)?
Temat ten, ze względu na obszerność zagadnienia i liczne detale, powinien zostać opisany w książce, może ktoś to zrobi, a może już zrobił tylko nie znalazł wydawcy. Ograniczam się dlatego do rzeczy najważniejszych. Francuski historyk wojskowy, Peillard, specjalizujący się w marynistyce podał w swojej książce ("Geschichte des U-Boot Krieges") niezmiernie interesujący i pikantny szczegół: "Między 1 kwietnia i 6 maja 1945 około 60 U-Boot'ów opuściło niemieckie porty biorąc kurs na północ" (k.cyt.), i dodaje: "Na wiosnę 1945r. 404 U-Boot'y nadawały się do walk." Inny specjalista, prof. Michael Salewski, podaj w swojej 3 tomowej pracy "Die deutsche Seekriegsleitung 1939 ? 1945", że jeszcze w lutym 1945 gotowych do działań było 551 łodzi podwodnych. A Dönitz w książce "Zehn Jahre und zwanzig Tage" pisze, iż od 1939 do 8 maja 1945 wyprodukowano razem 1.170 U-Boot'ów, w tym 595 sztuk od 1943 do 1945. I właśnie na tych ostatnich skupimy naszą uwagę, bo końcowa seria była już budowana z zastosowaniem techniki o których żaden z przeciwników III Rzeszy nie miał zielonego pojęcia. Generalnie wyposażono je w silniki prof. Walter'a i napęd elektrograwitacyjny, a niektóre dodatkowo w dwa silniki Diesla o mocy (każdy) 12.000 km do "jazdy" na powierzchni. Na podstawie relacji marynarza, Franz'a We..., mogły osiągać szybkość do 75 węzłów na godzinę (Geheime Wunderwaffen Bd.I, 5.47). Mowa jest o U-Boot'ach typu XXI wyposażonych w t.zw. walter-turbiny, pracujących na wodór który pobierany był z morskiej wody, co umożliwiało tym podwodnym okrętom nieograniczone przebywanie na dużych głębokościach pod powierzchnią morza i praktycznie wykluczało ich namierzenie przez wrogie okręty czy samoloty. Znajomość tych szczegółów jest niezmiernie przydatne w zestawieniu z wypowiedzą Admirała Dönitz'a w 1944 podczas przemowy do załóg U-Boot'ów : "Niemiecka flota łodzi podwodnych jest dumna z tego, iż gdzieś na tym świecie zbudowała dla Führer'a ziemskie atrium (raj),- nie do wzięcia twierdzę." Cytat ten umieścił w swojej książce ("The Avengers") izraelski pisarz i były agent wywiadu dr. Michael Bar-Zohar. Dönitz naturalnie o tym w swojej książce nic nie pisze, wypuszczony po10 latach z więzienia znalazł się w totalnie zmienionej sytuacji politycznej i w okupowanym kraju. Zastanówmy się chwilę nad sensem tej wypowiedzi, pomijając jej autentyczność. Założenie "gdzieś na tym świecie" tajnych baz (portów) dla łodzi podwodnych z pewnością nie stanowiło większego problemu. Rzecz sprowadza się ale do pytania : dlaczego takie tajne bazy zakładano, po co, gdzie, i czy tej akcji przyświecała dalekosiężna myśl (polityczna?), czy też wynikała ona z czystej fixe Idee ? Powróćmy za tym do faktów. W latach 1938/39 miała miejsce duża niemiecka ekspedycja naukowa na Antarktydzie, w trakcie której zbadano i wymierzono terytorium 600,000 qkm. Obszar ten nazwano "Neuschwabenland" i ogłoszono go niemiekim terytorium państwowym co równało się wcieleniu do III Rzeszy. Przedsięwzięcie wówczas zupełnie legalne.


