Istnieje
nieprzebrana ilość publikacji zajmujących się tym Zakonem. Wszystkich poddanych
historycznej reedukacji, tych "prawomyślnie" już myślących, do
tych obwieszczeń odsyłam. Tutaj
żadnego duchowego pokarmu w sensie propagandowej "wiedzy" i jej
potwierdzenia,- nie znajdą. Sama nazwa "Templerorden" (zakon
Templariuszy) wywodzi się od "Tempel" (ł. templum ), określenia
jednoznacznie związanego z miejscem niechrześcijańskiego kultu. Takim miejscem
była też "świątynia" na wolnym powietrzu n.p. święty Gaj porośnięty
wiekowymi dębami lub Kromlech, również słowiański Chram. "Swiątynia Salomona" w
chrześcijańskim przekazie nazywana
jest Tempel, nawet w Berlinie jest dzielnica Tempelhof której nazwa może wywodzić się od
Templariuszy, ale też od miejsca kultu Germanów, bo w końcu "Tempelhof" to nic innego jak
dziedziniec świątyni, czyli obszar, w pewnym sensie, równy "świętemu
Gajowi". Jak ktoś oczekuje,
że podeprę moje rozpoznania "niezbitymi" dowodami to się rozczaruje,
nigdy nie przyszło mi do głowy by cokolwiek udowadniać, po prostu i zwyczajnie
kojarzę wydarzenia, a to czy harmonizują one z ogólnie narzuconym tokiem
myślenia gówno mnie obchodzi. Istnieje szereg poszlak, a nawet dokładnych rozpoznań, iż Templariusze
(nazwa ta przylgnęła do nich PO powrocie z Palestyny, prawdziwa ich nazwa
brzmiała "milicja Chrystusa")
nie zostali powołani po to
by być ZAKONEM w sensie stricto, to znaczy, wspierać
kościół katolicki ideologicznie lub propagandowo, chronić pielgrzymów w
Palestynie etc....etc...,- jak później ich rzekome zadania propagowano,- lecz
po to by wykonali konkretne zadanie w Palestynie na zlecenie tajnej
organizacji (Zakonu?),-
"Prieure de Sion" ! Organizatorem tego całego przedsięwzięcia był
Peter von Amiens, wychowawca i mentor Gottfried'a von Bouillon,- który został
późniejszym (nieoficjalnym) królem Jerozolimy po jej zdobyciu w 1099r. Kiedy
papież Urban II oficjalnie w 1095
r. wezwał do wyprawy krzyżowej by "wyrwać" z rąk mahometanów
"grób Jezusa" i "Swiętą Ziemię" był Peter von Amiens
najgłośniejszym propagatorem takiej wyprawy. Można spokojnie wyjść z założenia,
że nie kierował się fanatyczną religijnością lecz politycznym wyrachowaniem. W
przeciwieństwie do przywódców Templariuszy, osoby skupione wokół Peter'a von
Amiens nie są z nazwiska znane, musiało się jednak to towarzystwo składać z
osób wybitnych, arystokratów, zainteresowanych tym by ponownie powołać na tron
dynastię Merowingów, która wprawdzie w 8 wieku została jego pozbawiona ale nie
wymarła do dnia dzisiejszego. Gotfried von Bouillon należał do potomków
Merowingów, dynastii w której - jak wieść niesie- płynie krew potomków Jezusa. A
to, czy mamy do czynienia z legendą lub prawdą i czy ewentualnie jesteśmy gotowi w to uwierzyć jest w tej chwili bez znaczenia. Istotne
jest czy Peter von Amiens i jego supertajne bractwo dysponowali w tej materii
jakąś wiedzą, względnie rozporządzali pełnymi czy fragmentarycznymi dokumentami
które taką wersję potwierdzały ? Niewątpliwie tak, ale ten ostateczny dowód w
ręku nie mieli i dlatego wysłali tę "milicję Chrystusa" w liczbie 9
osób do Jerozolimy, po to, by odszukali te brakujące informacje. Dużo kwestii
związanych z Templariuszami jest owiane mgłą tajemniczości i mistycyzmem.
