Dr.Bogdan Musiał

„Rozstrzelać Elementy Kontrrewolucyjne”

(fragmenty)

 

III

Sowiecka polityka gospodarcza i jej następstwa

 

Celem sowieckiego komunizmu było zbudowanie sprawiedliwego po­rządku społecznego na fundamencie nowych struktur gospodarczych. Po rewolucji i ustanowieniu nowej władzy przystąpiono zatem do likwidacji starego, kapitalistycznego systemu ekonomicznego i społecznego, bo­wiem dopiero na jego gruzach można było wprowadzać nowy, sowiecki

porządek.

Przedwojenna Polska, a szczególnie jej wschodnie obszary, była krajem przede wszystkim rolniczym, o dość słabo rozwiniętym przemyśle, dlate­go właśnie to polityka agrarna odgrywała decydującą rolę w sowieckich planach gospodarczych na byłych Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej. Docelowo przewidywano wprowadzenie pełnej kolektywizacji wsi, jednak komuniści z własnego doświadczenia wiedzieli, że chłopi -niezależnie od narodowości -są do swojej ziemi bardzo przywiązani. Dlatego zdecydo­wano, że nowe struktury gospodarcze w rolnictwie wprowadzać się bę­dzie stopniowo: na początek wywłaszczono wielkich posiadaczy ziem­skich, przeważnie Polaków, oraz polskich osadników, którzy byli nielubia­ni, a czasami wręcz znienawidzeni przez miejscowych ukraińskich czy białoruskich chłopów. Ludzie ci byli najczęściej deportowani, więzieni al­bo nawet mordowani, a ich własność parcelowana i rozdzielana między biednych okolicznych chłopów. Tym sposobem Sowieci zyskali wielu zwo­lenników wśród białoruskich i ukraińskich chłopów oraz robotników rol­nych. Te "przekształcenia własnościowe" przeprowadzano w atmosferze społecznego i narodowościowego rewanżu, ze zwykłą w podobnych ra­zach brutalnością, o czym będzie dalej jeszcze mowa.

 

Z początkiem roku 1940 rozpoczęto realizację następnego etapu re­form: stosując "łagodne" metody perswazji, takie jak presja propagando­wa i naciski ze strony administracji, rozwinięto szeroko zakrojoną kam­panię na rzecz kolektywizacji, która -aż do czasu napaści niemieckiej ­nabierała stopniowo coraz większego rozpędu. W jej trakcie starano się nakłonić chłopów do "dobrowolnego" przystępowania do kołchozów. Komuniści nie zdecydowali się wtedy na zastosowanie bardziej ',skutecz­nych" i radykalnych środków nacisku, to znaczy masowego terroru, i ten brak "pryncypialności" spowodował, że wynik samej kampanii, jak i pro­wadzonej przy okazji ideologicznej indoktrynacji okazał się dość mizer­ny. Chłopi stawiali najczęściej bierny, a częściowo także aktywny opór i Sowieci nadal -mimo że okupacja trwała już 21 miesięcy i założono pierwsze wzorowe kołchozy -nie byli w stanie go złamać. Do czerwca 1941 roku na ziemiach włączonych do Białoruskiej Republiki Sowieckiej skolektywizowano zaledwie 6, 7 procenta ziemi rolnej, a na terenach Ukrainy Zachodniej -13 procent.

Skuteczniej przebiegała nacjonalizacja przemysłu, handlu i usług. Najpierw upaństwowiono większe fabryki i przedsiębiorstwa. Następ­nym krokiem było znacjonalizowanie drukarni, elektrowni, hoteli, ka­mienic czynszowych, zakładów komunalnych, ubezpieczalni, szkół i in­nych instytucji o charakterze edukacyjnym, szpitali, aptek, banków, kas oszczędnościowych, sanatoriów, obiektów kultury -takich jak teatry, ki­na, biblioteki, muzea -a także basenów i innych obiektów sportowych, jak również większych zakładów handlowych i usługowych. Łącznie upaństwowiono 3918 przedsiębiorstw i instytucji. Nowy system ozna­czał także likwidację prywatnych zakładów rzemieślniczych, spółdzielni i zrzeszeń: w ich miejsce powstały spółdzielnie produkcyjne według wzo­ru sowieckiego, które przejęły mienie swych poprzedników.

            Sowieci dokonali także szeregu istotnych, bardzo radykalnych zmian w sektorze publicznym. Wprowadzono prawo sowieckie, na straży które­go stanęły nowe instytucje sądownicze, zastępując dotychczasowe polskie.

W tym celu z ZSRR przyjechali nowi urzędnicy: sędziowie, prokuratorzy. Zadania polskiej policji przejęła Milicja, w której na stanowiskach kierow­niczych dominował personel oddelegowany z NKWD oraz odpowiednich formacji z ZSRR, a miejscowi odgrywali jedynie podrzędną rolę wykonaw­ców. Podobne zmiany zaszły w więziennictwie, a także we władzach państwowych i municypalnych; nie ominęły one nawet poczty i kolei. Za­zwyczaj wymieniano obsadę w całości lub przynajmniej na szczeblu kie­rowniczym, jeżeli trudno było znaleźć od razu nowy, odpowiednio wykwa­lifikowany personel -na przykład na kolei lub w służbie zdrowia. Osoby aktywne politycznie, gospodarczo albo społecznie w przedwojennej Polsce z miejsca traciły swoje stanowiska; w większości przypadków obsadzano je następnie "swoimi" ludźmi przysłanymi z ZSRR. Miejscowych chętnych do współpracy z Sowietami zatrudniano na średnich i podrzędnych szcze­blach hierarchii, w tym także niższych posadach kierowniczych. Z reguły nie byli to Polacy.'

Równolegle do tych działań, przekształcających prawie wszystkie dziedziny życia gospodarczego i publicznego, tworzono nowe instytucje albo powiększano stare. Rozrastał się aparat terroru -NKWD, Milicja i więziennictwo; znacjonalizowane zakłady rzemieślnicze, spółdzielnie produkcyjne i kołchozy, zakłady przemysłowe i handlowe otrzymywały nowe struktury administracyjne. Także w partii komunistycznej i jej od­gałęzieniach, takich jak Komsomoł, w związkach zawodowych i aparacie propagandy powstawały zupełnie nowe miejsca pracy i stanowiska kie­rownicze. Wszystkie te instytucje miały duże zapotrzebowanie na perso­nel biurowy i kadry kierownicze, które Sowieci rekrutowali z pewnych i chętnych do współpracy miejscowych, najważniejsze stanowiska zare­zerwowane były jednak dla fachowców z ZSRR.

Sowietyzacja fatalnie wpłynęła na ekonomię. Dotychczasowa, jako tako funkcjonująca gospodarka rynkowa została zniszczona i zastąpiona gospo­darką planową. Cechowały ją skrajny etatyzm, centralizm i biurokratyza­cja, inercja i niekompetencja, korupcja i kumoterstwo, braki w zaopatrze­niu, marnotrawstwo majątku i kapitału. Oczywiście towarzyszyła temu pro­paganda sukcesu, który istniał jednak wyłącznie na papierze. Sowiecka niegospodarność bardzo szybko stała się odczuwalna dla szerokiego ogółu, przede wszystkim przez złe zaopatrzenie w podstawowe artykuły żywno­ściowe i inne niezbędne do życia środki. Na początku sądzono, że po części kłopotom winny był chaos wojenny, z czasem okazało się jednak, że ko­muniści nie byli w stanie poradzić sobie z tymi problemami. Przeciwnie, sytuacja coraz bardziej się pogarszała: przed sklepami ustawiały się długie kolejki, w których trzeba było wystawać całymi dniami, żeby cokolwiek ku­pić. Towary drożały, kwitł czarny rynek.

Cała ta sytuacja kompromitowała nowe władze. Niezadowolenie ro­sło nawet wśród tych, którzy początkowo przychylnie witali nowy sys­tem. Wielu z nich coraz mocniej tęskniło za starymi, polskimi czasami, przede wszystkim właśnie z powodu stale pogarszającej się sytuacji go­spodarczej.' W raporcie NKWD dotyczącym nastrojów i sytuacji ogólnej cytowana jest wypowiedź zadenuncjowanego chłopa spod Białegostoku, który miał powiedzieć: "Za czasów polskiej władzy mieliśmy wszystko, towarów było tyle ile zapragniesz, w sklepach można było dostać wszyst­ko, a jak wprowadzono władzę sowiecką, to ona z miejsca wszystko ode­brała, nie pozostawiła niczego, ani towarów, ani chleba, ani mięsa". W tym samym dokumencie przytacza się wypowiedź wiejskiego nauczy­ciela: "Nauczyciel wsi Rożki, rejonu Świsłocz, Ryżewski, 7 grudnia 1940 w dyskusji z naszym informatorem stwierdził: «Nakazano nam omówić z uczniami list napisany w imieniu narodu białoruskiego do tow. Stalina, i oto kiedy czytasz fragmenty, gdzie powiedziano, że Białorusini za cza­sów władzy polskiej żyli pod jarzmem panów, w nędzy i głodzie, a obec­nie, za władzy sowieckiej naród żyje wesoło i szczęśliwie, to te słowa wzbudzają u dzieci śmiech, ponieważ one wiedzą, że wcześniej za rzą­dów polskich oni żyli wesoło i radośnie, a obecnie przy Sowietach w nę­dzy i głodzie, ponieważ teraz niczego nie ma, i dlatego nie mogę opowia­dać dzieciom o Sowietach, bo mi sumienie nie pozwala»"

IV

Wpływ sowietyzacji i terroru na poszczególne narodowości i ich relacje

 

Po zajęciu Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej sowieccy "wyzwolicie­le" natychmiast przystąpili do instalowania ustroju komunistycznego. Jak już powiedzieliśmy, żeby umożliwić zbudowanie nowego porządku społecznego zgodnie z sowiecką metodyką należało jednak najpierw zbu­rzyć dotychczasowy ład. Służyły temu wypróbowane już w ZSRR sposo­by, to jest systematyczny i brutalny terror. Poszczególne grupy narodo­wościowe, z których składało się społeczeństwo Kresów, w różnym stop­niu ucierpiały wskutek tych prześladowań. Spróbuję teraz dokonać wstępnej rekonstrukcji skutków samego terroru oraz postępującej sowie­tyzacji dla poszczególnych grup ludności oraz ich wpływu na stosunki między narodowościami.