Więcej w artykule (text niemiecki) "Neuschwabenland" pod: http://tezlav-von-roya.bravehost.com/Neu7.html Trwały ruch wahadłowy statku badawczego, ale też innych okrętów, między Antarktydą a portami III Rzeszy w Europie do 1945 wskazują na to, iż podjęto w Schwabenland jakiegoś rodzaju przedsięwzięcia które jak do tej pory nie są znane. W stosownej literaturze wspomina się o istnieniu tam wejścia do wnętrza ziemi. Kolejne faktyczne wydarzenie miało miejsce krótko po wojnie. Po koniec 1946 roku wyruszyła w kierunku Antarktydy flotyla US-Navy pod dowództwem admirała Richard'a Evelyn'a Byrd'a i pod pretekstem przeprowadzenia badań naukowych. Skład i wyposażenie tego konwoju składającego się z 13 okrętów, w tym lotniskowiec z 15-toma ciężkimi bombowcami i jednym samolotem zwiadowczym, niszczycielami, łodzią podwodną i łamaczem lodu oraz załogą liczącą 4.000 wojskowych, z góry wyklucza przeprowadzanie badań naukowych, była to w istocie wyprawa stricte militarna,- zakończona klęską. Trwać miała 3 miesiące, zakończyła się po 3 tygodniach faktyczną ucieczką. Rzekomym i oficjalnym powodem zakończenia tej "naukowej" wyprawy było, iż kilka samolotów zniknęło bez śladu. W rzeczy samej wygląda to na klęskę i to poważną, taką, że zostawiono nawet na lodzie 9 samolotów. Inne źródła podają, że w tej akcji brali również udział Rosjanie i Anglicy. Nasuwa się oczywiście cała fura pytań, mnie interesuje tylko odpowiedź na tego rodzaju pytanie: Przeciwko komu ta militarna wyprawa został zorganizowana, uwzględniając ten fakt iż upłynęło już 18 miesięcy od pokonania i kapitulacji Japoni oraz III Rzeszy, i z KIM chcieli się alianci rozprawić ? Wszystkie dokumenty, relacje uczestników, dzienniki okrętowe z tej wyprawy, są do dnia dzisiejszego zakwalifikowane jako Top Secret.


T.v.R.
Cdn. po zakończeniu tłumaczenia Dziennika Admirała Byrd'a.







