Swiatło Północy
Wstęp.
"Nie zaprzestaniemy w naszych badaniach , dopóki nie
dojdziemy do końca naszych celów , ten koniec - to rozpoznanie punktu wyjściowego." (T.S.
Eliot.)
Ich habe es schon immer gewusst: Die Welt - ein Irrenhaus! Fragt sich
nur, wer verrückter ist - die Patienten oder die Ärzte? ( T.v.R..)
Ex oriente lux- eine Fehlorientierung ( pomyłkowa, zła
orientacja), tak brzmi orginalny tytuł wyciągniętego przeze mnie z lamusa i
zapomnienia niżej zamieszczonego artykułu, i którego tytuł zmieniłem. Jest to text wykładu sprzed 14 laty, w
którym wykładowczyni poruszyła kilka niezmiernie istotnych zagadnień, i mimo
upływu tego długiego czasu poruszony w nim temat jest -według mnie- bardziej
aktualny dzisiaj niż wówczas. Wynika to z coraz bardziej natarczywych wydarzeń,
mających wesprzeć - również przy pomocy wojska i militarnych agresji -
sterowany odgórnie "nowy światowy porządek", globalizację, duchowe i
fizyczne podporządkowanie nowej cywilnej religii, oderwanie narodów od swoich
korzeni, pozbawienie odwiecznych wartości przekazanych i wypracowanych przez
nieżyjące już pokolenia na przestrzeni dziejowej, rozciągającej się na
dziesiątki tysiącleci.(.....)
Jak rozłożymy przed sobą mapę Europy i pociągniemy linię
od Wenecji poprzez Paryż i dalej Londyn, Oslo, Stokholm, Rigę, Warszawę,
Wiedeń, Wenecję, to wyjdzie nam w przybliżeniu obszar z którego wywodzi się
cywilizacja białego człowieka i z
której wywodzą się wszystkie znane
cywilizacje na Swiecie (....)
Zajmijmy się zatem wykładem wygłoszonym 15 lat temu przez
Imke Thomas. W tych piętnastu latach dokonało się dużo zmian, i to ogromnych. Szczególnie dużo we
Wschodniej Europie. Zniewolone przez
Judo-komunę państwa odzyskały tak upragnioną wolność, ale tylko na
chwilę, by zaraz dobrowolnie dać się "oswobodzić" przez
judo-kapitalistów. W nauce też dokonano "postępu". Odkryto w USA
"Kennewick Mann'a", 10.000 lat starego Europejczyka i zaraz go
"pochowano" pod 2000 tyś. ton żwiru i piasku. Pani Stee-McIntyre odkryła w Ameryce narzędzia i broń
wykonane przez ludzi, 250,000 lat stare, i nie pozwolono jej o tym pisać. W
Chinach odkopano zwłoki "białych ludzi" 4000 lat stare i zakazano
naukowcom po tym terenie się szwendać. Podobnie w Bretani (Francja). O tym
jeszcze p. Imke Thomas nie
wiedziała. Co się za tym kryje ? No właśnie, co ? To w dużej mierze wyjaśnia
ten artykuł. (....)
Nie należy się zrażać, czytając wykład pani Thomas, tym
mocno wyeksponowanym germanizmem, dlatego, bo tak to wyglądało. Indogermanie
albo Indoeropejczycy to aktualne określenie naukowców dla kultur które
wywodzą się bezpośrednio od Pra-
Germanów, tych starych europejskich chłopów, i ze względu na podobieństwo
językowe i kulturowe są ściśle ze sobą spokrewnieni. Indogermańczykami są
prawie wszyscy Europejczycy, większość Hindusów i innych żyjących ludzi, jak
Irańczycy, Afgańczycy i ludy Kaukazu.
Nie muszę dodawać, że wykład ten przeszedł bez echa, nie
był nigdy oficjalnie promowany, podobnie jak prace badaczy-autsajderów, na
które p. Thomas się powołuje.(.....)
-Ex oriente lux - czy tylko błędna orientacja ?
Prawie do natręctwa głoszona doktryna o - ex oriente lux
- poprzez ciągle intensywniejsze i pogłębione wyniki badań w różnorodnych
naukowych dyscyplinach, jest nie do utrzymania. Tym pojęciom - oriens - i - occidens -, w niemieckim
"Morgenland i Abendland" (Wschód-Zachód) nadano swojego czasu w
Rzymie, ówczesnym środku rzymskiego imperium, swoistego piętna. Morze środka,
Morze Sródziemne, nabrało również w owym czasie stałego pojęcia. Ten środek
tego imperium przekształcił się na początku chrześcijaństwa, poprzez siedzibę
"Swiętego Ojca" tego "Zastępcy Boga" na Ziemi w pępęk
świata, o którego jak jakiś krążek, kręcił się cały Swiat.
Podobne piętno nadano wierze o świetle ze Wschodu. Nie
jest możliwe zbadać początek i dojść do źródła tego - prawie hasła - powstałego
pojęcia - ex oriente lux-.
Dzisiejsze znaczenie Orientu obejmuje kraje Małej Azji i
Egiptu, w dalszym sensie obszar islamskiej kultury, podczas gdy to geograficzne
pojęcie "Abendland'u", oznacza cywilizowaną ziemię (Kulturboden)
Indogermaństwa.
Prawie 2000 lat minęło jak jakaś obca naturze religa, tej
przez germańskie narody kształtowanej Europie, jedynie przez sam fakt rozpoczęcia
nowej ery, nadała kierunek który odciągał od własnych korzeni. Z jakimi
niszczącymi narody środkami ta religia u naszych przodków się załapała, jest
nam dostatecznie znane. Nie do pojęcia dla ludzi naszego rodzaju, rozumiejących
konieczność jedności między człowiekiem- ojczyzną - narodem.