Powołam się na jeden przykład : jak było możliwe, że z 9 mężczyzn (rycerzy?) wysłanych w tajnej misji do Jerozolimy powstał w
krótkim czasie potężny Zakon , niezmiernie bogaty i
wpływowy,"potrząsający" królami w całej Europie, i podobnie jak
szybko powstał równie szybko
zniknął z kart historii ? Istnieje tylko jedna odpowiedź: ponad samym Zakonem
istniała tajna egzekutywa która podejmowała wszystkie decyzje, czyli,-
"Prieure de Sion" ! Oczywiście że to "biuro polityczne"
istniało i.... istnieje! Kilku
jego członków było nawet na pogrzebie Abbe Sauniere, a Ci z przed około 900 lat
celowo zadecydowali, że tych dziewięciu specjalistów od "kreciej
roboty", zamieszkają w Jerozolimie
w skrzydle pałacu króla Balduin'a I które zbudowane było na fundamentach owej
"Swiątyni Salomona". Przedsięwzięcia tego rodzaju i o takim zasięgu
nie planuje i nie podejmuje się na pustą gębę, a już w żadnym przypadku bez
konkretnych powodów, które to znowu musiały zostać zainspirowane czymś
wiarygodnym. A więc czym? Istnieją tylko dwie możliwości, albo pielęgnowanym
przez pokolenia tajemnym przekazem ustnym, albo czymś konkretnym którym była zwinięta rola z przekazem PISEMNYM
, podobnym tym z Qumran. Peter von Amiens znał z pewnością obie wersje które
się pokrywały, czyli miał w ręku mocną wskazówkę na to, by ten ostateczny dowód
z ziemi jerozolimskiej wyłuskać. Podobnym tym z Qumran ?,- a jak ! Te role z
Qumram nie schowano w różnych zakamarkach st.ery, jak na chama próbują wciskać
współcześni ortodoksyjni badacze reprezentujący kościół katolicki i badacze
izraelscy, tylko w przedziale czasowym od 1 do 70 lat n. ery! Do tego dochodzi,
że autorzy textów z Qumran, kimkolwiek byli (Esseńczykami?), stali w opozycji
do dynastii królewskiej arabskiego pochodzenia rządzącą w Palestynie i
powołanej na tron przez okupantów, czyli Rzymian i, co należy szczególnie
podkreślić, w opozycji do żydowskiej kasty kapłańskiej zawdzięczającej swój
awans dynastii Herodów i współpracującej sćiśle z zaborcami, co jednoznacznie
wynika z analizy udostępnionych już qumrańskich textów. Ci ostatni w oczach
owych, jak pielęgnuje się dzisiaj ich nazywać, "Esseńczyków", byli nikim innym jak ZDRAJCAMI
sprawy.... no, ale czyjej ? Oczywiście
że nie tej żydowskiej, w powszechnym dzisiaj rozumieniu, tylko jerozolimskich
powstańców walczących z okupantami i ich
współpracownikami,- tymi
nadanymi z urzędu
Arcykapłanami. Również dlatego, bo
nie można zaliczyć wszystkich ówczesnych mieszkańców Palestyny do Zydów, mimo że tak jednoznacznie do
przestrzegannia tego (mojżeszowego?)
PRAWA nawoływali. Wynika to zresztą z wypowiedzi samego Jezusa: "Jestem posłany tylko do owiec
zaginionych z domu Izraela" (Mateusz 15,24). Ten głęboki konflikt między
częścią jerozolimskiej elity popierającej dynastię Herodów, a zatem okupacyjną
politykę Rzymian z jednej strony, oraz jerozolimskimi patriotami z drugiej
strony, rozgrywał się na dwóch płaszczyznach: teologicznej i zbrojnej. W obu
przypadkach obóz narodowy poniósł klęskę. Zburzono Jerozolimę i Tempel, a
faworyt Rzymian i współpracownik Arcykapłanów, Saulus, (Paweł) założył nową
religię,- która była jedynym wyjściem dla "żydowskiej" elity.
Konsekwencją tych wydarzeń były prześladowania ( n.p. zabicie "brata
Pana"-Jakuba gorącego obrońcy starożytnego PRAWA, przez uległych Rzymowi Arcykapłanów-kolaborantów), które zmusiły
przywódców "Esseńczyków" do reemigracji. Tym sposobem niektóre pisma
( role) trafiły do Europy, a konkretnie do południowej Francji (Langwedocji).