Dziennik Admirała Byrd'a. II
"Przedmowa niemieckiego wydawcy:"
Słowo Wydawcy zrekapituluję do najważniejszych wypowiedzi, żeby zaoszczędzić sobie roboty, w końcu nikt za to mi nie płaci : ). Wydawane przez nas ważne tytuły są przez zespół wydawniczy skrupulatnie przygotowane. W wypadku Dziennika Admirała Byrd'a, który został nam przysłany, nie mieliśmy tej możliwości. Zdecydowaliśmy się jednak na przetłumaczenie i wydanie. W przeciągu miesiąca otrzymujemy pewną ilość manuskryptów które poddajemy szczegółowym badaniom. Tym razem nie mieliśmy tej możliwości. Nie mamy żadnych informacji o tych którzy nam ten text przysłali, i mimo tego uważamy, że to co Admirał Byrd przeżył jest tak ważne by udostępnić szerszej społeczności. W tym zamiarze zostaliśmy wzmocnieni, ponieważ dostaliśmy od naszej klientki pismo "ZEITENSCHRIFT" w której umieszczony był prawie identyczny text Dziennika Byrd'a. Pozostawiamy czytelnikom czy notatki Byrd'a zakwalifikują do fantazji czy też wezmą poważnie. My w każdym razie zaliczamy Dziennik Admirała Byrd'a za niezmiernie ważny i dlatego zadecydowalićmy o jego wydaniu. Tu następuje życiorys Byrd'a.
*******
Wprowadzenie.
(skrót)
Z dostępnymi dzisiaj technologiami fałszowanie zdjęć i filmów Video nie stanowi żadnego problemu. Zadne zdjęcie nie powinno właściwie mieć żadnej dowodowej wartości, wszystkie mogą być podrobione. Podążanie za prawdą jest coraz trudniejsze. "Po owocach ich poznacie",- i to jest tym właściwym kryterium. Nie to: jest ta czy inna historia, albo to zdjęcie czy ten film sfałszowany czy prawdziwy, lecz CO OZNACZAJA te informacje dla mnie? W jaki nastrój wprowadza mnie podana informacja, zostaje tylko zaspokojona moja ciekawość, fascynuje mnie ten temat i : jestem gotowy we wszystko wierzyć, czy potrafię z informacjami właściwie i umiejętnie się obchodzić? Doprowadzają mnie informacje w poczucie wolności, a tym samym też do odpowiedzialności i podążaniu za nią, powoduje informacja u mnie gotowość do czynu, czy do cichego podziwu albo rzekomego aplauzu ? Podano mnie tutaj, tylko na innej płaszczyźnie, "chleb i igrzyska", jestem powoli przygotowany na to że Ci " Szarzy", jak uznają to za stosowne, mogą ze swoich Baz wyjść na światło dzienne. Zachowam zdolność do krytycznej oceny, czy jestem z "rzekomymi informacjami i obrazami" usypiany. Z jakich źródeł dochodzą do mnie informacje,
Dlaczego ma ktoś, jedno tylko "wiecznie tryskające źródło Informacji" i kto go tymi informacjami bezustannie karmi oraz w jakim celu? Dla kogo pisze taki Lohnknecht (pachołek)? (....) Nie myślcie, iż tym władcom tego świata cokolwiek jest święte,- że mają przed czymkowiek jakieś skrupuły. "W polityce nie dzieje się nic przypadkowego. Jeśli coś się dzieje, można być pewnym, że zostało to w tym celu zaplanowane." F.D.Roosevelt.
*******
Słowo wstępne Admirała Byrd'a.
Ten dzienniczek pisać będę w tajemnicy i ukryciu. Zawiera moje notatki o moim arktycznym locie w dniu 19 lutego 1947. Jestem przeświadczony o tym, że nastąpi taki czas w którym wszystkie przypuszczenia i rozważania człowieka staną się bezprzedmiotowe i będzie musiał bezspornie uznać (jedną) oczywistą prawdę. Mnie odebrano tę możliwość by te notatki opublikować, i być może nigdy nie trafią na światło dzienne. Ja jednak swoją powinność wykonałem, i o tym co przeżyłem w tym miejscu opiszę. Jestem pewny, że to wszystko kiedyś będzie można przeczytać, że nadejdzie czas w którym żądza i władza pewnej grupy ludzi, nie będzie już w stanie prawdy ukryć.
Z Dziennika Pokładowego.
Mamy znaczne turbulencje powietrzne. Wznosimy się na wysokość 2.900 stóp (ca-885metrów). Warunki lotu są znowu dobre. Pod nami widzimy olbrzymie połacie lodu i śniegu. Zauważyliśmy pod nami żółtawy odcień śniegu. Ta zmiana farby ma linią prostą. Idziemy niżej, by ten fenomen lepiej rozpoznać. Teraz rozpoznajemy więcej kolorów, widzimy też czerwone i liliowe kolory. Przelatujemy nad tym obszarem dwa razy by znowu wrócić na nasz kurs. Powtórnie łączymy się z bazą by podać pozycję, podajemy wszystkie informacje odnośnie wzorów i przefarbowań śniegu i lodu.
************
Nasze kompasy wariują. Oba, żyrokompas i kompas magnetyczny kręcą się i wibrują. Nie możemy naszą pozycję i kierunek przy pomocy naszych instrumentów sprawdzić. Pozostał nam tylko kompas słoneczny, z jego pomocą utrzymujemy kierunek. Wszystkie instrumenty funkcjonują z opóźnieniem i bardzo wolno. Zadnego zlodowacenia nie stwierdziliśmy. Przed nami zauważamy góry.