Obowiązuje jednak :- Ex oriente lux-, światło przyszlo ze wschodu, to światło
jedynej wszechobejmującej, uszczęśliwiającą ludzkość religii, która stawia
butne roszczenie by cały kawał tego Globu, tak zwany chrześcijański zachód
przez nią rzekomo oświecony,- oceniać. Nitzsche przeciwnie, powiedział w swoim
Antychrist : "Chrześcijaństwo
odebrało nam żniwowanie antycznej kultury."
Jak było to możliwe, że przez kilka stuleci nastąpiło
cofnięcie, że ta od tysiącleci znana wiedza o Ziemi i Kosmosie została
wyrugowana, przestała egzystować, że spojrzenie w przeszłość i przyszłość tak
zawężono że nic więcej nie pozostało jak fascynacja tezą - ex oriente lux -,
która wszystkim poszukiwaniom początku świata i sensu życia wytyczyła jeden
cel, i jak wygląda,- końcowy cel.
Na czym opiera się to wyłączne roszczenie jednej religii,
która mimo przymusowego nawracania skaptowała na całej ziemi w końcu tylko część ludzkości, z której zrobiła swoich wyznawców ?
Biblia, ta rzekoma "książka wszystkich
książek", to "Słowo Boga" w które się wierzy, o której
zawartośći i jej komenterzach napisano w międzyczysie sto tysięcy książek przez chrześcijańskich
teologów, której tak zwana nie do podważenia i nienaruszalna prawda nawet takiego
dużego formatu człowieka jak Martin'a Luther'a urzekła, promieniuje jeszcze
ciągle świętością którą rozum ledwo pojmuje. Pewien Meister Eckehard natomiast,
wielki niemiecki Mistyk, na długo przed Luther'em w swoich wszystkich pismach w których prześcignął nawet
Kant'a w jego rozpoznaniach, zaprzysięgał ludzi ciągle i ciągle, że tylko to co
wypełnia ludzką własną pierś, posiada moc do rozpoznania tego co boskie. Nie to
przez innych ludzi pisane, a tym samym to, co obcego zostało z zewnątrz
zaszczepione.
Tylko mało wielkich osobowości w duchu, spójrzmy raz na
naszą niemiecką duchową historię, nie zostało przez tą obcą orientalną
ideologię wprowadzonych w błąd.
Im więcej zaprzeczania różnych naturalnych praw w
uporządkowanym życiu przez tą religię w pełnym wymiarze rozpoznamy, a która
jest zaprzeczeniem niezależnego prawa do życia wszystkich ukształtowanych
narodów, tym więksi wydawać się nam muszą: Meister Eckehard, Ulrich von Hutten,
Friedrich der Grosse, potem ludzie niemieckiego idealizmu: Schiller, Goethe,
Hölderlin, którzy to całe zaślepiające Europę światło orientu, dla germańsko-
niemieckiego sposobu życia, uznali jako obce naturze i zaklinająco odrzucili.
Nie do osiągnięcia do dzisiaj jest Goethe, który wiedzę
naszych praojców o prawach natury wszystkiego życia, tą cudowną harmonię
człowieka i natury, która sama tylko może to życie na tej ziemi doprowadzić do
uwieńczenia, doprowadził do ostatecznej formy. Myślący ludzie kończącego się 20
wieku, według chrześcijańskiego kalendarza, nie muszą być żadnymi umysłowymi
herosami by to absurdalne, niewiarygodne zjawisko tej władzy ze wschodu,
opierające się na tak zwanym słowie Boga, rozpoznali i odrzucili. Nam starczy
trzeźwe i rzeczowe myślenie.
Powinniśmy nareszcie zrozumieć, że tylko to "Na
początku było słowo", z biblijnego pisma, jako "Słowo Boga"
bezsporność tego -ex oriente lux - uwarunkowuje. Dwa miliardy ludzi, wyznawcy
tych trzech wpływowych religii, Zydzi, mahometanie i chrześcijanie, biorą to
słowo o "Ogrodzie Edenie" za podstawę samego początku, za
prapowstanie ludzkiego istnienia. Według 1 księgi Mojżesza,2, werset 8, musiał
ten Ogród Eden leżeć w Mezopotami, krainie Tygrysu i Eufratu, która w
imaginacjach wyznawców tych religii
jest konsekwentnie uważana za kolebkę wszystkich narodów. Kto się
odważył powątpiewać, że tam w Ogrodzie Eden ta kolebka ludzkości i całej
ludzkiej kultury się znajdowała, i
tą opowiastką potrząsać, skoro przed 150 laty nadeszło rzekome naukowe
potwierdzenie tego - ex-oriente lux - . Tak, to światło musiało się akurat
wzmocnić w swojej sile promieniowania jak ten mit ludów orientu wygrzebano
dosłownie z zapomnienia z pustynnego piasku. Zdumiewające i niepojęte w samej
rzeczy, że ta wysoka kultura, te nie do oszacowania skarby sztuki sprzed 5
-6000 laty, 3000 lat przed nową erą (narodzeniem Chrystusa) utonęły tam w
piachu i nie pozostały w pamięci następujących kultur do czasów współczesnych. Nie
tylko wspaniałe budowle lecz i całe biblioteki z wypalanymi z gliny tablicami
na których wyrycowane było i nam znane linear-B-pismo - zanikły. Z tego
odcyfrowanego pisma nabrał realne kontury pewien naród o którym Swiat do tej
pory nic nie wiedział. Ten naród, naród Sumerów, został nam przedstawiony jako
dowód pochodzenia tego homo sapiens z Małej Azji. Naród ten pozostawił nam
jednak z własnych przekazów, że był narodem żeglarzy, że przybyli do tego kraju
na łodziach. Skąd ? Zagłębi się człowiek w ogromnej ilości literaturze o
Sumerach i ich kulturze, i próbuje do naszego sposobu zapatrywania to istotne i
pouczające wypracować i uwypuklić, co ze względu na ogromną ilość materialnego
bogactwa, a przedewszystkim przez umiejętność obróbki różnorodnych skarbów
ziemi wymagało ogromnej wiedzy, która conajmniej w tej doskonałości w kilku
stuleciach nie mogła się rozwinąć, stajemy pozornie przed nie do rozwiązania
problemami.