 

LUDNOŚĆ POLSKA

W pierwszych miesiącach sowiecki terror najmocniej uderzył w Polaków. Co prawda jego ofiarami padali w tym okresie także Ukraińcy, Żydzi (w szczególności syjonistyczni przywódcy i działacze Bundu) , a także Biało­rusini, lecz w ich przypadku dotyczyło to raczej pojedynczych osób albo nie­wielkich grup i nie osiągnęło rozmiarów terroru stosowanego wobec Pola­ków. Podczas tych prześladowań funkcjonariusze sowieccy otrzymywali wsparcie ze strony ludności niepolskiej -przede wszystkim komunistów, przeważnie żydowskiego, ale także białoruskiego i ukraińskiego pochodze­nia, jak również białoruskich i ukraińskich chłopów. Ci ostatni rozliczali się w ten sposób z wielkimi posiadaczami ziemskimi i polskimi osadnikami. W tych pierwszych miesiącach okupacji zasięg terroru pokrywał się nie­rzadko z ujawnioną wtedy kolektywną potrzebą zemsty etnicznej niepo­lskich grup narodowościowych.

Stosunki polityczne, socjalne, gospodarcze i etniczne panujące na Kresach spowodowały, że dużą część ludności polskiej Sowiety z góry za­klasyfikowały jako swych wrogów. Przegrana wojna i wkroczenie ZSRR oznaczały dla Polaków katastrofę narodową, a często i osobistą. Wszyscy urzędnicy państwowi stracili w jednej chwili pracę i znaleźli się w pierw­szej grupie aresztowanych i deportowanych. Właściciele fabryk i przed­siębiorstw oraz ziemianie zostali wywłaszczeni i często również deporto­wani lub aresztowani. Osadnicy polscy, którzy w latach 20-tych i 30-tych osiedlili się we wschodnich województwach Polski, zostali wraz z rodzi­nami wywiezieni na Syberię. Wielu z nich straciło tam życie.

Nieudana próba zorganizowania ruchu oporu doprowadziła do tego, że tysiące Polaków, którzy do niego należeli lub go popierali, dotknęły re­presje. Generał Rowecki, komendant główny ZWZ-AK, pisał w listOpa­dzie 1940 roku:

„Na terenie okupacji sowieckiej praca jest znacznie trudniejsza niż w Generalnej Guberni. Wynika to przede wszystkim z tego, że bol­szewicy rozporządzają znaczenie liczniejszym aparatem policyj­nym, rozumieją język polski i mają dużą pomoc elementu miejsco­wego: Ukraińców, Białorusinów a przede wszystkim Żydów -ma­ją też dużo zwolenników wśród młodzieży, którą faworyzują i dają jej posady. [...] Społeczeństwo polskie jest stamtąd w dużej części wywiezione, zwłaszcza inteligencja.

Jedynie poszczególni przedstawiciele inteligencji technicznej, jak choćby fa­chowcy zatrudnieni na kolei, czy nieliczni wykwalifikowani robotnicy prze­mysłowi, a także lekarze - o ile nie zostali uznani za "elementy kontrrewo­lucyjne" -pozostali na swoich posadach, w związku z czym ominęło ich aresztowanie, wywiezienie czy wręcz likwidacja. W każdym przypadku

musieli się przy tym podporządkować urzędnikom sowieckim, którzy zaję­li najistotniejsze stanowiska kierownicze. Dobrze sytuowane polskie rodzi­ny musiały opuszczać swoje mieszkania i domy, z reguły pozostawiając ca­łe ich wyposażenie, gdyż odtąd służyły one napływającym funkcjonariu­szom sowieckim. Ci ostatni odkryli bowiem właśnie, że u Polaków można zaopatrzyć się we wszystkie dobra, które w ZSRR były nieosiągalne."

Wszelkie polskie stowarzyszenia, organizacje, związki i partie zostały rozwiązane, a zatrudnieni tam urzędnicy zwolnieni. Dyskryminowany był polski język i kultura. Pomniki i tablice pamiątkowe demontowano lub niszczono. W Białymstoku pomalowano czerwoną farbą pomnik Piłsud­skiego i wyszydzano go. Zniszczone zostały groby poległych w wojnie pol­sko-bolszewickiej 1920 roku, a nawet Pomniki Nieznanego Żołnierza. Ze wszystkich instytucji usunięto znak orła białego. Polskie pomniki i sym­bole narodowe zastąpiono sowieckimi.

Jednym słowem: z uprzywilejowanego, pewnego siebie narodu, posiada­jącego własne państwo, Polacy zostali nagle zdegradowani do pozycji dyskry­minowanej, prześladowanej i upokarzanej grupy etnicznej. Wystarczał do­nos, by zostać aresztowanym lub deportowanym. Wielu Ukraińców, Żydów czy Białorusinów mogło się teraz "odegrać" i niemała ich liczba wykorzysty­wała tę okazję, wyśmiewając, poniżając i denuncjując Polaków. Chciano im wreszcie "utrzeć nosa". Do tego dochodziły silne nastroje antypolskie istnie­jące w ZSRR przed 1939 rokiem, które po wybuchu wojny jeszcze się nasi­liły. Polacy należeli do tych narodów, którym Stalin i jego towarzysze szcze­gólnie nie ufali. Jak podaje Andrzej Paczkowski, "Polacy stanowili więcej niż 10 procent ofiar wielkich czystek w latach 30-tych oraz więcej niż 40 procent ofiar prześladowań, które były skierowane przeciwko mniejszościom naro­dowym"6, podczas gdy stanowili wtedy około 0,5 procenta całej ludności ZSRR. W więzieniach czy obozach Polacy nierzadko podawali się za Ukraiń­ców, Białorusinów czy Żydów, mając nadzieję na lepsze traktowanie.'

Polacy byli szykanowani, wyszydzani i wyzywani od "polskich faszy­stów" i "panów". Polscy więźniowie, których latem 1941 roku pędzono kolumną na wschód, zostali zelżeni przez mieszkańców miasteczka Ulła na dzisiejszej Białorusi jako "polskie świnie i bandyci". Miejscowi żądali od konwojentów, aby nie prowadzić więźniów dalej, lecz na miejscu ich rozstrzelać.' Podobny incydent przeżył latem 1940 roku Czesław Blichar­ski, będąc więźniem w białoruskim Humaniu: "Na chodnikach przeważ­nie Żydzi. Niektórzy z nich krzyczą w naszym kierunku: «Polskie pany!» [...] Patrzą na nas wrogo". Zdarzało się także, że żydowskie handlarki odmawiały Polakom sprzedaży towarów."' Nastroje antypolskie zaszły tak daleko, że żydowska sanitariuszka w więzieniu w Kijowie odmówi la opieki nad chorym więźniem, ponieważ był Polakiem."

Na ulicach dochodziło do regularnych polowań na "polskich faszy­stów". Czesław Blicharski z Tarnopola udał się 30 września 1939 roku do Lwowa, gdzie miał nadzieję przetrwać najgorsze czasy. Dwa dni później spotkał na ulicy dwóch gimnazjalnych kolegów, Żydów ze swego rodzinne­go miasta, Józefa Ostersetzera i Fritza Wechslera, "którzy na mój widok ­relacjonuje Blicharski -zaczęli krzyczeć: «Faszysta polski! Łapać faszystę! Milicja!». Na tak miłe powitanie nie wypadało nic innego, jak wiać. Dzięki znajomości terenu udało mi się zmylić pogoń, do której dołączył milicjant z opaską czerwoną na ramieniu"". Mniej szczęścia miał natomiast Tadeusz Niewolański, zawodowy podoficer ze Lwowa, który ukrywał się od września 1939 roku w obawie przed aresztowaniem. 1 listopada tegoż roku udał się na Cmentarz Janowski we Lwowie, gdzie była pochowana jego córka. Po drodze został rozpoznany przez swego żydowskiego znajomego, o czym ten natychmiast powiadomił NKWD. Oficera pojmano po urządzo­nej nań obławie i osadzono w więzieniu. Rodzina przez jakiś czas miała jeszcze z nim kontakt, potem jednak zaginął bez śladu.

