TECHNOLOGIA  "STARGATE"  ?

 

Jeżeli Ziemianie chcą w najbliższej i dalszej przyszłości rozpoznać tajemnice Kosmosu, zostać prawdziwymi ODKRYWCAMI,  podróżować do "gwiazd", zasiedlać bliższe i dalsze planety, czy nawet nawiązać kontakt z  żyjącymi w nim (ewentualnie) cywilizacjami, to muszą dysponować niezawodną techniką i technologią przybliżoną do tej z owego fantastyczno-popularnego filmu "StarGate"-> http://www.chevron26.com/sitemap.html

Tym czym obecnie dysponują nie pozwala im nawet na bezproblemowy start i pewny powrót z przestrzeni okołoziemskiej na Ziemię,-  nie wspominając już o spenetrowaniu  księżyca,-> http://unglaublichkeiten.net/lager/mondlandung.mpeg  .To, co z taką dumą prezentuje n.p. NASA pokazując "miękie" lądowanie sond na Marsie z pomocą spadochronu nie jest możliwe. Jeżeli, jak twierdzą specjaliści, gęstość atmosfery na Marsie jest  równa  0.5% ziemskiej, to jak do cholery jest możliwe używanie t. zw. spadochronów-hamulców ?  Skąd to "hamowanie" ma się wziąć ?  Ten spadochron nawet się nie odtworzy! No i jak mają na Marsie powstawać "burze piaskowe"?  Podobnie wygląda ze "zdjęciami":




To rzekome zdjęcie przedstawiające rzekomy Canion na Marsie jest fałszerstwem, na deskę napryskano piankę używaną w budownictwie, którą odpowiednio wymodelowano i pomalowano. http://www.info3.de/ycms/glossen_16.shtml

Kosmos jest w ogóle ulubionym placem zabaw dla nawiedzonych manipulatorów  z ich idiotycznymi bujdami, wciskanymi "teoriami" którymi karmi się porządnie już  zdurniałych obywateli Ziemian,- złaknionych kosmicznych "sensacji". Wobec tego należy postawić kilka pytań ; czy technika zaprezentowana w filmie o którym wspomniałem jest możliwa do osiągnięcia przez Ziemian; czy w ogóle jest możliwa; czy gdziekolwiek istnieje; czy kiedykolwiek istniała ?  Na pierwsze pytanie można odpowiedzieć: NIE !, bez pomocy z zewnątrz (cokolwiek pod tym pojęciem by się rozumiało) jest nie do osiągnięcia, na drugie i trzecie pytanie odpowiem wprost: nie wiem.... nie szwendałem się w kosmosie. Czy istniała.... musiała istnieć, może nie w formie techniki "stargate" ale innej, na to istnieje sporo dowodów  które nie przedstawię, bo nie mam ochoty i potrzeby by cokolwiek udowadniać, jeśli ktoś nie wierzy,- nie musi, ma sporo innych możliwości w utwierdzaniu swojej wiary: kosciół, gazety, filmy, książki i TV. 

Gaston Maspero już w 1875 roku w swojej "Geschichte der morgenländischen Völker im Altertum" pisał: "W opisie Sfinksa w środkowej części kartusza w 13 wierszu istnieje luka, według mnie jest to wskazówka na to iż w czasie rządów tego faraona (Tutmosis IV) dokonano renowacji Sfinksa ( regularnie co 35 lat był zasypywany pustynnym piaskiem) co dowodzi, że podczas regencji Cheopsa i jego poprzedników Sfinks był prawie całkowicie przykryty piaskiem". Podobne stanowisko reprezentuje Auguste Mariette, a Sir E.A.Wallis Budge ( Kierownik działu egipskiego British Museum) wyjaśnia: "Ta przepiękna skulptura (Sfinks) egzystowała już za czasów budowniczego drugiej piramidy Chefrena ( który oczywiście ją nie zbudował  T.v.R), i była już wówczas bardzo stara... Brano tego Sfinksa w powiązaniu z jakimiś obcymi  albo z jakąś nieznaną religią łączoną  z prehistorycznymi dynastiami..."  I kolejna opinia, Prof. Walter'a Emery z University of London, który na temat powstania kultury/cywilizacji egipskiej twierdzi: "Około 3.400 przed nar.Chr. nastąpił w Egipcie duży przełom, i kraj ten przeszedł raptownie z kultury neolitycznej i rozbudowanym systemem plemiennym do dobrze zorganizowanej monarchii... Jednocześnie pojawia się sztuka pisania i rozwija się architektura monumentalna... sztuka i rzemiosło osiągają zdumiewający poziom , wszystkie poszlaki wskazują na egzystowanie wysokiej cywilizacji. Wszystko to dokonało się w relatywnie krótkim czasie, bo ten fundamentalny rozwój pisma i architektury nie mają żadnej prehistorii. Przy pomocy trzeciej cywilizacji której osiągnięcia zostały przekazane niezależnie Egiptowi i Mezopotami z ich wspólnościami i fundamentalnymi różnicami da się  najlepiej wytłumaczyć ten wysoki kulturalny poziom."

A znany już nam sir Wallis Budge, Anglik,  egiptolog i autor słownika heroglifów dodaje: "Niektóre pasaże pozwalają całkiem dokładnie rozpoznać, że ci 'pisarze' którzy przygotowywali texty dla kamieniarzy nie rozumieli co piszą.... odnosi się wrażenie, że kapłani zestawili różne części starego textu z różną zawartością, poza tym .... często zdania są tak ułożone, że przetłumaczenie jest niemożliwe a jeśli wyskoczy dodatkowo nieznane słowo, rebus ten jest nie do rozwiązania." 