Dwie duże jednakiego rodzaju kultury, Egipska i
Mezopotamska, musiały niespodziewanie rozwinąć się z niczego, i około 3000 lat
przed nową erą dojść do zdumiewającego rozkwitu. Do tego doszły odkrycia nie
mniej znaczącej kultury w dolinie Indusu w Pakistanie, której początek jest też
datowany na rok 3000 st.cz. Od mniej więcej 2500 do 1500 st.cz. kwitła kultura
Mohenjo-Daro, których budowniczowie 4000 lat później w Azji centralnej i
zachodniej służyli za wzór.
Brakuje odpowiedzi na pytania, jak trzy równorzędne
kultury w podobny sposób z niczego się rozwinęły, w podobny sposób poszukiwały
cynę i miedź by wyprodukować brąz, w podobny sposób doszły do koła wozu, i w
podobny sposób w piśmie dokonały przekazu. Czy się wzajemnie zapłodniły, czy
też ich kultury sięgają nieznanych nam korzeni poza obrębem Orientu ? Te
oficjalne badania ostatnich lat i dziesięcioleci w tym rejonie, w każdym bądź
razie, umocniły wyobrażenie, iż kolebka ludzkich kultur wywodzi się z Ogrodu
Eden, mimo, iż te trzy wysoko rozwinięte kultury 3000 lat później zaginęły,
stały się bez znaczenia i przestały emanuować.(przypis tłum.- wymarła,
względnie poprzez wymieszanie z miejscową ludnością zanikła kasta założycieli tej kultury)
Sumer z chwilą zniszczenia jego stolicy Ur około 2050
st.cz. przestał istnieć. Mohenjo-Daro w roku 1500 st.cz. znikła. Nic nie
pozostało z tych kultur w ich języku oraz w pamięci późniejszych kultur
śródziemnomorskich. Wcześniejsi Grecy uważali się za odkrywców Mezopotami i dali
tym dwom potężnym rzekom greckie nazwy.
Oficjalna nauka trzyma się jeszcze mocno tej raz
utrwalonej tezy o -ex oriente lux-. O Sumerach jednak wiemy, z ich własnych
pism, że oddawali cześć Bogu Słońca który z Jahwe, bogiem Orientu, nie miał w
rzeczywistości nic wspólnego. Wiemy też, że Sumerzy/Sumerowie udawali się aż do
Afganistanu po ten niebieski kamień Lapis Lazuli, by statuetkom ich przywódcom
( Bogom ?,p.tł.) nadać odpowiadające naturze niebieskie oczy. Najbardziej znana
jest statuetka pewnego księcia z około 3200 st.cz. z Uruk z tęczówką z Lapis
Lazuli.
Do tego wypowiada się Wilfried Fischer w swojej książce
"Alteuropa- in neuer Sicht" (wydaną w 1986), którego dowody
faktycznie doprowadziły do tego, że te dotychczasowe wyobrażenia, ta cała orientalna
budowla, zaczynają się w swoich posadach trząść :
"Na podstawie dużej ilości wizerunków wiadomo
dzisiaj, że u tych t.zw 'Betergrupen' (modlących się grup) z gliny i innych
figur w Sumerze z okresu około 2700 st.cz. 1/3 wszystkich osobistości mają włożoną tęczówkę z Lapis Lazuli. Pozostałe
2/3 mają tęczówkę brązową. Ten niebieski kamień musiał zostać sprowadzony aż z
Afganistanu. Zaden człowiek nie podda się takiemu wysiłkowi, jeżeli takich
osobistości z niebieskimi oczami nie zna. Ale ten recesywny Gen występuje tylko
w fenotypie w formie homozygoty. I mutanty tej cechy nie mogły się rozwinąć w
obszarach subtropikalnych albo
centralnej Azji. Niebieskie oczy są tylko zjawiskiem towarzyszącym bez wpływu
naturalnego doboru przy tym ogólnym rozjaśnianiu pigmentów. Wszyscy fachowcy są
jednomyślni że to miało miejsce najpóźniej we wczesnym neolithikum w północno
zachodniej i środkowej Europie. Tym samym ci niebieskoocy sumeryjscy
"arystokraci" mogli do tego kraju przywędrować tylko z zachodniego
kierunku. Jak w 1979 r. widziałem pierwszy raz popiersie pewnego księcia z
Uruk, pochodzące z 3200 r st.cz. miałem natychmiast to przeświadczenie że
chodzi o woźnicę rydwanu. Archeologowie i historycy sztuki patrząc uporczywie
na tych Beter ( modlące figury z gliny, p.tł.) nie mogą sobie do dzisiaj
wyjaśnić położenie ich rąk. Dopiero później znalazłem informacje w historii
sztuki Propylaen (hale wejściowe n.p. do Akropolis p.tł.) że też oczodoły tych
500 lat starszych figur wypełnione były resztkami Lapiz Lazuli w białych
muszlach. Poprzez ten fakt jestem
przekonany, że już około 3200 r st.cz. pierwsza rycerska kasta na wozach
pojawiła się w Oriencie, których trafimy później około 1650 r. st.cz. jako
indoaryjskich Mitanni w Syrii. Oczywiście że były to jeszcze ociężałe i
niezgrabne wozy z kołami bez szprych. Ten kulturalny kontakt między Morzem
Północnym i Sumerem jest tym samym zrozumiały."