Andrzej Paczkowski pisze nie bez przyczyny, że "prawdopodobnie Po­lacy należą do narodów, które najmocniej ucierpiały wskutek sowieckie­go terroru"'-bowiem w pierwszym okresie represje były faktycznie wy­mierzone głównie w przeciwników systemu narodowości polskiej. Gdy najbardziej niebezpieczni z nich zostali wymordowani albo deportowani, uwaga Sowietów skupiła się na innych narodach. [...]

Na­tomiast począwszy od lata 1940 roku następuje wyraźna intensyfikacja sowieckiej polityki antyukraińskiej.

Ta zmiana "priorytetów" wynikała, z jednej strony, z tego, że dotych­czasowy terror wobec Polaków okazał się bardzo skuteczny. Elity polskie zostały fizycznie zniszczone albo wyeliminowane, a ruch oporu w znacz­nej mierze rozbity. Tysiące Polaków, dla systemu sowieckiego przedsta­wiających zagrożenie, zostało aresztowanych, deportowanych albo fizycz­nie zlikwidowanych. Pozostali żyli w nieustającym strachu przed represja­mi. Wielu świadków tamtych czasów wspomina, że polskie rodziny miały przygotowane pod ręką podstawowe rzeczy i produkty potrzebne do przeżycia na wypadek nagłej deportacji; suszono na przykład chleb z myślą o długiej drodze na Syberię. "i Z drugiej zaś strony, przeciwko no­wemu ustrojowi zwracało się coraz więcej Ukraińców, sowieckie władze były więc zmuszone skierować przeciw nim ostrze swych represji. W tej sytuacji od czerwca 1940 roku prześladowania Polaków słabną. Można by­ło nawet w tym czasie zaobserwować pewną "liberalizację" polityki anty­polskiej. W sowieckiej prasie ostrożnie sygnalizowano istnienie nierozwiązanej "kwestii polskiej". Pozwolono publikować po polsku więcej książek, wydawać większą ilość gazet i czasopism. Przywrócono polski język w WyŻ­szej Szkole Pedagogicznej we Lwowie. Byli członkowie Komunistycznej Par­tii Polski, zdziesiątkowanej w trakcie "czystek" i ostatecznie rozwiązanej w 1938 roku, zostali przyjęci do KPZR. Podobnie polscy literaci kolaborują­cy z okupantem zostali członkami Sowieckiego Związku Literatów. ,

Nie znaczy to, że prześladowania Polaków zupełnie ustały, jednak od lata 1940 roku przestali oni być głównym celem terroru i obiektem so­wieckiej manii prześladowczej. W listopadzie 1940 roku generał Rowec­ki pisał, że na terenach okupowanych przez Sowiety "sytuacja Polaków, według ostatnich wiadomości, poprawiła się nieco, ale jeszcze jest gor­sza niż w Generalnej Guberni"".

 

LUDNOŚĆ UKRAIŃSKA

 

We wrześniu 1939 roku większość Ukraińców z radością powitała Armię Czerwoną, a część z nich wręcz przyłączyła się do działań, które były skutkiem jej napaści na Polskę. Obok czerwonego sztandaru, pojawiała się więc często także żółto-niebieska flaga z barwami ukraińskiego ruchu ukraińskich nacjonalistów i patriotów, którzy jednak szybko przekonali się, że na usunięciu Polaków owa wspólnota celów się kończy. Sowietom wca­le nie zależało na stworzeniu niezależnej Ukrainy; przeciwnie, wkrótce rozwiązano wszystkie ukraińskie instytucje, organizacje i stowarzyszenia gospodarcze, kulturalne, edukacyjne czy młodzieżowe, które działały jesz­cze w przedwojennej Polsce. Komuniści uważali je za burżuazyjno-nacjona­listyczne, a zatem -antysowieckie. Zastąpiono je więc nowymi, sowiecko­-ukraińskimi. Do tego doszły opłakane -jak wszędzie -skutki planowej gospodarki ZSRR. W następstwie tych doświadczeń wśród Ukraińców sys­tematycznie wzrastało rozczarowanie nową władzą."

Pierwszych patriotycznie nastawionych Ukraińców aresztowano z końcem 1939 roku, zaś wielu innych uciekło wówczas do Generalnego Gubernatorstwa. Utworzona w roku 1929 Organizacja Ukraińskich Na­cjonalistów nie ujawniła się przed komunistycznymi władzami i nawet pozostając w konspiracji -pomimo sowieckiego terroru odnotowała wzrost liczby członków. Według sprawozdania krajowego prowindyka, Iwana Kłymywa, w czerwcu 1941 roku około 20 tysięcy osób liczyła sa­ma tylko "rewolucyjna" frakcja "banderowców", zwolenników Sterana Bandery, od roku 1940 konkurująca w łonie OUN ze stronnikami Andre­ja Melnyka ("melnykowcami"), stawiającymi na współpracę z Trzecią Rzeszą.23 Już pod koniec 1939 roku doszło do pierwszych akcji zbrojnych ukraińskiego podziemia przeciwko kolaborantom i instytucjom sowiec­kim, a nasiliły się one zwłaszcza w drugiej połowie roku następnego, kie­dy to z rąk członków OUN na terenie obwodu tarnopolskiego zginęło 30 nastawionych prokomunistycznie kołchoźników i 32 dalszych odnio­sło rany. W roku 1940 OUN-owcy planowali nawet wywołanie powsta­nia przeciwko Sowietom."

Sukces ukraińskiego ruchu oporu -w porównaniu z klęską polskiego ­jest godny szczególnej uwagi. Tę różnicę tłumaczy między innymi wielolet­nie doświadczenie w pracy konspiracyjnej Ukraińców, którzy właściwie tyl­ko dopasowali istniejące już przed wojną struktury do nowych okoliczno­Ści, podczas gdy Polacy zmuszeni byli tworzyć je od podstaw, i to w pierw­szych miesiącach okupacji, kiedy NKWD koncentrowało się na łamaniu narodowego i wiele ówczesnych akcji przeciwko "polskim panom" i pol­skim żołnierzom trzeba prawdopodobnie zaliczyć na konto ukraińskich nacjonalistów. W trakcie sowieckiej inwazji dokonali oni niezliczonych napadów na pojedynczych polskich żołnierzy, policjantów i cywili lub na ich niewielkie grupy. Działali przy tym albo samodzielnie, albo ramię w ramię z sowieckimi "wyzwolicielami". Nie da się dzisiaj określić ilu Polaków straciło w ten sposób życie, z pewnością jednak ich liczba idzie co najmniej w setki. W raporcie z 22 września 1939 roku, skierowanym do Stalina, czytamy: "Wrogość między Ukraińcami i Polakami wzmaga się, obecnie uaktywnili się Ukraińcy i terroryzują w szeregu miejscowo­ści chłopów polskich. Miały miejsce wypadki wzajemnego podpalania wsi, zabójstw i grabieży. Nakazano, by szeroko rozwinąć pracę skierowa­ną przeciw narodowym antagonizmom między pracującymi Ukraińcami i Polakami, skupiając wszystkie siły przeciw panom-obszarnikom". Sowie­ci starali się po prostu skierować dynamikę konfliktu narodowego na płaszczyznę "walki klasowej". Nastroje antypolskie na Kresach, także wśród Ukraińców, zostały instrumentalnie wykorzystane i ukierunkowa­ne na niszczenie polskich elit. Okres "spontanicznego" terroru wobec Polaków zakończył się po kilku tygodniach. Sowieci położyli mu kres, za­stępując go celowymi, systematycznymi prześladowaniami, zorientowa­nymi "klasowo".

Armia Czerwona zajęła Kresy Wschodnie pod pretekstem wyzwalania białoruskiego i ukraińskiego ludu spod polskiego ucisku. Na obszarze po­łudniowym oficjalnym celem polityki sowieckiej była "depolonizacja" i "ukrainizacja", hasła te zdobywały bowiem poklask wśród Ukraińców. I rzeczywiście na ogół pozytywnie przyjęli oni początkowe posunięcia So­wietów, jak wprowadzenie języka ukraińskiego w szkołach, urzędach i in­stytucjach publicznych, czy takie "zdobycze socjalne" ZSRR, jak bezpłatna oświata czy wspieranie przez państwo kin i masowych imprez kultural­nych. Wkrótce jednak dała się zaobserwować zmiana nastrojów, gdyż po­czątkowa gotowość wielu Ukraińców do współpracy z władzami sowiecki­mi nie była rezultatem więzi ideowej, lecz wypływała z chęci uwolnienia się od władzy polskiej. W tym zakresie cele sowieckie były zbieżne z celami ukraińskich nacjonalistów i patriotów, którzy jednak szybko przekonali się, że na usunięciu Polaków owa wspólnota celów się kończy. Sowietom wca­le nie zależało na stworzeniu niezależnej Ukrainy; przeciwnie, wkrótce rozwiązano wszystkie ukraińskie instytucje, organizacje i stowarzyszenia gospodarcze, kulturalne, edukacyjne czy młodzieżowe, które działały jesz­cze w przedwojennej Polsce. Komuniści uważali je za burżuazyjno-nacjona­listyczne, a zatem -antysowieckie. Zastąpiono je więc nowymi, sowiecko­-ukraińskimi. Do tego doszły opłakane -jak wszędzie -skutki planowej gospodarki ZSRR. W następstwie tych doświadczeń wśród Ukraińców sys­tematycznie wzrastało rozczarowanie nową władzą."