Z wszystkich tych wypowiedzi jednoznacznie wynika, że Ci którzy  tą wysoką cywilizacją zostali obdarowani nie byli z zasadniczych powodów zdolni do jej kontynuacji, i w końcu doprowadzili do jej upadku. Pojęcie "trzeciej cywilizacji", w odniesieniu do założycieli "egipskiej" kultury jest nieadekwatne i prowadzi na manowce, a to z prostego powodu : nie wiemy która kolejna cywilizacja ziemska czy pozaziemska  próbowała tych chłopów żyjących w epoce kamienia łupanego nad Nilem, swoją techniką i technologią zapłodnić i...... czy  w ogóle miała taki zamiar ?

Nie byli nimi Ci, którzy zgubili (?)  żelazny młotek znaleziony w Texasie w 1934  przez Emme Hahn, kompletnie otoczony skamieliną, a w części nawet z nią stopiony, bo według  Dr. C.E. Baugh,  Dyrektora  "Creation Evidence Museum", ma on conajmniej 65 milionów lat. Drewniany trzonek, który wyraźnie na zdjęciu widać, jest skamieniały i w środku zawiera porowate zwęglenia.



2

Mogła ją jednak być  cywilizacja po której zostały dziwne przedmioty znalezione na Syberii przez poszukiwaczy złota ( zdjęcie pierwsze 200 razy powiększone a drugie 500 razy) z których pewne części są wielkości  200 mikronów (0.2 mm.).





Innym znaleziskiem, szalenie ciekawym, jest kolejny przedmiot znaleziony u wybrzeży Grecji w 1902, w zatopionym 100 lat przed n.erą statku, który przeleżał 60 lat w jakimś muzealnym zakamarku i dopiero wyciągnięty został w 1952 przez  profosora Derek'a de Solla Price z Uniwersytetu Yale w USA, na światło dzienne.  Po dokładnym prześwietleniu, przy pomocy najnowszego aparatu röntgenowskiego okazało się, że zbudowany jest conajmnie z 14 kół zębatych, 9 skali i precyzyjnie ustawionych osi przymocowanych do płytki. Była to  maszyna do liczenia,- prototyp Computera ? Istnieje oczywiście sporo innych znalezionych przedmiotów których funkcji nie potrafią określić najtęższe naukowe łby, np te znalezione w Andach przez prof. Poznansky'ego.



Istnienie zaprezentowanych przedmiotów w epokach, zaliczonch przez "naukowców"  do "prahistorycznycznych"  :)  nie jest niczym niezwykłym, niezwykłe jest natomiast kompletne niezrozumienie samego faktu ich istnienia i nie dopuszczania przez dzisiejszego człowieka, uważającego się za końcowy i najdoskonalszy produkt darwinowskiej ewolucji  : ), do swojej świadomości tego, że jest najzwyklejszym produktem  "białych Bogów", celowych genetycznych manipulacji. Zostało to uwiecznione na znalezionej w UR (Irak) t.zw. toczonej pieczęci (zdjęcie niżej).


 

W "egipskich" papirusach znajdują się też liczne opisy klonowania, podobny opis  znajdziemy również w Biblii (Genesis 2, 21-23). Właściwy text tych trzech wersetów w prawdziwej "biblii" ( pisemny spadek Atlantydów) brzmi:

"I  JHWH  AloHI'M znieczulił ADa'M i on spał. On wziął jedną z jego komórek i zamknął otwór mięsem. I JHWH  ALo'HI'M rozbudował tę komórkę którą wziął od ADa'M i zaniósł ją do pewnej Männin ( kobiety) i przyprowadził ją do ADa'M. Wtedy powiedział ADa'M: To jest tym razem kość z mojej kości i mięso z mojego mięsa; będzie się nazywała Mężatka, bo wzięta została z Męża."

Lepszego przekazu  klonowania z epoki "prahistorycznej" zachowanego do czasów nam współczesnych  trudno wymagać, użyte w tej relacji zwroty i pojęcia wskazują na to, że robotę tę odwalali medycy i genetycy.

Kim ONI  byli, gdzie się podziali, dlaczego opuścili Ziemię czy też tego nie zrobili,  zabrali ze sobą tą wspaniałą technikę, czy zostawili ją na Ziemi ? Odpowiedź znajdziemy w religiach, zmitologizowanych przekazach, w ezoteryzmie i naturalnie w budowlach. Należy jedynie z tymi pozostałościami dokładnie się zapoznać i odzielić ziarno od plew, to znaczy, posiąść umiejętność odróżniania, n.p. w tekstach, dopisane czy przerobione pasaże od tych prawdziwych i odrzucić obowiązujące interpretacje (n.p. powiązywanie faraonów z piramidami).