Fischer dowodzi też że ta wczesna hodowla koni między
4800 i 3200 st.cz. ograniczała się do obszaru między Dümmer See ( na wschód od
Hanoveru) a Dnieprem. Co do rzekomego wynalezienia koła przez Sumerów pisze:
"Powołując się na źródła pisane dowiadujemy się , że
to ukazanie się koła w Sumerze miało miejsce około 3300 st.cz. Wychodzi się z
tego założenia, opierając się na tym że Sumerzy znali koło garncarskie, że to koło jest ich
wynalazkiem. Jeżeli nawet trzymali byśmy się tej teorii, to musi nas wprawić w
zdumienie ten fenomen, że dokładnie datowane drewniane koła znane były w
Holandii i Jutlandii już od 3000 r st.cz. i od 3200 st.cz.kamienne
"Scheibenkeule"(http://www.urgeschichte.de/artikel/keulen/keule1.html.
Z) w przejściowej fazie pochówku kultury pucharów lejkowatych. W dostępnych dla
mnie tych t.zw. "Keulen", nie mogłem stwierdzić żadnych uszkodzeń
przez ich używanie. Ich forma z wyraźnie wyszlifowaną piastą odpowiada w każdym
bądź razie krążkom z gliny występujące na Węgrzech. Tam też znaleziono
kompletny model wozu z gliny, datowany na około 3000 lat st.cz. Znalezione w
pobliżu Herning/ Jutlandia trzy dobrze zachowane koła z drewna o średnicy 73 do
78 cm datowane na 2800 st.cz. dowodzą posiadanie wozu na północy Europy. Ten
sam wiek ma również wóz znaleziony w południowej Rosji. Znajomość tego wozu
musiała by się rozprzestrzenić w około 300 latach z Sumeru do północnej Europy"
To wyobrażenie więc o praindoeuropejczykach, jeźdcach ze
wschodu, jest czystym urojeniem.
Nawet już przy pojawieniu się tego lekkiego rydwanu około
2300 st.cz. była ta indogermańska jedność językowa rozszczepiona. Do tego,
wszystkim Indogermańczykom (Indoeuropejczykom p. Z.), którzy pochodzą od tych najstarszych
środkowoeuropejskich chłopów było
wspólne, że to boskie słońce podczas dnia ciągnione było przez parę sprzężonych
koni." ( wytłuszczenie, T.v.R.)
Fischer wspomina też, że Friedrich Cornelius w
swojej "Geschichte der
Hethiter" (Wissenschaftliche Buchgesellschaft Darmstadt 1976) wpadł
pierwszy na to, że najstarszy imienny dowód z około 2200 st.cz. dla zachodnich
przybyszy wystąpił w mezopotamskim Akkad. Byli to wojownicy na rydwanach, którzy
z całą pewnością należeli do
Hethitów.
Już na podstawie tych specjalnie cytowanych wyników badań
i sformułowanymi przemyśleniami staje się jasne, że Sumer nie jest żadną
kulturą spadłą z nieba, jak również taką, która nie miałaby mieć swojego czasu
żadnych powiązań z Europą. Historia ludzkości przebiegała bez cudów. Wykazuje
ona logiczny, oparty na prawach natury rozwój, ale który nam pod koniec 5
tysiąclecia, po tym pozornym, ciągle jeszcze uważanym za prawdziwy początek
rozwoju człowieka, jako uzdolnionego i kulturotwórczego stworzenia, nie daje
żadnego, nawet przybliżającego wyjaśnienia dla tych wielu nie do
zaklasyfikowania znalezisk zaginionych kultur na naszej ziemi.
Jest niemal nie do pojęcia, że rozwój człowieka
jaskiniowego do człowieka ery kosmicznej miał się dokonać w ostatnich 25,000
lat.
Nauka uznaje tylko to udowodnione, a my ludzie ery
technicznej oduczyliśmy się Sagi i Mity pielęgnowane przez różne ludy brać
poważnie, traktować je za prawdziwy przekaz.
Na ten rok 3000 st.ery musimy bezwarunkowo patrzyć w
szerszym wymiarze. Nie cisną się nam przekonywająco zgodności ?,- ale nie
odsyłamy my jednak te pisane przekazy Azteków i Majów w świat bajek ? Oba ludy
głoszą w jednakowy sposób o potopie i kraju zatopionym w Atlantyku. U obydwu
narodów na początku ich historii występują okręty które dopłynęły przez morze. Aztecy
wyprowadzają swoją nazwę od jakieś zatopionej wyspy, która w ich języku
występuje jako Aztlan i była ich ojczyzną. Czy nie przychodzi nam zaraz na myśl
ta zmitologizowana i owiana Sagami Atlantis ?
Cała zasada religii Azteków i Majów opiera się na tej
podstawie, że ich rody królewskie wywodzą się z ludu o białej skórze, mężczyzn
z brodą, którzy ich przodkom przekazali wiarę w Słońce. A kalendarz Majów
zaczyna się również z dniem 12.sierpnia 3113r. st cz. Podstawy tej wysoko
rozwiniętej kultury włącznie z pismem pochodzą od dawno już zaginionych
Olmeków, których egzystencję odkryto dopiero w tym stuleciu w pobliżu
meksykańskiego Golfu.
Wielbienie Słońca i Bogów Słońca po obu stronach
Atlantyku, do tego udowodniona w Sumerze niebieskooka warstwa
"arystokratów". Znajdujemy też symboliczne obrazy przedstawiające
pierzaste węże w Mexyku, Peru, u Hethytów i Sumerów, które wskazują na wspólny
początek, i który - jak do tej pory - leży poza zasięgiem naszego rozpoznania i
wiedzy.
Dlaczego tak dalekie spojrzenie w przeszłość ? Na
podstawie udoskonalonych metod badawczych, jak n.p. datowanie metodą C-14,
możemy rozpoznać czysto naukowe współzależności, które nasz sposób myślenia i
wyobraźnię istotnie poszerzają. Jest po prostu faktem, że około roku 3000
st.cz. gatunkowo podobne kultury, w tej niespodziewanej wysokości, nie
rozwinęły się tylko w Oriencie, jak dowodzi ta Olmecka- kultura, ale mogły też powstać w innych sprzyjających
regionach klimatycznych. Te wspaniałe i wartościowe eksponaty we wszystkich
muzeach całego Swiata z tego czasu nie mówią nam jednak nic o duchowej mocy z
której te kultury się narodziły.