Jednak wobec rosnącego w siłę ukraińskiego ruchu oporu Sowieci musieli zmienić SWÓj dotychczasowy, w pierwszej kolejności antypolski, kurs. Latem 1940 roku na XI Zjeździe Komunistycznej Partii Ukrainy wielu delegatów zwracało uwagę na rosnące zagrożenie ze strony ukraińskiego nacjonalizmu. W nie­długim czasie wzmogły się więc prześladowania, zaś pod koniec 1941 ro­ku nacjonalistycznie nastawieni czy choćby podejrzewani o to Ukraińcy by­li już głównym celem sowieckiego terroru. "Czyszczono" z nich wszystkie instytucje państwowe, a nierzadko zwalniano też milicjantów ukraińskie­go pochodzenia lub wysyłano ich na inne tereny."

Znaczącym czynnikiem, który budził i intensyfikował antysowieckie na­stroje wśród ludności ukraińskiej, była polityka rolna ZSRR, w sposób bez­pośredni dotykająca zdecydowanej większości Ukraińców. Pierwsze posu­nięcia Sowietów, zmierzające do radykalnej zmiany starych struktur gospo­darczych na wsi, zyskały jeszcze szerokie poparcie wśród jej niepolskich mieszkańców. Rozparcelowano wszak wielkie majątki ziemskie, a także grunty państwowe i kościelne. Ta rewolucja społeczna odbywała się w kli­macie socjalnego i etnicznego rewanżu. Dobra ruchome ziemian zostały rozgrabione, a ziemię i zwierzęta domowe rozdzielono pomiędzy ubogich chłopów i robotników rolnych; zezwolono także na nieograniczone użytko­wanie lasów. Następnym krokiem była konfiskata reszty dóbr należących do Kościołów katolickiego i prawosławnego, a także dóbr klasztornych i mająt­ków polskich osadników. W sumie w roku 1939 na terenie dzisiejszej Ukra­iny Zachodniej rozdano bezrolnym i biednym chłopom ponad milion hek­tarów ziemi uprawnej, 14 707 hektarów łąk i pastwisk, 296 hektarów sta­wÓw rybnych, ponad 45 tysięcy koni, 2 tysiące wołów, 75 tysięcy krów i ponad 20 tysięcy świń. Na Białorusi Zachodniej nowych właścicieli znala­zło ponad milion hektarów ziemi uprawnej, 14086 koni, i 33400 sztuk by­dła. Zyskiwali na tych przemianach ukraińscy i białoruscy chłopi i robotni­cy rolni, a straty ponosili z reguły Polacy. Nic więc dziwnego, że wśród nie­polskiej ludności wiejskiej Sowiety mialy początkowo tylu zwolenników.'6

Jednak te "dobre czasy" wkrótce się skończyły. Rychło okazało się, że nie ma już co dzielić, a dalsza grabież została zabroniona. Sowiecka rzeczywistość zaczęła się dawać we znaki także niepolskiej ludności wiejskiej Kresów. ChłopóW obłożono wysokimi podatkami i kontyngentami: początkowo Żą­dano tylko zboża i kartofli, a od 1940 roku także mleka, bydła rzeźnego i dro­biu. Ceny towarów z dostaw obowiązkowych były dużo niższe niż ceny ryn­koWe, w związku z czym ściąganie kontyngentu musiało się często odbywać pod nadzorem milicji. Jednocześnie utrudniona została sprzedaż środków żywnościowych na wolnym rynku, wprowadzono również zakaz prywatne­go uboju bydła i świń, który był jednak powszechnie łamany, zaś w wielu wsiach chłopi uprawiali tylko część pola -na własne potrzeby.27

Działania podjęte przez Sowiety podziałały na białoruskich i ukraiń­skich chłopów otrzeźwiająco, a w niedługim czasie ich nastawienie jesz­cze się pogorszyło: od początku 1940 roku stanęło przed nimi bowiem widmo kolektywizacji, nic zaś nie budziło wśród chłopów -obojętnie: czy to polskich, czy ukraińskich, czy białoruskich -większego przerażenia niż kołchozy. Ludzie po zachodniej stronie przedwojennej granicy ze Związ­kiem Sowieckim byli wszak stosunkowo dobrze poinformowani o tym, czym jest przymusowa kolektywizacja, którą dziesięć lat wcześniej komu­niści "uszczęśliwili" swój własny kraj. To w jej imię -jak pisze Nicolas Werth -sowieckie państwo prowadziło "regularną wojnę przeciwko spo­łeczeństwu wiejskiemu", której skutki były straszliwe: "Zesłano ponad 2 miliony chłopów, [ ...] 6 milionów zmarło z głodu, a setki tysięcy na ze­słaniu".

 Nowa władza wiedziała, że jej panowanie na Kresach nie było jeszcze dostatecznie ugruntowane, żeby przeprowadzić szybką i przymu­sową kolektywizację, tak jak uczyniono to w latach 30-tych w ZSRR. zde­cydowano się więc na zastosowanie "łagodnych" -z punktu widzenia So­wietów -metod, ograniczając się właściwie do działań propagandowych, stosowania wymuszonej "zasady dobrowolności" oraz nacisku psycholo­gicznego. Z początkiem 1940 roku władze rozpoczęły szeroko zakrojoną akcję "informacyjną" na rzecz zakładania kołchozów. Agitatorzy -w towa­rzystwie milicjantów -zachwalali przymusowo spędzonym chłopom zale­ty kolektywnego gospodarowania i nawoływali słuchaczy do dobrowolne­go zakładania kołchozów. Nachalna propaganda uprawiana była także w radio i na łamach gazet."

w lutym 1940 roku powstały na Kresach pierwsze kołchozy i zawiązały się "grupy inicjatywne" do zakładania następnych. Ich liczba stale rosła, ale jeszcze szybciej narastał strach i opór. Warszawski "Biuletyn Informacyjny", oficjalny organ polskiego podziemia, donosił w kwietniu 1941 roku:

Nastroje pod okupacją sowiecką -mają jakby dwa oblicza. Z jednej strony ludność odetchnęła na skutek zaprzestania wysiedleń oraz polepszania się warunków aprowizacyjnych z drugiej potęguje się nienawiść do bolszewików. Nienawiść ta specjalnie silna jest wśród chłopów, zmuszanych do kolektywizacji swych gospodarstw, gnębionych rekwizycjami i kontyngentami. [...] Wśród robotników szczególnie mocno znienawidzony jest "ruch stachanowski". [...] Zjawiskiem uderzającym obserwatora -jest zupełne milczenie i bierność często spędzanych na urzędowe wiece mas ludzkich ­           oraz przepełnienie kościołów w dni świąteczne.

Świadek tamtego czasu, ksiądz Józef Anczarski, tak opisywał nastroje w swoim dzienniku:

24.02.1941. Trafiłem w Poczapach [wieś niedaleko Złoczowa ­przyp. BM] na wielką akcję kołchozową. Idzie pod wiosnę, wpra­wiono w ruch agitację kołchozową. Kołchoz musi być i żadna siła na świecie nie obroni wsi przed kołchozami. Ludzie o tym dosko­nale wiedzą ale bronią się wszelkimi siłami. Wiedzą, że kołchoz przyniesie im nędzę i głód. [...] Agitacja szalona. Argumentem najsilniejszym jest groźba. Wyraźna i brzmiąca zdecydowanie ­Nie chcesz się zapisać? Jesteś wrogiem derżawy, jesteś wrogiem państwa radzieckiego [...] jesteś chyba szalony. Mimo tych gróźb chłopi się bronią. [...] Pomimo to chłopi się opierają. Na całe dnie uciekają z wioski i kryją się w mysie dziury. [...] Mimo wszystko w Poczapach sklecono kołchoz. [ ...] 18.03.1941. Jadę do Daracho­wa na spowiedź wielkanocną. Tu nacisk kołchozowy straszny. Agi­tatorzy nie przebierają w argumentach. Wściekle grożą ludziom karami, gwałtem i zemstą władzy. Ale też wioski bronią się zacie­kle. Dniami i nocami wre walka. [...] 22.04.1941. W wielu miej­scowościach poczynają się napady Ukraińców na bolszewików i miejscowych działaczy sil rad i kołchozów. W Monasterzyskach sprzątnięto prokuratora. Środowiska ukraińskie dają o sobie znać bardzo konkretnie. Padają ludzie radzieccy to tu, to tam. I coraz więcej tych napadów. I są coraz częstsze. Ludność przyjmuje te wy­darzenia z widocznym zadowoleniem. Tak Polacy jak i Ukraińcy. Szczególnie zadowolona jest, gdy przychodzi wieść o mordowaniu agitatorów kołchozowych i łobuzów nękających uciemiężonych. [...] 18.05.1941. [...] Dowiaduję się różnych rzeczy, które dokona­ły się w Poczapach. Polacy gnębieni niemiłosiernie. Ukraińcy prze­rażeni kołchozami. Kołchoźnicy, którym wszystko wolno, szaleją w swojej wolności, dokuczają im na tysiące sposobów i ograbiają gdzie się da. Ta hołota najgorszego gatunku -bo takimi byli zało­życiele kołchozów -ma złote czasy. Nastał dla nich raj, o którym się im w normalnych czasach ani nie śniło.