I to najtrudniejsze : wyeliminować raz na zawsze ze swojej świadomości istnienie JEDNEGO Boga. Monoteizm nie jest niczym innym jak rezultatem werdyktu, który ustalili pewni ludzie w pewnym miejscu historii i w określonym celu,- JEDYNOWŁADZTWA,  tym samym ta "prawda" o jednym Bogu nie jest niczym absolutnym, tylko czymś subiektywnym. Wszystkie społeczeństwa w zaginionych cywilizacjach [Atlantycka (Pragermańska), Babilońska, Egipska, Majów, Mohenjo Daro, Olmecka, Inkaska, Aztecka i inne] znały i czciły wielu bogów znanych im osobiście lub ich przodkom. Jaki obraz wyłania się z  powyższych relacji, przekazów i znalezisk ? Zyjemy dzisiaj w sztucznie skonstruowanym "światowym porządku", zupełnie innym który pierwotnie obowiązywał...... lub miał obowiązywać. Charakteryzuje się to między innymi  tym, że chłopy wdziewają na siebie polowe garnitury i walą się między sobą ku chwale..... handlarzy ropą. 

 

II

Czas by przystąpić do właściwego nurtu poruszonego tematu którym jest technika "stargate". Nie zajmę się oczywiście szczegółami bo ich nie znam, niemniej wychodzę z założenia że w tajnych podziemnych laboratoriach gorączkowo nad nową techniką i technologią się pracuje, ale z żałosnymi efektami. Zadnego spektakularnego technicznego postępu nie osiągnięto poza wyprodukowaniem "narzędzi" do likwidowania ludzi i narodów, "katastrofy" rakiet i "wahadłowca" Columbia to potwierdzają. Od rzekomego lądowania na księżycu w lipcu 1969 nic się nie wydarzyło,- a minęło już 37 lat. Nikt tam nie dotarł, nawet nie podjęto próby okrążenia tego naturalnego ziemskiego satelity przez jakikolwiek pojazd z ziemską załogą. Jedynym wydarzeniem od czasu do czasu jest zarejestrowanie przez osoby prywatne i służby wojskowe "niezidentyfikowanych obiektów latających",- owych UFO. Ponieważ nikt z Ziemian do nich się nie przyznaje, a te UFO nic i nikogo nie atakują,- oficjalnie przecież nikt się do tego nie przyznał, więc nie będę ten wątek kontynuować. : )

Podobno Amerykanie zaplanowali swój  pierwszy załogowy lot na księżyc.... w 2017  roku, dodam od siebie jedynie: jak im ONI na to pozwolą (patrz zdjęcia niewidocznej z Ziemi drugiej strony Księżyca).



Ciekawe zdjęcie,  podwójne autostrady, obszary zieleni a nawet zabudowania....


Piękne to "cygaro".



  star 10

Tja... nawet systemy irygacyjne i nawadniające istnieją.....

 

Jest wysoce prawdopodobne, że ci panowie z NASA i NATO po obejrzeniu tych zdjęć mogli ulec trwałym psychicznym urazom. Jeśli generałowie i eksperci tych organizacji, jak sami twierdzą, kontrolują ten świat a ich kontroluje jakiś niezidentyfikowany przeze mnie księżycowy batalion, to ta częsta wymiana "głównodowodzących", permanentnie poddanych  temu "cygarowemu" stresowi, staje się zupełnie zrozumiała. :)) Kiedyś wynotowałem z pewnego pisma  monolog  zestresowanego amerykańskiego generała, zastępcę komendanta Army Air Force Intelligence, Air Technical Service Command (wykradanie obcej techniki), wygłoszonego przed prominentnym audytorium w 1946r, który wykrztusił z siebie :

"Niemcy budowali akurat rakiety, którymi mogli zaskoczyć swiat a szczególnie Anglię. Można przyjąć że zmieniło by to przebieg tej wojny, gdyby aliancka inwazja opóźniła się o pół roku.(...) Ta rakieta V-2 , która bombardowała Londyn była tylko zabawką w przeciwieństwie do tego co Niemcy mieli w rękawie" A co w tym "rękawie" mieli ?, 138 rodzajów rakiet w różnym stadium rozwoju i produkcji, przy czym wszystkie systemy sterownicze, włącznie ze sterowaniem samoczynnym i zapłonem mechanicznym, zostały wypróbowane: fale radiowe, radar, radiofonia przewodowa, akustyka, promienie podczerwone, magnetyzm. W systemie napędowym byli Niemcy przed całym Swiatem o lata, jeżeli nie kilkanaście lat, do przodu. Szczególnie zaawansowani byli w produkcji silników odrzutowych i to ponaddźwiękowych jak i tych nie przekraczających szybkość dźwięku. Posiadali nawet na składzie śmigłowiec odrzutowy z maleńkimi silnikami odrzutowymi umocowanymi na wirniku, a właściwie  na końcach śmigła, które były w stanie doprowadzić do niesłychanie szybkich obrotów. [źródło: The Barnes Review, 5(2) (1999), S. 27-33.  130 Third St. SE, Washington, D.C. 20003.]

Kiedy II W.S. dobiegała końca i Niemcy z determinacją walczyli do ostatniego naboju, specjalne jednostki  na zajętych już terenach gorączkowo przeszukiwały wszystkie sztolnie, laboratoria, podziemne fabryki, biura konstrukcyjne i urzędy patentowe. Celem tej zakrojonej na olbrzymią skalę akcji było dobranie się do nieznanej aliantom wojennej techniki III Rzeszy. To samo miało miejsce po stronie Rosyjskiej. Literatury zajmującej się tym z organizowanym rabunkiem jest jak na lekarstwo.  Jak to wyglądało w praktyce można dowiedzieć się z książki napisanej przez Gregory Klimowa ( majora "SMERSZ"-u)  "Berliner Kreml" wydanej w 1952 na gazetowym papierze i z przedmową Ernst'a Reuter'a, pierwszego powojennego Burmistrza Berlina. Amerykanie kradli, kradli i kradli.... wszystko, wywożąc skradzione materiały, archiwa i przedmioty, wyposażenia fabryk, specjalnym pomostem lotniczym do USA. Klimow opisuje też kidnaping niemieckich uczonych, wzajemne ich sobie podkradanie przez Rosjan i Amis. 