Znaczenie i wagę nabierają kultury dopiero wówczas, kiedy
można je cofnąć do ich duchowego początku, i jak ten poszukujący człowiek ery
współczesnej, z tej nie do objęcia wielorakości tego widocznego, tą niewidoczną
duchową współzależność rozpozna.
Morze z pewnością we wszystkich czasach pozwalało tym
ludom z ich ograniczonego obszaru osiedleńczego wypłynąć, i gdzie indziej do
nieznanej duchowej wysokości rozwinąć. Jürgen Spanuth pokazuje, co najmniej dla
okresu około 1200 st.cz. dla bliskiego wschodu, udowodniony wpływ
północno-morskich ludów. To "prawie zagadkowe, robiące wrażenie,
wewnętrzne pokrewieństwo między Dorami i Germanami" (Lüdemann,1962) wyjaśnia i udowadnia
Spanuth tym, że ci Dorer- lud północy- byli potomkami plemion germańskich,
którzy około 1200 st.cz. z powodu ciężkich klimatycznych katastrof zmuszeni
zostali swoją ojczyznę z
nordyckiego kulturalnego kręgu opuścić, przemaszerowali Europę i Małą Azję, i
razem z Libańczykami i Tyrreńczykami próbowali zdobyć Egipt. Jak im się to nie
udało, osiedlili się w Kanaanie i Libanie i po roku 1100 st.cz. wrócili do Grecji
i założyli tam tą wczesno-grecką kulturę. My wszyscy wiemy, do jak wysokiego i
znaczącego dla Europy rozkwitu tam doszło z tej duchowej spuścizny ludów
północy: w sztuce, filozofii i naukach przyrodniczych. [do tego - przypis
tłumacza : pustynne plemiona przybyłe do Kanaanu, wcześniejsi Habiru (Hebrajczycy), przejęły w
całości kulturę wczesnoindogermańską,].
Językoznawcy są tego zapatrywania, że w tych nazwach
germańskich plemion Hermun-Duri (
Więksi Durowie) i Duringi (Mali Durowie), u tych późniejszych Thüringer
(Turyngowie), ta nazwa Dorer, którzy kiedyś osiedleni byli nad Morzem
Północnym, się zachowała. Te plemiona germańskie które dotarły do Libanu i
Kanaanu, co jest stwierdzone, w kilku dziesięcioleciach wprowadziły tam wysoką
kulturę rolną, urządzili kraj w którym "mleko i miód płynęło". (
przyp. tł: o czym - nawiasem - można dowiedzieć się z Biblii, i do tego to
kraju obiecał Bóg Mojżesza tych pustynnych wagabundów zaprowadzić.) Ze te plemiona germańskie zwane tam
Fenicjanami- Filistynami, rzeczywiście tą jedyną podstawę dzisiejszego Alfabetu
zabrali ze sobą do Grecji jest stwierdzone, ale że jest pochodzenia nordyckiego
nie można (jeszcze,p.tł.) udowodnić.
Z tej obfitości przekonywających śladów, by nie
powiedzieć mocnych dowodów pozostawionych na Bliskim Wschodzie przez ludy z
obszaru Morza Północnego, należy specjalnie zaakcentować tą pierwszą kuriozalną
świątynię Jahwe, poświęconą Bogu Izraelitów, zbudowaną przez Fenicjanina Hurama
z Tyros dla króla Salomona, pobudowaną około 50km na północny zachód od Jeziora
Genezareth, nawet, jeżeli badania językowe przeprowadzone przez prof. Salibi w
"Die Bibel kam aus dem Lande Azir" (Reinbeck 1985)wykazały, że król
Salomon nigdy tam nie mógł żyć. Niezwykłe i zarazem zdumiewające jest w każdym
bądź razie, że w tych Księgach Królewskich Starego Testamentu znajduje się
dokładny opis nordyckich (germańskich, p.tł.) hall (Weihehallen). Najstarsza
leżała około 12 km na północ od Jeziora Genezareth.
Nic w tym opisie nie brakuje : prostokątna budowa hall z z
przedsionkiem (stary indogermański spadek), rumaki Słońca z wozem Słońca, które
na podstawie dowodów występują już 200-300 lat wcześniej w nordyckiej erze
brązu, pomyślmy tylko o tym pięknym symbolu północnych wierzeń, tego wozu ze
słońcem ciągnionym przez rumaka, potem te 200 okrągłych (typowo germańskich,
tłum.) tarcz z czystego złota zawieszonych na wewnętrznych ścianach tej
świątyni, 10-ciu wozów cystern (Kesselwagen), jednego dużego kotła wypełnionego
wodą, w którym podczas
gwiaździstej nocy, poprzez odbicie tych gwiazd a szczególnie gwiazdy
polarnej, było możliwe dokładne ustalenie kierunków i miejscowości.
Spanuth zwraca uwagę na studium Mc. Dowell'a :
"Swiątynia Salomona, obserwatorium astronomicznym". Mc. Dowell
doszedł do tego rozpoznania, że fenicki majster budowlany musiał posiadać
bardzo dużą wiedzę z zakresu astronomi. Musiał też znać liczbę Pi. Dla Jahwe i
Hebrajczyków była ich świątynia oczywiście żadnym obserwatorium. Mc. Dowell
zwraca jednak uwagę na paralele dotyczące budowli megalitycznych, które - jak
wiemy - służyły też celom astronomicznym.
Również Rolf Müller wymienia w swojej książce "Der
Himmel über den Menschen der Steinzeit", 1970, że ci budowniczowie tę
liczbę Pi, podział horyzontu na 360 części, " tą okrągłą wartość długości tropikalnego
roku z 365, 25 dni" ["den Rundwert der Länge des tropischen Jahres
von 365, 25 Tagen"], znać musieli. My wiemy, że te megalityczne budowle w
rejonie Morza Północnego są starsze o 1000 do 2000 lat od najstarszych
egipskich piramid. To oznacza, że te megalitowe instalacje służące
astronomicznym obserwacjom, nie pochodzą z Orientu, lecz z północno
europejskiego obszaru.