*******.
Wznosimy się na 2.950 stóp (ca.900m.). Wpadamy znowu w powietrzne wiry. .
*******.
Przed 29 minutami zobaczyliśmy pierwszy raz te góry. Nie pomyliliśmy się. To .
cały górski łańcuch. Jest nadzwyczaj duży. Nigdy jeszcze go nie widziałem. .
*******.
W międzyczasie jesteśmy dokładnie nad tymi górami. Lecimy prosto dalej, w kierunku północnym. .
*******.
Za tym górskim łańcuchem leży dalibóg mała dolina. Przez tę dolinę wije się rzeka. Jesteśmy zdumieni: przecież tutaj nie może znajdować się żadna zielona dolina. Coś tutaj nie gra. Pod nami powinny być masy śniegu i lodu. Z lewej strony (Backbord) stoki górskie porośnięte są drzewami. Wszystkie nasze przyrządy nawigacyjne wysiadły. Zyrokompas waha się wte i wefte.
*******.
Schodzę na 1.550 stóp (ca.470m.) .
*******.
SkrÄcam ostro samolot w lewo.Wreszcie mogę tej dolinie przyjrzeć się lepiej. Tak, jest zielona. porośnięta drzewami oraz mchem/porostem. Panują tu zupełnie inne proprcje świetlne. Nie widzę już Słońca. .
*******.
Robimy ponowny manewr i robimy zakręt w lewo. Teraz zauważamy pod nami duże zwierzę. To może być słoń. Nie! Nie do uwierzenia, wygląda jak mamut. Ale to jest prawda. Mamy pod sobą wyrośniątego mamuta. .
*******.
Idę jeszcze niżej. jesteśmy na wysokości 1.000 stóp (ca.305m.) .
*******.
Przyglądamy się temu zwierzęciu przez lornetkę,- to jest mamut lub zwierzę bardzo do mamuta podobne. Przekazujemy drogą radiową nasze obserwacje do bazy. .
*******.
W międzyczasie przelatujemy inne małe wzniesienia. Jestem pod ogromnym wrażeniem (zdziwiony). Coś tutaj się nie zgadza (nie pasuje). Wszystkie instrumenty funkcjonują znowu. Zrobiło się ciepło. Mamy na termometrze 74 stopnie Fahrenheit'a (ca. 23 stopnie Cels.). Trzymamy nasz kurs. Nie możemy połączyć się z naszą bazą, radiotelegraf nie działa. .
*******.
Powierzchnia pod nami staje się coraz bardziej płaska. Nie wiem czy się właściwie wyrażam, ale wszystko sprawia zupełnie normalne wrażenie, a pod nami leży całkiem wyraźnie miasto !!! to jest w rzeczywistości niemożliwe. Wszystkie instrumenty przestały działać. Cały samolot lekko się zatacza !!! Mój BOZE !!! .
*******.
Backbord i Steuerbord wynurzają się osobliwe maszyny latające. Są bardzo szybkie i lecą wzdłuż. Są tak blisko, że widzę bardzo wyraźnie ich znaki rozpoznawcze. Interesujący symbol, o którym nie chcę mówić (Svastika, T.v:R.). Jest fantstycznie. Nie mam żadnego pojęcia gdzie się znajdujemy. Co się z nami stało? Nic nie wiem. Pracuję nad moimi instrumentami,- ale ciągle nie działają. .
*******.
Jesteśmy przez te latające obiekty przypominające spodki (talerze) okrążeni. Wygląda na to że jesteśmy wzięci do niewoli. Te latające obiekty promieniują światłem. .
*******.
W naszym radiotelegrafie trzeszczy. Jakiś głos w angielskim zwraca się do nas . Ten głos ma niemiecki akcent. "WITAMY NA NASZYM TERYTORIUM, ADMIRALE !!!" Dokładnie za siedem minut zlądujemy Was. Proszę się odprężyć, Admirale, jest Pan w dobrych rękach. W tej chwili wyłączyły się kompletnie nasze silniki. Cała kontrola nad naszym samolotem jest w obcych rękach. Zadne instrumenty nie reagują. .
*******.
Otrzymujemy właśnie kolejny meldunek radiowy, który przygotowuje nas do lądowania. Niezwłocznie po tym zaczynamy lądować. Przez cały samolot przebiega ledwo zauważalne drżenie. Samolot zniża się do gruntu,- jak w jakiejś potężnej przejrzystej windzie. Opuszczamy się miękko na dół. To zetknięcie z gruntem jest ledwo wyczuwalne.W końcu następuje lekkie uderzenie. .
*******.
W pośpiechu kończę moje notatki. .
*******.
W naszym kierunku podchodzi mała grupa mężczyzn do naszego samolotu. Wszyscy są wysokiego wzrostu i mają jasne włosy. Dalej za nimi widzę oświetlone miasto. Wygląda jakby promieniowało w kolorze tęczy. Mężczyźni sprawiają wrażenie nieuzbrojnych. Nie wiem co nas jeszcze czeka. Wyraźnie zwraca się do mnie jakiś głos po nazwisku i rozkazuje otworzyć luk. Posłusznie otwieram luk ładowniczy. .
*******.
W tym miejscu kończą się moje notatki w Dzienniku Pokładowym. .
*******.
Wszystko co dalej sprowadzam na papier piszę z pamięci..... .
*****************************************.
Na tym zakończę (chwilowo?) prezentację Dziennika Admirała Byrd'a, muszę .
sobie dać czas do namysłu i odczekać na reakcję potencjalnych czytelników. .
T.v.R. .