Pierwsza uprowadzon grupa personelu z Peennemünde liczyła 118 osób.  Zostali oni przez GIs aresztowani w austriackiej wiosce  Reutte, skąd nastąpiła ich przeprowadzka do USA. Ta „przeprowadzka“ przebiegała tajnie pod kryptonimem »Paperclip«. Później „dostarczono“ dalszych kilkuset uczonych i techników. Ci uprowadzeni nazwali sami siebie »Friedensgefangene«. Całą rakietową potęgę zawdzięcza  USA w „pojedynkę“ uprowadzonym niemieckim technikom  i uczonym. Polecam odwiedzić Huntsville w Alabamie i tamtejsze muzeum rakietowe.  Nie tylko rakietową, według  USowskiego periodyku "Harper Magazine"  (1946)  sama dokumentacja zajerestrowanych i tajnych patentów ukradziona Niemcom ważyła 1.500 ton. Jedna z tych amerykańskich hien : „największe na świecie  tego rodzaju źródło materiału, pierwszorzędne wyzyskanie umysłowego kapitału całego narodu“. Drobny przykład, w miesięczniku HARPER MAGAZINE, wrzesień 1946. "Secrets by the Thousands”  zapoznajemy się z kuriozalnym podnieceniem  szefa Technical Industrial Intelligence Branch, [Wydział  (amerykańskiego) Technicznego Szpiegostwa] :

„On ciągnie brązową podobną do papieru taśmę. Była około pół cm. szeroka. Na jednej stronie matowa, druga była błyszcząca. To jest Magnetofon, powiedział. Zbudowany jest z plastiku, z jednej strony powleczony tlenkiem żelaza,- metalizowany. W Niemczech zastąpił nagrywanie na płytach. Na jednej magnetyzowanej szpuli można nagrać całodniowy program radiowy... Można też ją odmagnetyzować, wymazać,  i w każdym czasie nagrać nowy program. Zadnej igły, żadne szmery, żadne zużycie. Jedna szpula kosztuje 50 centów.“

Fascynacja skradzioną niemiecką techniką była u Amerykanów powszechna, GI's cieszyli się jak dzieci z odbieranym Niemcom mechanicznych ołówków (pstryk wychodzi, pstryk się chowa), nie wspominając już jaką radochę mieli oficerowie ze skradzionych cywilom aparatu "Leica". 

Wyjątkowy "łup" wpadł Amerykanom w łapy 14 maja 1945, była nim łódź podwodna U-234, która w swoim wnętrzu wiozła w tajnej misji do Japoni 260 ton techniki, zamknięte w stalowych pojemnikach mikrofilmy, japońskich i niemieckich naukowców,  i 560 kg..... Uranoxyd'u ! Według naukowca i historyka wojennego, Robert'a K. Wilcox'a, w wydanej przez niego książce "Japan's Secret War" użyto go do budowy "pierwszej amerykańskiej" bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę-> http://www.spiegel.de/sptv/special/0,1518,228909,00.html

http://www.spiegel.de/sptv/special/0,1518,230670,00.html.

Są to oczywiście oficjalne wersje, podobne do tej: przed ambasadą X demonstruje 2000tyś. osób,  wieczorem w TV już tylko 200 demonstrantów.

Wydarzenie to urosło już do legendy, na temat ten kursują teorie i teoryjki, niektóre pozornie tak nieprawdopodobne, że aż nie do uwierzenia. Prezentuję jedną z nich.

U-Boot  234 wypłynął 23.3.1945 pod komandem  Kapitänleutnant'a Johann-Heinrich Fehler'a z Koloni biorąc kurs na Japonię. Za zadanie miał dowieść do Japoni generała lotnictwa Kessler'a i jego sztab, ładunkiem było 12 stalowych cylindrów w których znajdowały się mikrofilmy z najnowszym stanem niemieckiej techniki dotyczącej broni ofenzywnej i obronnej, specjalnie jednak techniki rakietowej, ostatnich badań z dziedziny wysokiej i niskiej częstotliwości i decydujące wyniki odnośnie energii jądrowej i atomowej. 9 lub 10 maja 1945 wydał Admirał Dönitz rozkaz by wszystkie U-Boot'y się wynurzyły i poddały się najbliższym operującym po morzu alianckim okrętom.  Przez trzy dni kapitan Fehler i jego załoga analizowali rozkaz Dönitz'a, sądząc że to jakiś alianck trick. W końcu postanowili się wynurzyć i zostali "odholowani" do Portsmouth, eskortowani przez okręty Amis. Obaj japońscy naukowcy popełnili samobójstwo. (Gen. Remer ""Verschwörung und Verrat um Hitler") Kapitan Fehler: "Oni (Amis) byli skonsternowani/przerażeni odnośnie naszego ładunku. Sądzili że żaden z nas (załogi), pewnie nie ma pojęcia jak wartościowy jest nasz ładunek. Pod koniec lipca, na zakończenie, wyjaśnił mi szef tej komisji dochodzeniowej, że materiał zawarty w mikrofilmach według techników dowodzi, że my (Niemcy), w rostrzygających zagadnieniach techniki i projektach, przewyższaliśmy zachodnie mocarstwa  ...... o 100 lat"

W relacji Burmistrza Hamburga C.V. Krogmann'a dowiadujemy się dodatkowo o dalszej wypowiedzi kapitana Fehler'a: "Po tym zostałem odprowadzony. Jakiś czas później, z okazji wspólnego spaceru i rozmowy o zwycięstwie Amerykanów i Rosjan i porażce III Rzeszy, powiedział mi ten sam oficer  'Wy Niemcy, wyprzedziliście nas technicznie i technologicznie o 100 lat, a umysłowo 1000 lat."