Horken w swojej książce "Ex nocte lux" z
podtytułem, "Die Bedeutung der Eiszeit für die Menschheitsgeschichte"
(Kurzfassung im Grabert- Verlag), całkiem skromnie stwierdza : "Epoka
lodowcowa stworzyła tych 'Nordmenschen'. Niósł on swoją kulturę megalityczną aż
do Indii i na Daleki Wschód." Horken opiera się na teorii Alfreda
Wegener'a o przesunięciu kontynentów, którą jak wiemy przekonywająco dowiódł,
że Północna i Południowa Ameryka od Eurazji, Afryki, Australii i później
Antarktydy przed około 300 milionami lat zaczęły się odłaczać i to od południa,
kończąc między Grenlandią, Islandią i Irlandią. Horken, dla tych ciągle jeszcze
nie wyjaśnionych przyczyn o początku i końcu ery lodowcowej, na podstawie
fizycznych doświadczeń z lodowcowym modelem, znalazł trafiające do przekonania
wyjaśnienia dla tych jeszcze ciągle niewyjaśnionych współzależności między
czasem lodowcowym i ludźmi północy (Nordmenschen).
Jest jeszcze za wcześnie (chyba już nie, p.tł.) zagłębiać
się w szczegóły. Pouczające ale są jego rozpoznania, że jak pisze, te
wydarzenia lodowcowe z każdym nowym uderzeniem lodu poszerzały nie do
przekroczenia lodowcowy rygiel między północną i środkową Europą. W ten sposób
mogła z tego żyjącego na północy człowieka, poprzez te twarde wymagania
bezlitosnej glacjalnej mechaniki, po tym ostatnim "lodowcowym
uderzeniu", ta północna rasa powstać, która po okrągłych 10,000 latach
znowu wypłynęła i odtąd w przyszłości w ponad 10,000 letnim okresie, w małych i
dużych falach, dookoła północnej półkuli - nieliczna, ale zawsze fizycznie i
umysłowo dominująca - wkroczyła do historii. Dokładniej: POZWOLIŁA HISTORII WKROCZYC. (p.Z.)To -ex oriente lux - postawiło historię na
głowie (tak Horken).
Dużo nie jest jeszcze naukowo i jasno potwierdzone, ale
pojawia się coraz więcej pojedynczych badaczy, ci autsajderzy, którzy
przedstawiają dowody nie do
zlekceważenia. Pisze więc Werner Müller w książce "Amerika, die
neue oder die alte Welt", jeżeli nawet dotyczy to zupełnie innej
dziedziny, że jakaś północna ludzka rasa osobno rozwinąć się musiała. Müller
porównuje pramity, rytuały i podobieństwa językowe amerykańskich i
euroazjatyckich kultur, i dochodzi na podstawie dużej ilości dowodów, do
doskonałej zbieżności na północy obydwu Kontynentów, daleko posuniętych
wydarzeń niż na początku się wydawało. Również i on doszedł do rozpoznania, że
podczas tego "zlodowacenia"
rozciągał się wolny od lodu i nieznanej szerokości pas od
Varanger-Fiordu poprzez Nordkap i Lofoty aż do północnego kręgu polarnego,
który te masy lodu tego Würm-Weichsel-Glaciału nie dotykały. W tej wyizolowanej
Zonie, w której przetrwały rośliny i zwierzęta, mogli też żyć ludzie. Pisze : "To
załamanie między starszym i młodszym Paleolitem jest puktem zwrotnym o dużym
wymiarze. Z tym kończącym się wewnętrznym stadium Würm-zlodowacenia, około
42,000 st.cz. pojawia się w Europie
nowy rodzaj człowieka, ten homo sapiens sapiens, który tych do tego
czasu mieszkających tu ludzi jednoznacznie przewyższał.To zajęcie zachodniej
Eurazji przez tych przodków nowoczesnych Europejczyków, bo niczym innym ci
sapiens nie są, stworzyło podwaliny historycznych form teraźniejszości
(współczesności). To kulturalne wyposażenie tych nowych przybyszy pokazuje
jednoznacznie, że pochodzą z arktycznych obszarów północnej półkuli."
Rysunki skalne z młodszego Paleolitu w miejscach
osadniczych na północ od 70 stopnia szerokości geograficznej, nawet na
Spitzberg'enie ( 700 km na północ od Nordkap), który w przeszłości połączony
był z Norwegią, WYKLUCZA ( p.Z.) że osadnictwo w Norwegii po stopieniu lodowców
następowało sprzed około 10.000 tyś. lat od południa.