************

Nim umieszczę w tym miejscu dalszy ciąg zapisków Byrd'a, kilka słów mojego komentarza.
Każda niezrozumiała technika jest siłą rzeczy,- magią, i wszystkie uznane wielkie prawdy były początkowo bluźnierstwami ! Dlatego do każdej relacji, tezy, czy niezrozumiałego dla nas wydarzenia trzeba podejść z rozwagą, umiarem i zdrową szczyptą pesymizmu, aż do tej chwili, w której wszystko zostanie definitywnie wyjaśnione W zajmującym nas przypadku NIC jednak nie jest jasne, wszystko zostało zatajone, Byrd'a uznano (początkowo) za wariata i odseperowano od społeczeństwa, zamknięto jemu urzędowo gębę i nie pozwolono na kontakt z dziennikarzami. Już tylko te podjęte decyzję wzbudzają nieufność i cały szereg wątpliwości co do intencji jego zwierzchników, uważających się za władców TEGO Swiata. Wystarczyło, w miejsce tych represji, wyłożyć wszystko na stół, zwołać konferencję z udziałem dziennikarzy, naukowców i uczestników tej wyprawy, skonfrontować Byrd'a z jego radiotelegrafistą, udostępnić Byrd'a meldunki które przekazywał do bazy i go, tego wielce zasłużonego dla Ameryki człowieka, "unieszkodliwić". Udowodnić całemu światu, czarno na białym, że Byrd to mitoman. Dlaczego tego nie zrobiono? Ba!, gdybym to tylko wiedział? Domyślam się jeno, że po przesłuchaniu Admirała usowscy generałowie narobili porządnie w gacie. Zatem jedźmy dalej. Z pierwszej części relacji Byrd'a wynika, z opisu lądowania samolotu w którym przebywał, że ta jazda w dół "przejrzystą windą" nie była niczym innym jak sprowadzeniem jego wehikułu do podziemi,- w głąb ziemi ! Czy to tylko spekulacje ? No, nie wiem, w licznych starych zapiskach, mitologiach, szczególnie tybetańskich, hinduskich i u Majów napotykamy nieustannie na władców, miasta, królestwa i magów, umiejscowionych i mieszkających pod ziemską powłoką,- inaczej, we wnętrzu pustej Ziemii. A jak tam wygląda,- według Byrd'a ?