Jasne, jasne... dlatego prowadzą Amerykanie non stop wojny, i kupują lub uprowadzają wybitne naukowe umysły, a z Niemiec i Japoni zrobili sobie  kolonie.

Wyłania się jednak zupełnie inny wysoce interesujący problem, poza, być może, udoskonaleniem niemieckiej techniki rakietowej przez niemieckich jeńców-naukowców w USA, dysponowaniem  ogromnym i darmowym (zrabowanym) materiałem naukowym,  Amerykanie nie "zdobyli" księżyc, nie mogą poderwać do lotu swoich sfatygowanych "wachadłowców" a  jedynym ich szlagierem exportowym  są kalifornijskie orzechy i wino, no i ta chemiczna breja Coca Cola,  O tym czego dokonali by Niemcy w tych minionych 60 latach nie wypada wprost pisać, biorąc pod uwagę tylko to, że potrzebowali na dojście do tej techniki  tylko te "głupie" 12 lat, "najczarniejszego, zawstydzającego i ponurego okresu swojej historii". : ))

T.v.R.

cdn

****************
III


Wszystkich zapewne interesowało by jak do tak wysoko rozwiniętej techniki III Rzesza doszła, a USowcy przez pół wieku nic mądrego nie wymyślili, bo należy przyjąć za pewnik, iż całą ofensywną i taktyczną bronią którą dzisiaj dysponują pochodzi z rabunku, wyjaśnienie tego zagadnienia wykracza ale poza próg ogólnej świadomości i dotyka sfery transcendentalnej, zakresu ogromnej wiedzy znanej nielicznym i absolutnie nieznanej szerokiemu ogółowi mieszkańców tej Planety, zajętych sterowanym konsumpcyjnym rauszem i totalnie już ogłupieni, więc jest bezcelowe.

Mimo swojej duchowej i umysłowej "niemożebności" zdają sobie Amerykanie jednak sprawę z tego, że nad uszami fruwają im "niezidentyfikowane obiekty", którymi co tu dużo gadać, ktoś pilotuje, ktoś nad nimi sprawuje pieczę i że technicznie ktoś ich wyprzedził o conajmniej 100 lat. : ) Dlatego postanowili dorwać się do techniki i technologii podobnej tej do tych "ktosiów", zabrali się więc za ogrodzenie całego płaskowyżu w Gizeh budując wysoki 7- mio metrowy mur i 10 metrów szeroki, ogradzając w przybliżeniu 10 km kwadratowych aby zataić przed opinią światową swoje machlojki i uniemożliwić podglądanie przez natrętnych ciekawskich dokonywanych przez nich (ewentualnych) odkryć. Jest to sprawa o tyle bulwersująca, bo na ten temat panuje w eterze i gazetach absolutna cisza.



Co tam wokół i w samych piramidach się ostatnio wyprawia przechodzi wszelkie pojęcie. Zacznijmy jednak od samego początku, nie... nie.... od samego to wykluczone : ) tylko od 1993 roku w którym inż. R. Gantenbrink wpuścił do szybu piramidy "Cheopsa" swojego "szpiega",- skonstruowanego przez siebie miniaturowego robota który odkrył zaryglowane (zapieczętowane ?) drzwi. Przedsięwzięcie to i samo odkrycie tajemniczego wejścia jest mniej lub więcej znane. W wyniku podjętych machinacji i wszelkiego rodzaji intryg odsunięto odkrywcę tych tajemniczych drzwi, inż. Gantenbrink'a, od dalszego udziału w tym projekcie. Przez dziesięć lat nic się nie działo, co już samo w sobie jest ewenementem (pozornie) nie do wytłumaczenia. Jest rzeczą oczywistą, że robi się wszystko aby ewentualne odkrycia nie stały się własnością całej ludzkości, tylko służyły tym którzy postawili się ponad prawem. Zainteresowanych odsyłam do interesującego i wyczerpującego textu pod : http://bogowie.org.pl/baza.php3?ido=11&poz=34 Zajmę się zatem suchą relacją, tłumacząc niektóre fragmenty z książki Andreas'a von Rétyi ? "Die Stargate-Verschwörung". Przeróżnym niedowiarkom, naśmiewaczom, kpiarzom, wolnomularzom niskiego gradu i....... militarystom, śmiech może utknąć w gardle.