Dla Müllera nie odróżnia się ta ciąle jeszcze panująca
pochodzeniowa nauka w istotny sposób od tego "biblijnego
panbabilonizmu", według Genezis 2,8, gdzie ten Ogród Eden ulokowano w
dorzeczu Eufratu i Tygrysu i skąd
konsekwentnie wyprowadza się wszystkie ludy. W związku z tym pisze dosłownie :
"Z grubsza biorąc opiera się ta Filogenetyka
(Phylogenetik) na przyjęciu istnienia jednego wąskiego związku między
człekokształtnymi małpami i ludźmi. Do tego Homogenealogicznego drzewa należą
według obowiązujących kryteriów też przodkowie wysoko rozwiniętych małp. Jest
faktem, iż coraz prymitywniejsze ludzkie modele cofa się ciągle w historii tej
ziemi, przesuwa skamienieliny Homotypów Neandertalczyka ciągle w dół i bliżej
do tych małp człekokształtnych. Wszystko wskazuje na jednego wspólnego
poprzednika, na jakiś genetyczny związek, nawet jeśli wykluczymy z tego ten
Ogród Edenu. Uporządkowywuje się stopniowo w czasie, wyłuskuje się typy tych
Antropidów Wschodniej Azji i Javy, Neandertalczyka w Afryce, Europie i tego
Sapiens, jednego po drugim, i wciska ich do jakieś ewolucji z najniższego
poziomu do najwyższego i ogranicza do tych trzech kontynentów. Amerykańskie
połacie ziemi ze względu na wszystkie rozważania dotyczące istnienia tam ludzi
odpadają, ponieważ nie można dowieść tam istnienia żadnego gatunku małp
człekokształtnych jak i najstarszych ludzi. Nikt też nie powątpiewa w to, że
ludzie dotarli tam przez tą bramę wjazdową którą jest cieśnina Beringa, mimo że
już teraz ukazanie się tego praczłowieka w 75,000 roku st.cz. nie jest więcej
wykluczone." (przypis tłum.- Pani Thomas nie znała jeszcze wyników
badań Pani Stee-McIntyre w Mexyku)
Według jego rozpoznania można faktycznie powątpiewać w to
że ten wysoko ukształtowany człowiek północy rozwinął się z jakiegoś małpiego
gatunku jakiegokolwiek afrykańskiego plemienia.
Ta północna twórcza moc, która od niepamięci ciągle na
nowo wysyłała ludzi by zakładać nowe kultury, by w nich się rozproszyć i
później przez ludzi innego pokroju i innej rasy zostać wchłonięta, jest dla nas
w odosobnionym wypadku jeszcze
całkiem niezrozumiała. My wnioskujemy tylko z dostępnych nam przeróżnych
dowodów. Ale w pierwotnym obszarze potomków tych ludzi północy, w którym w
ostatnim tysiącleciu st.cz. dominująca i wysoka kultura stała się faktem,
nacechowana jest wewnętrzną mocą, która jak wygląda, dotarła z przeszłości i
która w sytuacjach beznadziejnych, roztrzygających,- jest ciągle jeszcze żywa i
nie do wygaszenia.
Może jest ta intuicyjnie przejęta wiedza, tych odmiennego
pokroju ludzi z Orientu, o naszej niezniszczalności powodem ich - dla nas niezrozumiałej - odrazy. Ma ona
nam może stać się bardzie zrozumiała jak sięgniemy do Biblii jako źródła tego
pojęcia, który nas gatunkowo obcych weźmie poważnie,- jak pójdziemy tropem
myśli Karl'a Richter'a w jego pracy
"Licht vom Pol, die nordisch-polare Herkunft der Germanen und ihre
Dämonisierung im Zeichen des Kreuzes" (Swiatło od bieguna,to
nordycko-polarne pochodzenie Germanów i ich Demonizacja pod znakiem krzyża) ?
Na podstawie gruntownej znajomości Biblii udowadnia on,
że dla pustynnego Boga Jahwe i jego kultowych sługów, ten związek między tym
światłem Swiata i północą był od samego początku jasny i stał im wyraźnie przed
oczami. Richter dosłownie:
" Mieć to uderzające w oczy na przestrzeni stuleci
tak dokładnie przeinaczone i przeinterpretowane, uczyniło, że przy końcu - aż
do dzisiejszego dnia - ta karykatura owego Przynoszącego Swiatło coraz bardziej wbiła się do ludzkich
głów, i na tym polega ten jednorazowy historyczny wyczyn tej Jahwe-religii i
ich kapłanów, bo teologicznie da się to przeinaczenie Lucyfera - to imię
oznacza nic innego jak Przynoszący
Swiatło - dawniejszego Herosa Swiatła,
bez większych problemów przerobić i zrobić z niego kosmicznego złoczyńcę, - tego diabła (patrz Vulgata
i Łukasz 10, Vers 18)."
Człowiek czyta faktycznie w proroctwach Jeremiasza i
Izajasza, a szczególnie Izajasza 63,2 gdzie się nazywa : "Und ich stampfte
fortwährend Völker nieder in meinem Zorn, und ich ging daran, sie trunken zu
machen in meinem Grimm und ihr hervorspritzendes Blut zur Erde niederrinnen zu
lassen."A potem u Izajasza 2,2 : "I stanie się w ostateczne dni, że
będzie przygotowana góra domu Pańskiego na wierzchu gór, i wywyższy się nad
pagórkami, a zbieżą się do niej wszystkie narody."
[(przyp. tł.) Podany przez Autorkę rozdział 63, wers. 2
(Izajasz) pozostawiłem w orginalnej pisowni, dlatego, bo tłumacze Biblii
interpretowali jej text różnie, i w takiej formie, w Biblii którą posiadam, nie
występuje. Dlatego rozdział 63 (Izajasz) zacytuję od wersetu 1 do 6.. również
po to, bo warto to "słowo" poznać:
"1. Któż to jest, który idzie z Edom, w szatach
ubroczonych we krwi z Bocra ? Ten przyozdobiony szatą swoją, postępujący w
wielkości mocy swojej ? Jam jest, który mówię sprawiedliwość, dostateczny do
wybawienia."
"2. Przeczże jest czerwone odzienie twoje ? a szaty
twoje jako tego , który tłoczy w prasie ?" (winnej, p.tł.)
"3. Prasę tłoczyłem Ja sam, a nikt z ludu nie był
zemną; Ja mówię, tłoczyłem nieprzyjaciół w gniewie swym, i podeptałem ich w
popędliwości mojej, aż pryskała krew mocarzów ich na szaty moje; a tak wszystko
odzienie moje spluskałem"
"4. Albowiem dzień pomsty był w sercu mojem, a rok*
odkupionych moich przyszedł."
"5. Lecz gdym widział, że nie było pomocnika, ażem
się zdumiał, że nikogo nie było, coby mnie poparł, przetoż mi wybawienie
sprawiło ramię* moje, a popędliwość moja, to mię podparła."
"6. I podeptałem narody w gniewie swym, a opoiłem je
w zapalczywości mojej, i uderzyłem o ziemię mocarzy ich." k.cyt.]