Dziennik Admirała Byrd'a Cz. II

To jest nie do opisania, fantastyczniej od wszelkiej fantazji, i gdybym sam tego nie przeżył nazwał bym to kompletnym wariactwem. My dwaj, mój telegrafista i ja, zostaliśmy z samolotu wyprowadzeni i przez wszystkich obecnych pozdrawiani. Następnie zaprowadzono nas do poruszającej się jak ślizgacz okrągłej płyty, tutejszym środkiem lokomocji bez kół. Z bardzo dużą szybkością zbliżamy się do miasta. Bogactwo barw tego miasta pochodzi, zdaje się, od podobnego kryształowi materiału z którego jest zbudowane. Za chwilę zatrzymujemy się przed imponującym budynkiem. Tego rodzaju architekturę do tej pory nigdzie jeszcze nie widziałem, mogłaby pochodzić z deski kreślarskiej Frank'a Lloyd'a Wright, albo z któregoś filmu Buck'a Rogers'a. Otrzymujemy ciepły napój. Smakuje inaczej co do tej pory znałem. Zadne pożywienie i żaden napój nie można do tego porównać. Smakuje po prostu inaczej ale wspaniale. Minęło około 10 minut, nim dwaj wyjątkowi mężczyźni, którzy są naszymi gospodarzami, zbliżyli się do nas. Zwracają się do mnie i głosem nie znoszącym sprzeciwu każą mi iść za nimi. Wygląda, że nie mam innego wyboru jak za nimi podążać. Rozdzielamy się więc. Pozostawiam mojego telegrafistę i idę za nimi. Po chwili dochodzimy do windy i wchodzimy do niej,- suniemy w dół.. Kiedy się zatrzymaliśmy, drzwi otworzyły się cicho przesuwając się w górę. Idziemy długim podobnym do tunelu korytarzem, oświetlonym jasno czerwonym światłem. Wydaje się, że światło to promieniuje przez ścianę. Dochodzimy do dużych drzwi, przed którymi się zatrzymujemy. Nad tymi drzwiami znajduje się napis o którym nic nie mogę powiedzieć. Bezszmerowo przesuwają się w jedną stronę. Jakiś głos domaga się bym wszedł. "Bez obawy, Admirale", uspokaja mnie głos któregoś z towarzyszących mi mężczyzn, "Zostanie pan przyjęty przez mistrza!" Więc wchodzę. Jestem jakby oślepiony. Bogactwo barw, to światło które wypełnia pomieszczenie, nie wiem na czym skoncentrować mój wzrok, oczy muszą się najpierw przyzwyczaić. Po chwili rozpoznaję co mnie otacza. To co widzę jest piękniejsze niż to co kiedykolwiek widziałem. Jest wspanialsze, piękniejsze i okazalsze,- słowami nie do opisania.Wierzę, że brakuje ludzkości słów ( na opisanie tego,T.v.R.). Moje obserwacje i myśli zostały przerwane przez melodyjny i ciepło brzmiący głos. "Pozdrawiam Pana. Jest Pan w naszym kraju mile widziany, Admirale." Przede mną widzę mężczyznę szlachetnej postaci i subtelnej twarzy, o dojrzałych rysach znamionujących starszy wiek. Siedzi przy imponującym stole i daje mi ręką znak, bym zajął miejsce na którymś ze stojących krzeseł. Stosuję się do wezwania i siadam, po czym składa swoje dłonie dotykając czubkami palców. Uśmiecha się do mnie. "Sprowadziliśmy Pana do nas, bo posiada Pan mocny charakter i u góry na Swiecie szeroki krąg znajomych." " U góry na Swiecie?",- zmagam się z oddechem. "Tak", odpowiada Mistrz moim myślom. "Jest Pan w Reich'u Arianni, w środku tego świata, i wychodzę z założenia że pańską misję na dłużej nie przerwiemy. Wkrótce powróci Pan na powierzchnię Ziemi. Zanim to nastąpi chcę Pana powiadomić dlaczego został Pan sprowadzony. My obserwujemy wydarzenia na Ziemi. Nasze zainteresowanie wami wzmogło się po z rzuceniu przez was bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. W tej złej godzinie przyszliśmy z naszymi pojazdami ( latającymi krążkami, T.v.R.) do waszego Swiata. Musieliśmy sami zobaczyć co wasza rasa wyrabia. Od tego wydarzenia minęło już sporo czasu, i wy powiedzieli byście,- to już historia. Ale dla nas ma ona znaczenie,- proszę pozwolić mi dalej mówić. Do tej pory nie mieszaliśmy się w wasze utarczki,- w wasze barbarzyństwa, myśmy to tolerowali. W międzyczasie jednak zaczęliście experymentować z mocami, które właściwie nigdy nie były pomyślane dla ludzi. Tym jest energia jądrowa. Myśmy podjęli już pewne kroki. Władcom tego Swiata przekazaliśmy nasze orędzie,- ale oni nam nie wierzą. I dokładnie z tego powodu wybraliśmy Pana. Ma Pan o nas poświadczyć, zaświadczyć o tym, że na tym Swiecie w głębi tej Ziemi rzeczywiście egzystujemy. Niech Pan się dokładnie dookoła rozejrzy, wkrótce stwierdzi Pan, że nasza nauka i kultura przewyższa waszą o wiele tysięcy lat. Niech Pan tylko spojrzy,Admirale", "ale", przerwałem Mistrzowi, co to ma wspólnego ze mną, Sir? Wyglądało, jakby Mistrz wniknął we mnie, i potem powiedział: "Wasza rasa doszła już do: 'Point of no return' (punkt bez powrotu,- albo, doszliście do punktu z którego już nie ma wyjścia), macie wśród siebie ludzi, którzy wcześniej czy później gotowi są, ten Swiat zamienić w jedno wielkie gruzowisko, niż oddać/ podzielić się władzą,- potęgę o której myślą że ją znają." Powtórnie skinąłem głową, że za jego wywodem podążam. Mistrz ciągnął dalej: "Od dwóch lat nieprzerwanie próbujemy nawiązać z wami kontakt. Ale na wszystkie nasze próby odpowiadacie agresywnością. Nasze aparaty lotne ( latające spodki) są przez wasze samoloty prześladowane, atakowane i ostrzeliwane. No cóż, muszę powiedzieć, mój Synie, że w kierunku pańskiego kraju nadciąga potężny i groźny Sztorm, który przez dłuższy czas będzie szaleć. Wasi naukowcy i wasze armie będą bezradni, nie będą w stanie w żaden sposób temu przeciwdziałać. Ten Sztorm ma w sobie tę moc, że może zniszczyć całe życie, całą cywilizację i kulturę ,- doprowadzić do kompletnego chaosu. Ta duża wojna która właśnie się zakończyła, była przygrywką dla tego co może wam się przydarzyć. Dla nas tutaj, z godziny na godzinę i z dnia na dzień staje się to coraz bardziej oczywiste. Wychodzi Pan z założenia że się mylę ?" "Nie, ten straszny okres już nas dotknął i trwał całe 500 lat", odpowiedziałem Mistrzowi. "Tak było mój Synie", dodał, "te mroczne czasy pokryją wasz kraj śmiertelnym całunem. Pomimo tego wychodzę z założenia , że niektórzy z waszej rasy przeżyją. Co nastąpi po tym, o tym nie mogę powiedzieć.W dalekiej przyszłości ale, widzimy w naszych wizjach, powstanie nowej Ziemi, która powstanie z gruzów starego Swiata, o którego legendarnych skarbach sobie przypomną i które będą poszukiwać. I popatrz, te legendarne skarby będą znajdować się u Nas. Jesteśmy tymi którzy w bezpieczny sposób nimi zarządzamy. Jak ta przyszłość nastąpi, przyjdziemy do was, pomożemy człowiekowi jego kulturę i jego Rasę na nowo ożywić. Być może, że wtedy dojdziecie do wniosku, że wojna i gwałt nie prowadzą w przyszłość. W czasie który po tym nastąpi, umożliwimy wam dostęp do starej wiedzy, którą już kiedyś dysponowaliście.Od Pana, mój Synie, oczekuję, że z tymi informacjami dotrze Pan na powierzchnię Ziemi." Z tym wezwaniem zakończył Mistrz swoją mowę, zostawiając mnie speszonym, ale dla mnie było jasne, że Mistrz będzie miał rację.