Przedstawiłem te wydarzenia w ogromnym skrócie po to, by ułatwić zrozumienie
działalności Peter'a von Amiens & Co. Po powrocie Templariuszy z Palestyny
rozrósł się ten zakon do niebywałych rozmiarów, dysponował ogromnym bogactwem,
a jego członkowie "opluwali krzyż i deptali go nogami", czy, jak
zeznał jeden z tego bractwa,
podczas przyjęcia go do zakonu powiedziano mu: "Wy wyznajecie
fałszywą wiarę, bo on (Chrystus) jest w istocie fałszywym prorokiem. Wierzcie
tylko w Boga który jest w niebie, nie w niego", jak zapisano w protokołach inkwizytorów po 13 październiku
1307, dniu w którym z rozkazu Filipa Pięknego, współpracującego ręka w rękę z
papieżem, większość Templariuszy we Francji aresztowano. Nie pozostają więc
żadne wątpliwości co do tego, że stosunek Templariuszy do Jezusa w żadnym
wypadku nie pokrywał się z nauką głoszoną przez kościół rzymski. Akcja ta, poza
rozbiciem samego zakonu Templariuszy i spaleniu żywcem na stosie ich Wielkiego
Mistrza, Jacques de Molay, w gruncie rzeczy nic nie dała, dokumenty i pisma, a
także ogromny skarb materialny nie znaleziono do dzisiaj. Istnieli więc
ludzie którzy w porę wszystko
zabezpieczyli, nimi mogli być jedynie Ci którzy Templariuszami sterowali i o
tej akcji wiedzieli,- czyli tajny zakon
zwany dzisiaj ""Prieure de Sion" ! Nie wszyscy
Templariusze ale wpadli w sieci Filipa, a tymi byli też zakonnicy z Bézu,
miejsca leżącego niedaleko Rennes le Chateau. W tym miejscu należy cofnąć się
cokolwiek w czasie, jednym z najbardziej zasłużonych Wielkich Mistrzów Templariuszy był Bertrand de
Blanchefort, arystokrata z Languedoc powołany na tę posadę w 1153, który
sprowadził w okolicę Rennes górników z Niemiec,- po co ? Dużo legend krąży na
ten temat. Ta najprawdopodobniejsza brzmi: zbudowali w skałach trudno dostępny i trudny do wykrycia SEJF.
W czasie kiedy Filip rozprawiał się z zakonnikami, Ci przebywający w klasztorze
w Bézu cieszyli się doskonałym zdrowiem pod opieką niejakiego Seigneur'a de Got
i uwaga!,- urzędujący wówczas papież z domu Bernard de Got, a z racji
wykonywanego zawodu, Klemens V, pochodził
z rodziny Blanchefort, mianowicie jego matka nazywała się Ida de Blanchefort. Ostatnią z tego rodu była nie kto inna tylko Marie de
Blanchefort pochowana na cmentarzu w Rennes le Chateau i z którego to nagrobka
Abbe Sauniere usunął wszystkie napisy. Podobnie zrobił Boudet na cmentarzu w
Rennes Le Bains. Można więc z całym spokojem przyjąć, że KlemensV był w to
misterium wtajemniczony, i z tego tytułu Templariusze z rejonu Rennes le
Chateau cieszyli się jego względami,- byli pod jego ochroną bo należeli do
strażników "św. Grala", pilnie strzeżonej tajemnicy. Wydaje się to nielogiczne- ale jest !,-
co innego znać tajemnicę a co innego odwalać zwyczajną "papieską
robotę." Na koniec warto by
postawić pytanie: czy tych "dziewięciu" opróżniło dokumentnie skrytki
"Esseńczyków", założonych
przez nich w podziemiach "Salomonowej Swiątyni"?, wygląda że
nie, współcześni archeolodzy odnaleźli
tunele które wydrążyli Templariusze, nie pozwolono im jednak dalej
grzebać ze względów "religijnych", jak oficjanie podano do
wiadomości, nieoficjalnym powodem jest jednak strach przed niekontrolowanym dotarciem do
szokujących wiadomości które dzisiaj trudno byłoby zataić przed światową opinią
społeczną. Nie jest to jednak powód do niepokoju, istnieje szereg innych
możliwości dotarcia do ukrywanych, czy nie nagłaśnianych wydarzeń z dalszej i
bliższej przeszłości, zakładając naturalnie, że tego chcemy. Tym którym udziela
się niepokój innego rodzaju-strach przed POZNAWANIEM-zalecam, by w tym miejscu
przestali czytać, ponieważ dalsza część moich rozważań to rewizjonizm
"pur",-czyli autentyczna i czysta "herezja", względnie, jak
ujmują to dzisiejsi nauczyciele motłochu: (że)"nie
może czegoś być, co być nie powinno!"
T.v.R.