Z kolei żydowski świadek, który jako fotograf odwiedził wówczas -we­dług własnego oświadczenia -około stu ukraińskich, polskich i mieszanych etnicznie wiosek w okolicach Lwowa, pisze tak:

Bez przesady nie napotkałem ani jednego chłopa, który byłby za­dowolony z «wyzwolenia» przez czerwoną armię. [...] Organa te [sowieckie instytucje partyjne i państwowe -przyp. BM] miały szereg współpracowników, pochodzących z Z[wiązku] S[owieckie­go], którzy bawili ustawicznie po wsiach, przeprowadzając tu naj­rozmaitsze akcje; najważniejsza z nich to organizowanie kołcho­zów. Und da liegt der Hun d begraben! Tu leży jądro nienawiści chło­pów do nowego ustroju.'l

Także inne relacje i wspomnienia zgodnie potwierdzają szczególną niena­wiść do systemu sowieckiego żywioną przez większość chłopów, w tym i Ukraińców. Jej powodem -co potwierdzają polscy historycy zajmujący się okresem okupacji sowieckiej była kolektywizacja, wysokie podatki, przymusowe dostawy, ale także terror fizyczny i psychiczny.3J Wreszcie, tę niechęć i opór ilustrują również liczby: pomimo zmasowanej agi­tacji, którą można nazwać co najmniej terrorem psychicznym, do dnia 1 czerwca 1941 roku w 2489 kołchozach na Ukrainie skolektywizo­wanych zostało tylko 13 procent wszystkich tamtejszych gospodarstw rolnych.

 

LUDNOŚĆ BIAŁORUSKA

Duża część ludności białoruskiej powitała wkroczenie Armii Czerwonej z radością. Także tutaj, w północnej części Kresów, dochodziło nierzadko do napadów z bronią w ręku na polskich żołnierzy, policjantów i przedsta­wicieli aparatu państwowego Rzeczypospolitej. Zdarzało się to nawet w czasie, gdy strona polska sprawowała jeszcze pewną kontrolę nad danym terenem­ szczególnie w miejscach nasilonej agitacji i wpływów bolszewi­zmu. Na przykład w Skidlu wybuchło regularne powstanie, w którym wzięli udział żydowscy i białoruscy komuniści, a które zostało stłumione przez polskie wojsko. Poza tym zdarzały się liczne napaści na właścicieli ziemskich, osadników i uciekinierów z zachodu, a rabunki, grabieże i mor­dy były na porządku dziennym. Te akty agresji były różnorakiej natury: wy­nikały z motywów politycznych i społecznych, lecz także kryminalnych. Po wkroczeniu Sowietów stosunkowo szybko ukrócono ten anarchiczny nie­ład, który zastąpiły systematyczne prześladowania.3s

Wszyscy politycy białoruscy -od komunistów po nacjonalistów -z za­dowoleniem przywitali włączenie zachodniej Białorusi do ZSRR; dla nich oznaczało to przede wszystkim, że większość Białorusinów żyć będzie w jednym państwie. Akceptację nowego systemu ułatwiła im też probiało­ruska polityka sowiecka: promowanie języka i kultury białoruskiej, zakła­danie białoruskich szkół oraz powstanie licznych instytucji zajmujących się działalnością kulturalną i edukacyjną itp. W ten sposób dokonała się "de­polonizacja" i "białorutenizacja" BSRR. Wprawdzie niektórych białoru­skich nacjonalistów aresztowano, lecz były to pojedyncze przypadki, które nie wpłynęły na prosowieckie nastawienie większości społeczeństwa. Na Białorusi świadomość narodowa -a tym bardziej wynikający z niej ruch niepodległościowy -w porównaniu do Ukrainy czy Litwy były stosunkowo słabe. Na tych terenach nacjonalizm nigdy nie zagrażał sowietyzacji, nie znajdujemy również żadnych śladów białoruskiego ruchu oporu na wzór tego, jaki zorganizowali Polacy, Ukraińcy czy Litwini.36

Jednakże ogólna sytuacja gospodarcza, dotkliwe braki w zaopatrzeniu W podstawowe artykuły, a przede wszystkim polityka agrarna szybko spowodowały rozczarowanie znacznej części ludności. Białorusini, po­dobnie jak Ukraińcy, stanowili w większości ludność wiejską, również więc wśród nich wielu skorzystało w pierwszych miesiącach na sowiety­zacji, kosztem polskich ziemian i osadników, wkrótce jednak obłożeni zostali obowiązkowymi dostawami i wysokimi podatkami, a także inny­mi restrykcjami. W początkach 1940 roku -z pomocą tych samych me­tod, co na Ukrainie -rozpoczęto kolektywizację. Kroki te wywołały bier­ny opór białoruskich chłopów i nastrajały ich coraz bardziej antysowiec­ko. Do czerwca 1941 roku, pomimo nachalnej agitacji i innych metod nacisku, na Białorusi Zachodniej skolektywizowano tylko 6, 7 procenta wszystkich gospodarstw chłopskich.'­

Wielu Białorusinów zaczęło tęsknić za przeszłością, za starymi, pol­skimi czasami. Jedno z najpopularniejszych powiedzeń tamtego czasu mówiło: "Tego, co Polaki nie potrafili z nami zrobić przez dwadzieścia lat, bolszewicy zrobili w ciągu kilku miesięcy -my teraz Polaki wszyscy". W sprawozdaniu sytuacyjnym polskiego ruchu oporu czytamy: "Masa białoruska jest bierna, nienawidzi bolszewików, pragnie ich odejścia i czeka powrotu Polski". Takie oceny potwierdzają też inne ówczesne do­kumenty, w tym sprawozdania NKWD. Marek Wierzbicki, badacz sto­sunków polsko-białoruskich z lat 1939-41, zwraca jednak uwagę, że te nastroje były bardziej antysowieckie niż propolskie:

Podsumowując, należy stwierdzić, że okupacja sowiecka [...] do­prowadziła do wyraźnego pogorszenia stosunków między ludno­ścią polską i białoruską Kresów Północno-Wschodnich II RP. Mimo tego, iż nie wszyscy Białorusini popierałi władzę sowiecką, a z cza­sem liczba jej przeciwników znacznie wzrosła, wśród Polaków utrwaliło się -drogą generałizacji tego zjawiska -przekonanie o an­typolskiej i prosowieckiej postawie społeczności białoruskiej .

 

LUDNOŚĆ ŻYDOWSKA

 

Społeczność żydowska na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej w większości z ulgą przyjęła rozpad państwa polskiego i wkroczenie Ar­mii Czerwonej, zwłaszcza, że alternatywą dla okupacji sowieckiej była ­niemiecka. Polscy Żydzi, a szczególnie młodzież, cieszyli się więc, że Kre­sy zostały zajęte przez wojsko sowieckie, z entuzjazmem witali wkracza­jących krasnoarmiejców i dumą napawał fakt, że w szeregach Armii Czer­wonej służyło wielu oficerów pochodzenia żydowskiego.Jak pisał An­drzej Żbikowski, "entuzjazm był reakcją psychologiczną w skali masowej, poszukiwaniem rekompensaty za wcześniejsze upośledzenie prawne i ekonomiczne. Odzwierciedlał uprzedzenia, niechęć, a nawet wrogość wobec Polaków i ich państwa oraz wyrażał zadowolenie z nie­dopuszczenia na te tereny Niemców. To pierwsze uczucie, wydaje się, by­ło znacznie silniejsze"4'. Podobnie zresztą postawę Żydów na Kresach Wschodnich w obliczu agresji sowieckiej ocenia Teresa Prekerowa.

Żydzi odegrali również istotną rolę w okresie przejściowym pomiędzy wejściem Armii Czerwonej a momentem powstania nowych instytucji sowieckich. Komuniści żydowscy tworzyli w miastach komitety, które stanowiły fundament dla przyszłych organów ZSRR. Wielu Żydów wstę­powało ochotniczo w szeregi milicji i brało udział w polowaniach na pol­skich żołnierzy i policjantów. Komuniści żydowscy uczestniczyli w two­rzeniu list "wrogów klasowych" i "elementów politycznie niepewnych".

Nie bez podstaw więc Ben-Cion Pinchuk stwierdza, że rola Żydów przy ustanawianiu władzy sowieckiej na Kresach była kluczowa.