Cz. III (ostatnia) nastąpi.
**************





paliwo-wodór



Gotha 229- " Nurflügel-Düsenjäger" rok budowy 1944, paliwo,- wodór, zbudowany i oblatany 55 lat przed usowskim B-2 Spirit US Air Force. Oryginalna fotka z archiwum US-AirForce.



latajacy B-2 Spirit US Air Force
Powyższe zdjęcia mają służyć tylko rozmyślaniom i pobudzeniu wyobrażalności/ imaginacji. :-))
Dziennik Admirała Byrd'a Cz. III.
Nie wiem, z szacunku czy pokory, w każdym bądź razie pożegnałem Mistrza lekkim ukłonem. Nim się spostrzegłem, pojawili się towarzyszący mi osobnicy, wskazujący mi drogę powrotną. Ja jednak odwróciłem się jeszcze raz w stronę Mistrza. Na jego starczym szlachetnym obliczu, pojawił się ciepły, przyjazny uśmiech: "Zyczę Panu dobrej podróży,- mój Synie",- kierując w moim stronę znak pokoju, na tym to spotkanie zostało nieodwołalnie zakończone. Udaliśmy się śpiesznie do windy i pojechaliśmy do góry. W tym czasie wyjaśnił mi jeden z towarzyszących nam mężczyzn: Po tym spotkaniu z Mistrzem i pogawędce musimy się teraz pośpieszyć. Mistrz w żadnym przypadku nie chciał nasz terminarz lotu przeciągnąć, a poza tym jest ważne by przekazane mi posłanie niezwłocznie przekazać mojej Rasie. Pozostawiłem to bez komentarza. Kiedy znowu wróciłem do mojego telegrafisty, stwierdziłem u niego symptomy strachu, odczytałem to w jego twarzy. Spróbowałem go uspokoić: "Wszystko w porządku, żadnego powodu do niepokoju, Howie, wszystko OK" Wszyscy razem weszliśmy do tego samego pojazdu którym przybyliśmy, i wkrótce byliśmy przy naszym samolocie. Silniki były już uruchomione i my w pośpiechu weszliśmy na pokład. Cała atmosfera wskazywała na faktyczny pośpiech, konieczność natychmiastowego działania. Natychmiast zamknęliśmy luk, a nasz samolot, w niewyjaśniony dla mnie sposób i nieznanej mocy, zaczął unosić się do góry aż do 2700 stóp (825m.). Towarzyszyły nam dwa latające krążki. Utrzymywały jednak odpowiednią odległość od nas. Tachometr przez cały czas nie wskazywał szybkości, mimo że niezmiernie zwiększyliśmy szybkość. Nasze urządzenie radiotelegraficzne ale funkcjonowało, otrzymaliśmy ostatnią wiadomość od towarzyszących nam latających obiektów: "Od teraz możecie znowu wszystkie wasze urządzenia używać, Admirale, wszystkie urządzenia funkcjonują. Opuszczamy was. Do widzenia!" Przez krótki jeszcze czas śledziliśmy ich lot naszymi oczami, aż się rozpłynęły na tle niebieskiego nieba. Tymczasem mieliśmy nasz samolot znowu pod pełną naszą kontrolą. Nie rozmawialiśmy ze sobą, każdy był zajęty własnymi myślami.