***********

"Jednym z tych którzy mówią że weszli w posiadanie tajemnych "kluczy" jest Dr. James J. Hurtak, człowiek o którym musimy powiedzieć że posiada rodzaj podwójnej osobowości. (....) Ten Amerykanin okazuje się osobą niezwykłą, który mimo swojego rozgłosu stoi raczej w cieniu. Hurtak,- ten amerykański orientalista gra - między innymi- główną rolę w tych tajnych "czynnościach" na płaskowyżu w Giseh. Ów Hurtak, facet o niezwykłej inteligencji jest z jednej strony "typowym" naukowcem, z drugiej, wpływowym MISTYKIEM pierwszej rangi. Posiada świetne kontakty z wpływowymi naukowcami, tajnymi służbami oraz ważnymi aktorami w tym (tajemno-archeologicznym T.v.R.) egipskim monopolu. Hurtak, który założył Naukową Akademię Przyszłościowej Nauki (Academy for Future Sciences, AFFS), pracował też ściśle z niemniej tajemniczym Dr. Puharich, w czasie, kiedy Puharich utrzymywał wyjątkowe kontakty z USowskimi służbami specjalnymi,- delikatnie mówiąc. Dr. Hurtak ze swej strony otrzymywał wiadomości od owej "Rady Dziewięciu", która działała w kręgach Pluharich'a, i został wkrótce przez tę grupę wybrany na duchowego przywódcę. Ten zagadkowy orientalista twierdzi, że w 1973 dotarły do niego ważne informacje z poza ludzkich źródeł: "Moja główna praca polega na tym , aby informacje z pierwszej ręki przekazać dalej", twierdził na licznych kongresach. "Ta informacja pochodzi, według moich osobistych doświadczeń, od wysokiej inteligencji z roku 1973, kiedy przekazano mi 64 kluczy wiedzy, która jest nowym wyjaśnieniem ludzkiej ewolucji od biofizycznej aż po astrofizyczną." To brzmi już cokolwiek dziwnie! Później też na swoje doświadczenie często się powoływał. Jedną z jego wypowiedzi muszę jeszcze szybko dodać, bo może być interesującą wskazówką dotyczącą egipskich tajemnic: "W roku 1973, wówczas kiedy byłem profesorem na Kalifornijskim Uniwersytecie, przeżyłem pewne parafizyczne przebudzenia/wrażenia. Jedno z nich dotyczy Superhelix i tę możliwość, że ten model RNA-DNA... zakodowany jest w system pierścieni Saturna." Dr. Hurtak ma na myśli molekularną podwójną spiralę naszego kodu dziedzicznego i twierdzi, że te informacje zostały jemu wówczas przekazane i że ten cienki F-pierścień jest odbiciem naszej genetycznej struktury. Nieźle! Ten pierścień leży na obrzeżu tych dużych pierścieni i został stosunkowo późno odkryty, przeto jest sztucznym produktem jakiejś pozaziemskiej kultury. Hurtak twierdzi, że Amerykanie i Rosjanie obserwowali przeszło 200 niezidentyfikowanych obiektów biorących kurs na Saturna i sądzi: "Jeśli pierścienie Saturna są naturalnym centrum zainteresowania pozaziemskiej inteligencji, która odwiedza nasz system słoneczny by obserwować model życia, to wtedy byłby Saturn jedynym miejscem by nasz słoneczny system ewolucyjny obserwować..." Szczerze mówiąc, nie potrafię logicznie za tym wywodem podążać. Interesujące są ale dwie sprawy. Pozwólcie mi odnośnie tego niejako głośno się zatanawiać. Któregoś razu wzmiankuje Robert Temple ? Wy wiecie już: to ten główny adwokat owej zagadki Syriusza ? w swojej nowo wydanej książce o tym samym tytule, że ta cywilizacja Nommo nasz system słoneczny nie opuściła, lecz stacjonuje w systemie Saturna. Nadto znali Egipcjanie znak heroglifu oznaczający "życie" w formie spirali składającej się z podwójnego sznura. Spekuluję: Mogła być ta Nommo-Cywilizacja odpowiedzialna za ten kuriozalny pierścień i mógłby on rzeczywiście być symbolicznym odzwierciedleniem naszych Genów ? Tym samym byłoby jasne, że te obce stworzenia są mocno zainteresowani strukturalną budową naszych genów. Wówczas też mogłaby ta dziwaczna Metui heroglif'a : ) faktycznie oznaczać symbol życia i jest słabym przypomnieniem starej bardzo wiedzy, którą być może, przekazał Thoth tym starym egipskim kapłanom. Nasze życie, nawiasem mówiąc, jest faktycznie związane z tą podwójną spiralą. Końcówki genów, ochrzczone przez naukowców "Telomere", przy każdym podziale komórki zostają skrócone,- tym samym biegnie nasz wewnętrzny zegar w kierunku zera. W którymś momencie są te końcówki tak krótkie, że geny stają się wadliwe albo przestają funkcjonować. I my gryziemy trawę.

Dr. Hurtak napisał książkę która sprawia wrażenie świętego dzieła i też z tą myślą została napisana. Jej tytuł : " Die Schlüssel des Hennoch" ( Klucze Henoch'a). Tym samym jesteśmy znowu przy Bogu Mądrości, przypomnijmy sobie: Hennoch to Tahuti ? Thoth ! Interesująca przy tym jest też liczba 64, bo jak pomyślimy o tym dziwnym podziale Udjat-oka, o oku jastrzębiej głowy Horus'a, potykamy się znowu dokładnie o tą liczbę 64. Jest dosyć dziwne, że Dr. Hurtak wprowadził do obiegu dwie wersje o tym jak w posiadanie tych kluczy doszedł. Obie wersje dotyczą ale ten sam czas, tą samą datę: w nocy z 2 na 3stycznia 1973 pojawił się osobiście u niego w domu rzekomo sam Thoth-Hennoch. Kanadyjski astrofizyk dr. Jacques Vallee, jeden ze sławnych żyjących badaczy UFO, opisuje jednak w jednej ze swoich książkach ("Messengers of Deception"), że Hurtak jemu powiedział iż podczas jazdy w nocy przez kalifornijską pustynię pojawiło się nad jego autem jasne obce światło. Jeden z promieni skierowany na niego zaprogramował go tymi "kluczami". Znowu niejasność ! Która wersja jest prawdziwa, kto mówi prawdę a kto kłamie ?