Po tym "miodowym miesiącu" polityka sowiecka uległa jednak zmia­nie. Sowiety wkroczyły na te tereny pod pretekstem wyzwolenia naro­dów, przede wszystkim ukraińskiego i białoruskiego, spod polskiego jarzma, zatem -chociażby dla celów propagandowych musiano stwo­rzyć wrażenie, że Ukraińcy i Białorusini rzeczywiście biorą udział w no­wych rządach. Nie było to jednak takie łatwe. W społeczeństwie białoru­skim przeważali biedni chłopi, często analfabeci, dlatego też nie mogli oni pracować -nie mówiąc już o zajmowaniu kierowniczych stanowisk

W powstających sowieckich instytucjach. Nawet tam bowiem pewne mi­nimum wykształcenia było wymagane. Podobnie rzecz się miała na Ukra­inie. Cienka warstwa inteligencji, stanowiącej około jednego procenta ludności, była­ według komunistów nastawiona zbyt nacjonalistycz­nie i antyrosyjsko. Jej początkowa aprobata dla posunięć ZSRR wynikała ze wspólnej chęci usunięcia znienawidzonej polskiej władzy, wkrótce jednak przeważać zaczęły nastroje antysowieckie i proniemieckie. Po­wszechnie żywiono nadzieję utworzenia -z niemiecką pomocą -samo­dzielnego ukraińskiego państwa. Z tych też powodów Ukraińcy nie nada­wali się zbytnio do tworzenia stabilnych struktur władzy sowieckiej. A jako że udział Polaków w zaprowadzaniu komunizmu na Kresach a priori wykluczono -pozostali więc tylko Żydzi, wśród których szczegól­nie mieszkańcy małych miasteczek kresowych stanowili grupę stosunko­wo dobrze wykształconych i chętnych współpracowników. Nie mieli oni ambicji utworzenia własnego państwa, ich nastawienie było zarazem an­typolskie i antyniemieckie, a ponadto entuzjastycznie przyjmowali nowy porządek, w którym mieli nadzieję zająć odpowiednią -czyli wyższą niż dawniej -pozycję.

W nowo powstałych instytucjach i organach, a także w gospodarce sta­nowiska kierownicze z zasady zajmowali funkcjonariusze przybyli ze Wschodu (wostoczniki), wśród których zresztą również liczne były osoby pochodzenia żydowskiego. Pinchuk stwierdza: "Żydzi sowieccy zajmowali wiele stanowisk w różnych gałęziach administracji cywilnej i gospodarczej. Byli dyrektorami zakładów, nauczycielami, handlowcami, inspektora­mi NKWD itp."48 W obwodzie pińskim w aparacie partyjnym i gospodar­czym pracowało w sumie 4003 wostocznikow, z czego 471 ( 11,7 procenta) było pochodzenia żydowskiego. Procent ten był wyższy w centralnych orga­nach państwowych: we władzach obwodu pińskiego zasiadało 541 wostocz­nikow, a wśród nich 143 (26,4 procenta) było pochodzenia żydowskiego, natomiast spośród 2789 osób, skierowanych do Białegostoku jesienią 1939 roku (liczba ta nie obejmuje funkcjonariuszy milicji i NKWD), po­chodzenia żydowskiego było 600, czyli 21,5 procenta.

Stanowiska burmistrzów, członków rad wiejskich i miejskich, delega­tów do rad związkowych i inne obsadzane były w wyniku pseudowybo­rów. "Wybierani" byli jednak zazwyczaj Ukraińcy i Białorusini. Oprócz "czystości ideologicznej" nie wymagano od nich żadnych specjalnych kwalifikacji. [...]

Z kolei miejscowych Żydów spełniających sowieckie wymagania przyj­mowano chętnie na pośledniejsze stanowiska w różnych instytucjach i przedsiębiorstwach. Należy przy tym podkreślić, że w porównaniu z przed­wojenną Polską ustrój sowiecki był w dużo większym stopniu zbiurokraty­zowany, zresztą jak w każdym państwie komunistycznym. Powodowało znaczny przyrost liczby miejsc pracy w aparacie administracyjnym 1 gospo­darczym. Żydzi obsadzali więc masowo posady średniego i niższego stopnia W nowych instytucjach i organach.56 Przykładowo w Zjednoczeniu Młynar­skim obwodu lwowskiego jako urzędnicy mieli pracować przede wszystkim Żydzi. Henryk Reiss, który pracował tam w latach 1939-41, wspominał

Dziewięćdziesiąt procent urzędników naszego Zjednoczenia stanowili Zy­dzi. Podobna sytuacja istniała we wszystkich innych zjednoczeniach i koope­ratywach spółdzielczych na terenie Lwowa, obejmujących wszystkie gałęzie przemysłu, produkcji i handlu". Podobnie było w grodzieńskiej Centrali Handlu Artykułami Przemysłowymi i Spożywczymi, gdzie 405 spośród 564 zatrudnionych pracowników (72 procent) było Żydami. W obwodzie pińskim wśród 645 osób miejscowych, które do stycznia 1941 roku awanso­wały na stanowiska kierownicze w branży przemysłowej, 367 było pocho­dzenia żydowskiego (56,8 procenta); analogicznie: w zaopatrzeniu 175 na 416 osób (42 procent) , a w sądownictwie i prokuraturze 71 na 172 osoby (41,2 procenta). W sumie na 7377 osób miejscowych, awansowanych w tym okresie na kierownicze stanowiska w sowieckim apa­racie gospodarczym i państwowym w całym obwodzie pińskim, było 1870 Żydów (25,3 procenta), na szczeblu centralnym obwodu 49,5 pro­centa, natomiast w rejonie słonimskim -43,3 procenta.

Ta nadreprezentacja miejscowych osób pochodzenia żydowskiego na stanowiskach kierowniczych w aparacie państwowym i gospodarczym by­ła powszechnie widoczna. Skłaniało to władze sowieckie do podjęcia roz­ważań nad potrzebą "odżydzenia" swoich kadr na Kresach, jako że taka sytuacja nie była zgodna z narodowościową polityką partii i utrudniała pro­ces sowietyzacji, ponieważ wielu nie-Żydów postrzegało sowiecką wła­dzę jako "władzę żydowską", "władzę Żydów i dla Żydów". Do czerwca 1941 roku nie zdążono jednak wykonać żadnych konkretnych posunięć, a przynajmniej nie są one jak dotąd znane. [...]

 Tak na przykład wielu żydowskich drob­nych handlarzy po krótkim okresie przejściowym znalazło pracę w różnych państwowych kooperatywach, przedsiębiorstwach handlowych, magazy­nach i spółdzielniach, które przejęły kontrolę nad całym oficjalnym obrotem towarami. Podobnie było z tysiącami żydowskich rzemieślników: znaleźli oni wkrótce pracę w różnych kartelach i spółdzielniach rzemieślniczych. Pinchuk stwierdza wręcz, że podczas okupacji sowieckiej większości z nich powodziło się lepiej niż przed wojną: poprawiły się warunki pracy i znikła mordercza konkurencja, a ponadto -ponieważ na Kresach było niewielu ro­botników­ zmienił się także status socjalny rzemieślników, gdy na przykład szewców i krawców ogloszono bohaterami pracy socjalistycznej. Żydowscy lekarze, aptekarze, inżynierowie, technicy, księgowi, nauczyciele szybko znaleźli zatrudnienie w rozwijających się sowieckich instytucjach, przedsię­biorstwach i oświacie -oczywiście pod warunkiem, że nie zostali zakwali­fikowani do "wrogich elementów".

Komuniści pochodzenia żydowskiego, którzy odegrali tak ważną rolę w początkowym okresie instalowania władzy sowieckiej, po pewnym cza­sie zajęli -raczej podrzędne -stanowiska w różnych instytucjach i przed­siębiorstwach, zwłaszcza tam, gdzie ważna była znajomość terenu i bezpo­średni kontakt z miejscową ludnością. Pracowali oni w szkolach, fabrykach i milicji, udzielali się jako informatorzy NKWD oraz występowali jako mówcy podczas różnych akcji wyborczych i propagandowych. Żydowski świadek tak opisywał w roku 1942 sytuację w czasie okupacji sowieckiej we Lwowie: "Jeśli chodzi o pracę społeczną i agitatorską przeważał ele­ment żydowski". Przykładowo w akcjach propagandowych w Białymsto­ku już od września 1939 roku brał udział Jakub Berman, który po latach wspominał: "Znalazłem się w Białymstoku i zostałem skromnym inspek­torem pracy. [...] Przemawiałem, występowałem. [...] Głównie podczas akcji wyborczej". Naturalnie, ta prosowiecka działalność szczególnie rzu­cała się w oczy pozostałej ludności.

