Do panów moderatorów.
Nauka nie jest, jak wielu o niej
sądzi, nagromadzeniem teorii które sobie paru „specjalistów”, według ogólnie
przyjętych przez nich reguł i swoich umiejętności wymyśliło.
Nie jest nią już w ogóle tym,
czym paru wybranych (chciałoby się napisać,- wybrakowanych) czy
„uznanych autorytetów” w swoich kanonicznych tekstach się trzyma i po
świecie rozprowadza. Nauka nie jest w żadnym wypadku określoną naukową
trwałością, jest procesem uzyskiwania rozpoznań i to otwartym procesem, który
nie dąży do żadnego specjalnego celu i nie dochodzi do żadnego końca. Proces
ten sterowany jest przez parę prostych reguł, które nie dopuszczają żadnych
wyjątków : każda idea jest mile widziana. Każda idea musi się każdego czasu
poddać krytyce. Każda idea jest ważna tylko tak długo, dopóki inna przekonywująca
idea ją nie przezwycięży ( lub wchłonie). A więc nie istnieją w nauce żadne
prawdy absolutne: wszystko co ma zostać uznane za prawdę musi zostać wyłożone
na stół i poddane ogólnej debacie. Tym samym nie ma też żadnych ostatecznych
autorytetów. Zaden papież, żaden prorok, żaden król filozofów, żaden dyktator,
żaden parlament i żaden noblista czy aktualny rząd nie mają w tej
nieustannie trwającej debacie ostatnie słowo. Ta krytyczna debata jest
specyficzna, z tego względu właśnie, bo dotyczy typowego naukowego rodzaju,
opartego na pozyskanym rozpoznaniu. Jej podstawowymi filarami są: twierdzenie
musi byś w sobie logiczne, wolne od sprzeczności i do sfalsyfikowania, - to
znaczy, musi się dopuścić systematyczne poszukiwanie kontrargumentów i po tym wyjść
z tego testu zwycięsko. Tak, i tylko tak mogą zostać wyłonione
obiektywne, obowiązujące uniwersalne prawdy. Zajadłym wrogiem nauki jest
fundamentalizm.
„Fundamentalizm nie jest żadnym
określonym światopoglądem czy wyznaniem religijnym (sekciarstwem). Jest
on typowym stanem umysłu opierającym się całkowicie na narracji
(opowiadaniach), który zna głośne odpowiedzi, ale nie dopuszcza żadnych pytań.
Fundamentaliści są w podwójnym znaczeniu niezmienni: nie są gotowi zajrzeć
prawdzie w oczy i przyznać się do tego że są w błędzie. Odwrotnie z nauką, jej
styl to nieograniczony sceptycyzm: wszystko może być fałszywe (nieprawdziwe).
Wszystkie argumenty muszą otrzymać w
tej debacie swoją szansę, też te dziwne [(osobliwe) które być może kiedyś
takimi dziwnymi nie będą)], nawet te, które faktycznie albo pozornie sprawiają
wrażenie zagmatwanych czy niezrozumiałych ( bo nikt nie może na wyrost
decydować, że jakiś argument jest dziwny). To, że wszystkie argumenty powinny
bez przeszkód i ryzyka dla głowy i karku zostać przedstawione, jest ich
życiowym eliksirem.
Ten opis naukowych pryncypiów jest
jednoznaczny i przekonujący. Jak przyjrzymy się jednak rzeczywistości w której
żyjemy, i tym t.zw. autorytarnym „naukowym badaniom historycznym“, to
okazuje się, że żyjemy w świecie mataczy, szachrajów i oszustów,- ponowie
moderatorzy!
Ten system jest po prostu
skończony - politycznie i gospodarczo. Co ma w nim jeszcze
zaskoczyć ? Czyżby miał nim być - duch bezmózgowców i
pojawiające się upiory?
T.v.R.