Byłoby absurdem przyjąć, że ten bardzo inteligentny Hurtak coś pomylił, albo już nie pamiętał co opowiadał innym o swoim "kluczowym przeżyciu". Vallee inteligencją Hurtak'owi nie ustępuje, więc też nic nie pomylił. Nawet jeśli sądzę, że należy bliżej przyjrzeć się rolli Vallee'a, to pytanie o roli Hurtak'a jest ważniejsza. Nie mogę przy tym pozbawić się podejrzenia, że on chętnie stara się o różne przekręty by w końcu jeden czy drugi ze swoich kosztownych kluczy zatrzymać dla siebie, niezależnie od tego skąd pochodzą. Za tym podejrzeniem mówi jego powiązanie z instytucją która już od bardzo dawna tropi nieodkryte do tej pory komory i staroegipskie zagadki: Stanford Research Institute (SRI). Instytut ten został założony przez kalifornijski Stanford- Uniwersytet i wkrótce po tym został ważnym partnerem amerykańskich militarystów, tajnych służb specjalnych, Pentagonu i CIA. Różne tajemnicze internacjonalne prywatne koncerny też są jego klientami. Głównym klientem jest Bechtel Corporation znany ze swych zainteresowań dla "stargate" (....) Wkrótce SRI przerosło sam Stanford-Uniwersytet w liczbie zatrudnionych pracowników. Jak się wydało że SRI pracuje dla przemysłu wojennego i tajnych służb, studenci wyszli na ulicę. Po tych gorących protestach postanowiono SRI oddzielić od Uniwersytetu żeby poprawić sobie w społeczeństwie opinię, tak powstał prywatny instytut operujący międzynarodowo, który rozwinął się do jednego z największych światowych komplex'ów przemysłowo-militarnych względnie tajno-miltarno-wywiadowczych. W sposób warty uwagi zaczął SRI mocno interesować się płaskowyżem w Gizeh, i to dokładnie w tym samym roku w którym Hurtak otrzymał swoje Klucze: 1973! I naraz, niezależnie od tego dlaczego wogóle, to każdy zada sobie to pytanie : Czym kieruje się dostawca tajnych służb i wojska, sznuflując w egipskich starożytnościach ? Najbardziej interesujące jest jednak to, że SRI koncentruje się na miejscach i na czymś co renomowani archeologowie uznają czy zaliczają do kompletnego nonsensu, mianowicie na zaginionej wiedzy i nieodkrytych komorach ! ( uwaga tłum: oficjalny archeologiczny światek stwierdził "ponad wszelką wątpliwość" istnienie w piramidach trzech komór, które są już znane). W tym celu SRI szuka też pod Sfinx'em, prowadzi badania nad śladami tej sławnej Bibloteki w Alexandrii, testuje elektronicznie miasto zmarłych,- Sakkara w nadzieji, że znajdzie grób Mędrca Imhotep'a,.... 1978 bierze nawet do pomocy wizjonera/jasnowidza Edgar Cayce (Association for Research and Enlightenment, ARE). Sama ARE wspomaga ten wcale nie biedny SRI i jego naukowy projekt związany ze Sfinx'em. Inne grupy badaczy podążyły za nimi. Pewna prywatna firma przeprowadziła w pobliżu Sfinx'a odwiert i na głębokości 30 metrów natrafiła na pokład z granitu, ten jednak w naturze tam nie występuje. Wniosek: widocznie ktoś dawno temu coś sztucznego tam zbudował. Podziemne Hale ? Zanim ktokolwiek na to pytanie zdążył odpowiedzieć wkroczyło do akcji egipskie wojsko i zabroniło dalsze poszukiwania (uwaga tłum: w kręgach wtajemniczonych mówi się o podziemnym mieście, dlatego też mur stawiany w Gizeh obejmuje powierzchnię o obszarze 10 km kwadratowych). Jest już bardzo osobliwe co w Gizeh się wyprawia! Dr.Hurtak pracował z SRI International razem i był zaprzyjaźniony z SRI-fizykiem dr. Lambert'em Dolphin'em, który szefował dwóm ekspedycjom koncernu SRI na gizeh'owskim płaskowyżu. W roku 1976 przekazał Dolphin'owi w zaufaniu " pewne prywatne uwagi o Gizeh." W następnych dwóch latach prowadził Hurtak z innymi badaczami własne laserowe pomiary, które nigdy do oficjalnej wiadomości nie podał. W tych samych latach, w których SRI zajął się Gizeh, miały miejsce inne dziwne wydarzenia za zamkniętymi drzwiami tego koncernu. Na zlecenie Pentagonu, CIA, US-Marine i nawet NASA przeprowadzał SRI kilka programów, o których już wspomniałem w rozdziale II ,- w tym Remote Viewing (RV), ową duchową/umysłową możliwość percepcji niedostępnych, względnie nie mających dojścia, miejsc i wydarzeń (percepcja odległościowa). Jeden z tych projektów nosił uzasadnioną nazwę Star Gate. Remote Viewer opisywali często, w sposób niezwykle rzucający się w oczy,- Piramidy, co przyczyniło się być może, do zintensyfikowania poszukiwań w Gizech. Jak by nie było, to Dolphin posługiwał się danymi RV, i przy tym znowu mocno mieszał James Hurtak. Poza tą metodą owej "percepcji odległościowej", która dla normalnego obywatela jest kompletnie niewyczuwalna, nie dająca się w czaszce odtworzyć ( uwaga tłum: ale też dla t.zw. "yntelygentów"), to chętnie posługują się nią głównie tajne służby specjalne. Niektóre grupy zainteresowane Piramidami posługiwały się wyrafinowaną elektroniką w poszukiwaniu ukrytych komór, zupełnie podobnie jak w sześdziesiątych latach experymentował w Piramidzie "Chephren'a" dr. Alvarez, stosując technikę promieniowania. Zakrawa to już na komizm: wówczas nie rozumiał już pewien jego współpracownik więcej ten świat, bo wyniki badań zakrawały na czary, co później ale Alvarez osobiście wyciszył. W roku 1986 dwóch Francuzów wyposażeni w odpowiednie przyrządy zabrało się do poszukiwań nieodkrytych jeszcze komór, i znaleźli na ich istnienie pewne wskazówki, egiptolodzy mówili jednak o gagu reklamowym sponsora pewnej firmy elektronicznej. Jeśli ci fachowcy w tym przypadku wykazali kompletny brak zainteresowania, byłoby to niczym specjalnym. Istnieje jednak dużo innych przykładów, i wszystkie potwierdzają prawdziwy dogmat: wszyscy ci którzy właściwie powinni wykazać maksimum zainteresowania w odkrywaniu nowego, nie chcą by jakiekolwiek odkrycia zostały dokonywane, w każdym bądź razie żadnych poza swoim towarzystwem. Mało tego, to ci "wachmistrze" nie dopuszczają do siebie żadnych odkryć dokonanych przez badaczy prywatnych,- nie uznają ich!. Pewien wpływowy archeolog postawił nawet tezę, według której we wszystkich egipskich Piramidach istnieją tylko trzy komory. Koniec i kropka ! A co z tymi tajnymi aktywnościami na gizehowskim płaskowyżu ? Nie, coś takiego nie ma miejsca ! ( uwaga tłum: tego rodzaju postępowanie ortodoksyjnych naukowców jest po 1945r. typowe. Charakterystyczny, choć o innym wymiarze, to przykład z odkrycia w Paryżu, a właściwie upowszechnienia t.zw. "Prieure Dokumentów" przez Baigent'a, Lincoln'a i Leigh'a. Leżały sobie tam od iluś lat, kiedy je wykorzystano uznali je dyplomowani "wachmistrze" za.... no oczywiście... za sfałszowane !)