Jan Karski, który jako kurier rządu londyńskiego przebywał na począt­ku 1940 roku z misją w okupowanej Polsce, tak opisywał w swoim rapor­cie sytuację ludności żydowskiej pod sowiecką okupacją:

„Żydzi są tu u siebie; nie tylko, że nie doznają upokorzenia i prze­śladowań, ale posiadają dzięki swemu sprytowi i umiejętności przystosowania się do każdej nowej sytuacji pewne uprawnienia natury zarówno politycznej, jak i gospodarczej. Wchodzą do komó­rek politycznych, w dużej części zajęli poważniejsze stanowiska polityczno-administracyjne, odgrywają dość dużą rolę w związ­kach zawodowych, na wyższych uczelniach, no i przede wszystkim w handlu, a przede wszystkim w lichwie i paskarstwie, w handlu nielegalnym (kontrabanda, handel obcymi dewizami, spirytusem, nieczyste interesy i nieczyste pośrednictwo czy stręczenie). Na tych terenach w bardzo wielu wypadkach sytuacja ich jest lepsza i gospodarczo, i politycznie, niż była przed wojną. Odnosi się to przede wszystkim do warstw drobno-kupieckich, rzemieślniczych, proletariackich i do półinteligencji. Sfery zamożniejsze i bardziej oświecone (właściciele domów, większych zakładów, fabryk, skle­pÓw, adwokaci, lekarze, inżynierowie itp.) w zasadzie podlegają tym samym ograniczeniom, presji czy też likwidacji społecznej, co          i inne narodowości, a wynikającym z ustroju sowieckiego.

Z nowej sytuacji skorzystała też -a może raczej: zwłaszcza -biedna mło­dzież żydowska, której położenie przed wojną było beznadziejne i którą zachwycały propagowane przez Sowiety idee równouprawnienia, ozna­czające prześladowania i dyskryminację dotychczasowych elit. Sowiety­zacja niespodziewanie stworzyła dla tej młodzieży szanse, z których go­towa była skwapliwie korzystać: czekało na nią wiele miejsc pracy W szybko rozrastających się sowieckich instytucjach, także szkoły i uni­wersytety stanęły otworem. Jeden z żydowskich świadków relacjonuje: "Możliwość kształcenia się w gimnazjach i na uniwersytetach była dla młodych Żydów bardzo atrakcyjna. Zalali oni dosłownie różne ośrodki edukacyjne. Pod panowaniem sowieckim młodzi Żydzi mogli zaspokajać wreszcie swe pragnienie nauki". I rzeczywiście: na przykład w roku 1940 w trakcie pierwszego naboru do Instytutu Pedagogicznego w Bia­łymstoku na 267 kandydatów 210 było Żydami. Młodzi Żydzi napływa­li masowo do większych miast, poszukując pracy i możliwości kształce­nia. Pełni entuzjazmu do nowego reżimu, pragnęli byli rozpocząć nowe życie. Najzdolniejsi i najbardziej aktywni z nich wstąpili wkrótce do komsomołu. Wielu znalazło pracę w aparacie partyjnym.

Okoliczności te spowodowały wzrost poczucia własnej wartości u kresowych Żydów. Rodzice zaczęli być dumni ze swoich córek i synów, którzy stali się teraz postaciami znaczącymi. Antysemityzm został zabro­niony, a wszystkie jego przejawy były surowo karane jako "działania kontrrewolucyjne". "Co więcej -pisał pod koniec 1943 roku doktor Menachem Buchwajc z Armii Polskiej w ZSRR w opracowaniu Żydzi polscy pod władzą sowiecką -przejawy antysemityzmu uważane są w Sowietach za równie szkodliwe, jak «działalność kontrrewolucyjna» i są ścigane i ka­rane, jako przestępstwo przeciw ustrojowi."

Żydowscy milicjanci patrolowali ulice i ścigali przestępców kryminal­nych oraz politycznych. Pinchuk pisze, że "w szeregach milicji znajdowało się wielu Żydów, również na stanowiskach dowódczych, pracujących z en­tuzjazmem nad umacnianiem nowego ustroju". Wielu Polaków -a z pew­nością także Białorusinów, Ukraińców i Żydów -na własnej skórze dotkli­wie odczuło ów "entuzjazm". Sytuację dodatkowo zaostrzał fakt, że władzę zaczęli sprawować ludzie do niej nienawykli, często młodzi i niewykształ­ceni, bez życiowego doświadczenia, a czasami także ze skłonnościami

do działań kryminalnych. Nierzadko dochodziło do nadużywania władzy dla wyrównania starych porachunków lub wzbogacenia się.

Chociaż Żydzi w nowym ustroju mieli być nacją formalnie równo­uprawnioną z innymi, stali się jednak -w oczach wielu nie-Żydów -gru­pą faworyzowaną. [...]

Byli przez nieżydowską ludność jako grupa, która na nowym systemie skorzystała -jako pomocnicy Sowietów lub nawet jako współtwórcy nowego ustroju. Faktycznie bowiem byli ta­cy Żydzi, którzy współpracowali z sowieckim aparatem i ponoszą współ­odpowiedzialność za jego zbrodnie. Ich liczba nie była mała, jednak w sto­sunku do reszty społeczności żydowskiej stanowili zdecydowaną mniej­szość. Dopiero jednak biorąc pod uwagę cały zbrodniczy rozmach procesu sowietyzacji, można w pełni wyobrazić sobie jak wyglądała ta współpra­ca: denuncjacje, aresztowania, tortury, znęcanie się, rabunki, morderstwa w imieniu prawa, a przede wszystkim masowe deportacje, które były wówczas na porządku dziennym. Godny podkreślenia jest również fakt, który rzadko sobie uświadamiamy -że do lata 1941 roku zbrodnie so­wieckie prawdopodobnie górowały rozmiarami nad zbrodniami popełnio­nymi przez Niemców na zajętych przez nich terenach Polski. W porówna­niu tym chodzi głównie o liczbę zamordowanych, aresztowanych, prześla­dowanych, torturowanych, wywłaszczonych i deportowanych.

 

Oczywiście nie wszyscy Żydzi -i nie tylko Żydzi -współuczestniczy­li w tych przestępstwach. Wielu z nich dotknęły one tak samo, jak Pola­ków czy Ukraińców. Ponadto zdecydowana większość żydowskiej ludno­ści Kresów nie miała z tymi zbrodniami nic wspólnego. Jednocześnie nie można zaprzeczyć, że stosunkowo wielu milicjantów, informatorów i do­nosicieli NKWD, dobrowolnie biorących udział w sowieckich represjach -było Żydami. Była to grupa, która dała się mocno we znaki pozostałej ludności i była przy tym bardzo widoczna.

[...]

Jan Tomasz Gross opiera swoje twierdzenia wyłącznie na relacjach Ży­dów deportowanych w latach 1939-41, którym udało się opuścić Zwią­zek Sowiecki wraz z armią generała Andersa latem 1941 roku. Jest naj­zupełniej zrozumiałe, że oceniali oni sowiecką okupację bardzo krytycz­nie. Jeden z nich, lekarz z Warszawy, tak pisał o sowieckim "raju chłopów i robotników":

W łagrze naszym przebywało około 70 proc. Żydów, w tym dość dużo Żydów wiedeńskich. [...] Było wśród nich wielu, którzy sie­dzieli w Dachau, wspominali oni ten straszny obóz niemal jako pensjonat. Wspomnę jednego Żyda, który przesiedział za komu­nizm dwa miesiące w Berezie, on również roztkliwiał się jak tam było dobrze w zestawieniu z warunkami w łagrze. A poza tym był wściekły sam na siebie, że popełnił taki błąd w życiu.

Osoby pochodzenia żydowskiego stanowiły wśród ofiar deportacji grupę stosunkowo dużą, liczącą około 70 tysięcy ludzi lecz bynajmniej nie by­ła to większość żydowskiej społeczności Kresów Wschodnich. Opisując życie swych rodaków pod okupacją sowiecką, niejeden z żydowskich świadków dochodził konkluzji skrajnie różniących się od wniosków Grossa: "Ludność żydowska była szczęśliwa podczas 21 miesięcy pano­wania sowieckiego. Czuli się oni wolnymi i równouprawnionymi obywa­telami". I, dodajmy, podobne oceny sowieckiej okupacji dokonywane przez Żydów wcale nie należą do rzadkości.

Godny uwagi jest też fakt, że świadkowie żydowscy opisujący stosun­ki panujące na okupowanych Kresach -za nimi zaś zachodni historycy ­często przemilczają pełne rozmiary zbrodni sowieckich, a równocześnie podkreślają prześladowania ludności żydowskiej, pomniejszając przy tym albo nawet pomijając brutalny terror sowiecki skierowany przeciwko Po­lakom czy Ukraińcom. Za przykład mogą tu służyć -diametralnie różne -opisy krótkiej sowieckiej okupacji Wilna jesienią 1939 roku. Armia Czerwona zajęła miasto 19 września po krótkiej, zaciekłej walce, w któ­rej brali udział także cywilni polscy ochotnicy, a już niespełna półtora miesiąca później, 28 października, Sowiety wycofały się z Wilna, przeka­zując je Litwinom. Jednak przez ten krótki okres -szczególnie na począt­ku, bezpośrednio po zdobyciu miasta -uruchomiono systematyczne prześladowania "elementów kontrrewolucyjnych". W ciągu zaledwie kil­kunastu dni komunistyczni funkcjonariusze aresztowali setki osób, prze­ważnie Polaków, lecz także Żydów, Rosjan czy Białorusinów. Większość z nich została wywieziona do ZSRR i tam zlikwidowana. Wobec tych de­portacji i aresztowań nawet dzikie rabunki dokonywane przez żołnierzy sowieckich wydawały się Polakom mniejszym złem.