Ponieważ Biblia, to "Słowo Boga" w jej całości
jest dla chrześcijan nietykalna w jej zawartości ("prawdzie"),
możliwe że nie kładą specjalnego znaczenia na ciężar gatunkowy, na szczegóły,
są rzadko krytyczni i niedowierzajcy jeżeli w ogóle kiedykolwiek tą całą
książkę przeczytali. Nieznajomość, niewiedza, obojętność wyznawców, można by
prawie powiedzieć tych "Mitläufer" (tych którzy załapali się w biegu) chrześcijańskiego kościoła,
pozwalają temu zmruszałemu budynkowi ciągle stać.
Kiedy wreszcie będą myślący ludzie wewnętrznie tak wolni,
że ten balast powiązania z obcym, tak, z wrogimi wartościami, wyrzucą nareszcie
za burtę i zaczną tylko podążać za własnym sumieniem ?
Ta trauma - ex oriente lux - ma tylko tak długo nad nami
władzę, jak długo będziemy na to pozwalać.
Odkrycia bez powiązania i wyłączność roszczeń tej
judeo-chrześcijańskiej religii zagradzają
ciągle jeszcze pole widzenia na wyjątkową kulturalną twórczość
indogermanizmu, którego duchowo-historyczną wielkość, poprzez z powrotem
zdobytą wiedzę praw natury, z których wyszła cała ludzka twórczość, co powoli
sobie uświadamiamy i co zwyczajnie samo się wciska. W kraju pochodzenia pewien
Goethe ukoronował to tysiącletnie duchowe zmaganie poprzez utrwalone słowo we
Fauście. Ten niemiecki język- prajęzyk - osiągnął w tym dziele najwyższą moc wypowiedzi : "Człowiek
świadomy swojego końca, nigdy mimo tego się nie poddaje, jest tym przepojony,
ciągle do tego dążyć,- się trudzić".
Od nas zależy zapis naszych największych z tą poszerzoną
wiedzą naszego czasu, o czym pewien Konrad Lorenz w istotny sposób współdecydował,
przeformować w przyszłościowo-wskazującą drogę, która poruszać się będzie ponad
tym ciągle jeszcze obowiązującym władczym myśleniem. Przetrwało tylko to
ponadczasowe, od początku wyrośnięte, zgodne z prawami natury, z którym nigdy
historyczno-duchowy rozwój nie może zerwać.
Ten przesiągnięty głębokimi mądrościami i wrażliwy
Indoeuropejczyk,- został tym narzuconym nam przez tysiąclecia Dualizmem,- przywalony.
Jest nieomal nie do pojęcia i zrozumienia, jaka nie do
wyczerpania moc wyrosła z tego pojedynczego bycia człowieka na swoim
pragruncie, z tej ziemi z której wyrósł, którą formował, ukształtował, po tak
długim czasie jeszcze żywa, mimo utraty ludzkiej substancji w ostatnich dwóch
wojnach toczących się na europejskiej ziemi. Jesteśmy głęboko poruszeni tą
wychodzącą mocą z ludów Wschodniej Europy, która dokonała w elementarny sposób
przełomowego przewrotu. (...)
Dwa światy zmagają się ze sobą od tysiącleci od
uświadomienia sobie tego Orientu, jaka moc z tej całości, tej zdrowotności
Praeuropejczyka, Indoeuropejczyka a szczególnie Germanina może wyrosnąć:
narodowe myślenie z jednej strony i internacjonalne marzenia o równości.
-Ex oriente lux -, wręcz szyderstwo, w obliczu tej wiedzy
o prawdziwych ludzkich wartościach, które rozwinąć się mogą tylko same na
unarodowionej ziemi, po stuleciach i tysiącleciach owocują, bo wszystko
odziedziczone, w szlachetności umyślnie hodowane, kiedyś rozkwita, napiera do
dojrzałości. Też ten zmysł do tego co wysokie, wspaniałe, do wierności i
honoru, ta głęboka duchowość, która z tej niezłomnej całości z bardzo
uzmysłowionego człowieka emanuje,wyrosła na przestrzeni tysiącleci z naszej
ziemi, nie zakrzepła, nie została przejęta z obcych kręgów kulturowych. Jakie nie docenianie elementarnych
sterujących życiem prawd !,- które więcej jak tysiąc lat temu prawie że zostały
wymazane przez to wprowadzające w błąd słowo o -ex oriente lux-.
Jesteśmy tylko ogniwem, do dzisiaj jednak tym ostatnim,
jednego długiego, długiego łańcucha, który duchowo jak i w zgodzie z naturą od niepamięci stworzyliśmy,
i poprzez pojedyncze ogniwa wydobyliśmy te wieczne wartości. Jest naszym
obowiązkiem na tym bezpiecznym gruncie, tej wiedzy o naszej własnej kulturze od
pradawna, w naszych zmaganiach o duchową przewagę naszego rodzaju ludzkiego nie
ustawać. - Ex oriente lux-, wmawiana rzeczywistość, umyślne błędne sterowanie,
świadome odrywanie od naszego własnego początku, pomyłka naszych najlepszych,
muszą zostać wreszcie przezwyciężone.
"Christ ist Zeit", nazywa się w pewnym wierszu
napisanym przez Ilse Arnheiter, a więc nie jest nieskończonością, jest
ograniczony w swoim wpływie, też na nasze całościowe myślenie. Węgierski język,
rozwijający się na "Kulturboden" Gotów i Gepidów, posiada dla dwóch
życiowo ważnych pojęć tylko jedno słowo: Całość oznacza też zdrowie.
Niech naszemu niemieckiemu narodowi znowu wyrośnie
Zdrowie z Całości jego germańskich korzeni !
Imke Thomas.
Wykład w Kręgu Wielbicieli Ulrich'a von Hutten Pichl 1989r,
tłumaczył:
Tezlav von Roya.