****

Końcowe zapiski w Dzienniku Pokładowym. Znajdujemy się znowu nad olbrzymimi lodowymi obszarami. Jesteśmy około 27km. od naszej bazy. Znowu możemy się z nią kontaktować, telegrafujemy, że z nami wszystko OK. Baza jest zadowolona że połączenie znowu funkcjonuje. Wylądowaliśmy miękko. Mam pewne zlecenie. Koniec notatek w Dzienniku Pokładowym.
04. marzec 1947:
Byłem na posiedzeniu w Pentagonie. Przekazałem wszystkie moje spostrzeżenia i powiadomiłem o dokonanych odkryciach, włącznie z apelem Mistrza. Wszystko zostało przyjęte do wiadomości i zaprotokołowane. Powiadomiono też prezydenta. Osobiście zostałem wiele godzin przesłuchiwany, dokładnie 6 godzin i 39 minut. Zostałem przez służby tajne i lekarski team dokładnie przepytany. To było piekło! Przekazano mnie pod dozór narodowej służby bezpieczeństwa USA. Otrzymałem rozkaz by o tym co widziałem i przeżyłem zachować dla siebie,-ze względu na bezpieczeństwo ludzkości. NIESŁYCHANE ! Przypominano mi, że jestem oficerem i tym samym muszą wypełniać rozkazy. 30. grudzień 1956:
Ostatni zapis: Lata po 1947 nie były dla mnie przyjemne.... Są to moje końcowe notaki w tym szczególnym dzienniku. Pragnę jeszcze wspomnieć, że te odkrycia które dokonałem , zatrzymałem dla siebie, dokładnie tak jak mi rozkazano. To mi jednak nie odpowiada! Czuję, że wkrótce pożegnam się z tym światem. Nie zabiorę jednak tę tajemnicę do grobu, zostanie odsłonięta,- jak wszystkie prawdy. I tak się stanie. Tylko w poznaniu prawdy może mieć ludzkość nadzieję. Ja prawdę poznałem. Pozwoliła mi się przebudzić i wyzwolić. Moje obowiązki dla tego gigantycznego militarnego i gospodarczego kompleksu, wypełniłem. Moja długa NOC zbliża się do końca. Tak jak długa arktyczna noc ma swój koniec, tak i prawda w końcu się objawi, jak powracające promienie słońca, a te ciemne moce przez światło TEJ prawdy się nie przebiją... Ja widziałem ten kraj na biegunie, ten punkt środka Wielkiego Nieznajomego?
R.E.B. US Navy.
Wszystkie podkreślenia tłum.
*******

Resümee,- wkrótce.....

Relacja Admirała Byrd'a jest tak nieprawdopodobna i fantastyczna, w porównaniu do ogólnie znanej i przekazywanej wiedzy o Ziemi, że należy jego dziennik, jeśli to on go napisał, włożyć między bajki. Więc zróbmy to. Niemniej, fakt wysłania całej armady okrętów kilkanaście miesięcy po zakończeniu II W.S. w w rejon Antarktydy miał miejsce. Kolejnym faktem jest rejterada tej US-flotyli z tego rejonu i zatajenie całej tej sprawy przez rząd USA. Cóż, pozostaje czekać na udostępnienie wszystkich archiwalnych materiałów w jakiejś nieokreślonej przyszłości.
T.v.R.