Te same wydarzenia jakże inaczej opisywali po 1945 roku niektórzy świadkowie żydowscy. Jeden z nich maluje niemal idylliczny obraz roz­brajania polskich żołnierzy na ulicach Wilna w końcu września 1939 ro­ku: "Rozbrajali oni [czerwonoarmiści] w taki przyjazny sposób, że nawet pokonani żołnierze uśmiechali się, pomimo smutku". Tymczasem wi­leńscy Polacy opowiadają na przykład o polskim oficerze, którego Żołnie­rze sowieccy przywiązali do czołgu jako żywą tarczę, aby tym sposobem zmusić obrońców do poddania się; w podobny sposób "wyzwoliciele" usiłowali "oswobodzić" również i Grodno, gdzie do czołgu przywiązano rannego 13-letniego chłopca. Ponadto wyczerpująco udokumentowane są już fakty dokonania we wrześniu i październiku 1939 roku wielu mor­dów na wziętych do niewoli polskich żołnierzach, policjantach czy ochot­nikach, szczególnie tam, gdzie Sowiety poniosły większe straty. W Wil­nie krasnoarmiejcy stracili kilka czołgów i wielu towarzyszy broni, tak że ów sielankowy obraz rozbrajania polskich żołnierzy raczej trudno uznać za realistyczny. Wreszcie, jak wskazuje pochodząca z 1942 roku relacja żydowskiego świadka, w rozbrajaniu polskich żołnierzy w Wilnie uczest­niczyli także żydowscy mieszkańcy miasta: "Do wzrostu antysemityzmu Polaków przyczynił się też fakt, że po wkroczeniu bolszewików rozbrajali Żydzi żołnierzy polskich. Czynili to w brzydki sposób z wielką satysfak­cją. Żyd mógł np. dojść do żołnierza polskiego i zabierając karabin napluć mu w twarz"

Historyk izraelski Dov Levin, opisując tamte wydarzenia, stwierdza: "Równolegle do kroków podjętych przez reżim w celu zaprowadzenia po­rządku i zapewnienia bezpieczeństwa sowieckim jednostkom, zaczęły operować w Wilnie oddziały tajnej policji sowieckiej. To doprowadziło do wzrostu napięcia między elementami antysowieckimi a ludnością żydow­ską"91. Badacz ten nie próbuje jednak wyjaśniać związku między wzro­stem antyżydowskich uczuć u "elementów antysowieckich" a działalnością NKWD, chociaż sam na to przecież zwraca uwagę. W rzeczywistości chodziło raczej o zaostrzenie się napięć etnicznych polsko-żydowskich, ponieważ -o czym Levin nie wspomina -większość "elementów antyso­wieckich" stanowili Polacy.

Być może przyczyn owego wzrostu napięcia należy szukać w fakcie, że działalność NKWD w dużym stopniu uzależniona była od informacji przekazywanych przez miejscową ludność. Szczególnie pomocni w likwi­dacji "elementów antysowieckich" okazywali się różnej maści milicjanci, gwardziści, członkowie komitetów rewolucyjnych itp. W Wilnie -jak pi­sze Levin -rekrutowali się oni w większości spośród tutejszych Żydów, którzy stanowili na przykład co najmniej 80 procent składu Gwardii Ro­botniczej, obsadzili również najważniejsze stanowiska w jej administra­cji i zarządzie. Gwardia spełniała funkcje późniejszej milicji sowieckiej, a gwardzistów żydowskiego pochodzenia liczyło się setkami.

W sprawozdaniu dla I sekretarza KC KP(b) Białorusi Pantalejmona Ponomarienki ludowy komisarz spraw wewnętrznych BSRR tak oceniał pracę tych ochotników: "Wśród członków Gwardii Robotniczej panuje podniosły nastrój, każde polecenie wykonują chętnie i z entuzjazmem"". Więcej jeszcze na temat postawy komunistów żydowskich w Wilnie mó­wi nam cytowana już relacja żydowskiego świadka: "Żydowscy komuni­ści igrali z uczuć patriotycznych Polaków, denuncjowali ich nielegalne rozmowy, wskazywali polskich oficerów oraz b. wyższych urzędników, z własnej woli pracowali w NKWD i brali udział przy aresztowaniach"!.

Jak dowiadujemy się z innego sowieckiego raportu, wiadomość o przyłą­czeniu Wilna do Litwy wywołała wśród Żydów zaniepokojenie: "Ludność Ży­dowska jest zmartwiona tym, że Wilno oddano Litwie. Wielu mówi, że z na­dejściem wojsk litewskich rozpoczną się pogromy, ponieważ z Litwinami przyjdą Polacy, którzy uciekli na Litwę". Zgoła inaczej natomiast tę samą wiadomość o wycofaniu się Armii Czerwonej z Wilna przyjęły "elementy an­tysowieckie", z czego okupanci dobrze zdawali sobie sprawę: "Element kontrrewolucyjny wyrażając zadowolenie z powodu przyłączenia Wilna do Litwy, przygotowuje się do rozprawy z osobami, które sprzyjały i okazywały pomoc RKKA [Armii Czerwonej -przyp. BM]"9h. Dov Levin w cytowanym już tutaj 30-stronicowyrn artykule, poświęconym sytuacji wileńskich Żydów w czasie pierwszej sowieckiej okupacji Litwy jesienią 1939 roku, o komuni­stycznym terrorze wspomina jedynie na marginesie: poświęca mu zaledwie 11 linijek, pisząc przede wszystkim o żydowskich ofiarach represji i ani jed­nym słowem nie wspominając, że przytłaczająca większość represjonowa­nych -a następnie zamordowanych -była Polakami. Wraz z wycofaniem się wojsk sowieckich i przekazaniem miasta Litwinom 28 pażdziernika 1939 roku -z Wilna ewakuowało się ponad 3 tysiące Żydów, w większości wywo­dzących się z "kręgów lewicowych albo prosowieckich", a także członków Gwardii Robotniczej.  Dane te dają nam jakieś wyobrażenie na temat liczby sowieckich kolaborantów pochodzenia żydowskiego. Bezpośrednio po odej­ściu Sowietów doszło w Wilnie do antyżydowskich zamieszek.

Uwadze Polaków, Ukraińców i Białorusinów nie mogła ujść okoliczność, że w różnych sowieckich instytucjach i organach pracowało relatywnie wie­lu Żydów. Powszechne było przekonanie, że Żydzi pod panowaniem sowiec­kim zajmowali uprzywilejowaną pozycję. Pinchuk pisze: "W oczach wielu by­ła to żydowska władza. Pogląd ten był szczególnie mocno rozpowszechnio­ny wśród Polaków". Podobnie oceniali ówczesne wydarzenia krytyczni świadkowie żydowscy; jeden z nich tak opisywał sytuację w okupowanym przez Sowiety Wilnie: "Bolszewicy na ogół przychylnie odnieśli się do Ży­dów, mieli do nich zupełne zaufanie i byli pewni ich całkowitej sympatii i przywiązania. Z tego też powodu obsadzali Żydami wszelkie kierownicze i odpowiedzialne stanowiska, nie powierzając ich Polakom, którzy je zajmo­wali". Anonimowa Żydówka z Grodna relacjonowała w październiku 1941 roku: "Gdy Bolszewicy wkroczyli na polskie tereny, odnieśli się oni z dużą nieufnością do ludności polskiej, zaś z pełnym zaufaniem do Żydów. Bardziej wpływowych Polaków oraz takich, którzy zajmowali przed wojną ważniejsze stanowiska, Bolszewicy wywieźli w głąb Rosji, zaś wszelkie urzędy obsadza­li przeważnie Żydami i im też powierzali wszędzie kierownicze funkcje".

Sytuację we Lwowie ilustruje natomiast następująca relacja:

Najlepiej działo się tym Żydom, którzy dostali się na kierownicze stanowiska. Była to na ogół, sprawa nietrudna. Ludzie, którzy wstąpili do partii komunistycznej, którzy potrafili ładnie mówić, i którzy zdołali swoim pseudopatriotycznym i propagatorskim za­chowaniem się zwrócić na siebie uwagę odpowiednich czynników, urządzili się najlepiej, otrzymali poważne stanowiska, i mogli pro­wadziĆ wytworny tryb życia. [...] Ludność polska ustosunkowała się do Żydów po wkroczeniu bolszewików na ogół nieprzychylnie, głównie z tego względu, że Żydzi w dużej części pozajmowali te stanowiska, jakie przedtem piastowali Polacy. We wszelkich urzędach było wielu pracowników- Żydów; składy, magazyny i przedsiębiorstwa były również zarządzane przeważnie przez Żydów.

Kolejny świadek żydowski zeznawał również o sytuacji we Lwowie: "sto­sunek innych narodowości do Żydów był zawsze do pewnego stopnia naprężony, co było powodowane wyłącznie pchaniem się Żydów na kierow­nicze stanowiska"

Zauważalna obecność Żydów w sowieckich organach władzy dawała się odczuć również nielicznym obcokrajowcom, którzy odwiedzali te tereny. Brytyjski konsul z rumuńskiego miasta Galataj, zanotował: "Żydzi traktowa­ni byli w sposób preferencyjny i otrzymywali stanowiska w administracji.

cdn