W 1987 pojawili się w Gizeh Japończycy z uniwesytetu Waseda. Jak pewnie każdy się domyśla przywieźli ze sobą w bagażu kilka elektronicznych narzędzi, które do starego żelaztwa nie należały. Wyposażeni w elektronikę zabrali się za spenetrowanie obszaru wokół Sfinxa i Piramidy "Cheopsa". Znaleźli warte uwagi wskazówki na nieznane do tej pory podziemne przejścia i komory. Właściwie to powinni fachowcy-archelogowie tymi interesującymi wskazówkami się zaiteresować, a przynajmniej jakieś kroki w potwierdzeniu tych wskazówek uczynić jeśli pochodzą od innych fachowców. Przecież takie "wskazówki" to prawdziwy smakołyk! Nic jednak nie miało miejsce, ci papierkowi naukowcy schłodzili te japońskie rewelacje, w innym przypadku utknęły by im w gardle. Kolejny już raz wprowadzono do obiegu "Reklamowy Gag" a nawet nie wstydzono się mówić o pseudo-nauce. To samo zdarzyło się geologowi Robertowi Schoh, kiedy ustalił nową datę zbudowania Piramid. Tym "karygodnym uczynkiem" zirytował tak ten Establishment, że przez uznanych expertów zaliczony został natychmiast do pogardliwego pseudo-naukowca. Jednak Schoh znajduje się w wyborowym towarzystwie naukowców z Uniwersytetu Waseda. Jak profesor Josph Davidovits z Barry Uniwersytetu na Florydzie, chciał przeprowadzić dokładną analizę skały tej dużej Piramidy, bo podejrzewał iż ta skała mogła w części pochodzić ze sztucznej mixtury, to egipscy urzędasy surowo to jemu zabronili. Kursują inne niezliczone przykłady, dla których zabraknie miejsca w tej relacji. Jednak coraz bardziej snuje się to podejrzenie które w końcu staje się pewnością: tutaj na tym płaskowyżu istnieje pewna prawda która nie może dotrzeć do opini społecznej,- istnienie tajemnych komór i TAJEMNEJ WIEDZY (podkr. tłum). A my wszyscy zrobieni zostajemy w konia, potraktowani jak głupcy ! Jak już pisał ten nielubiany sznufler, owy skazany na zapomnienie enfant terrible archeologii Erich von Däniken 1995 w swojej książce, "Der Jüngste Tag hat längst begonen" o pismach Thoth'a ?: "Zadna z tych ksiąg nie wypłynęła na światło dzienne. Leżą one być może od tysiącleci dobrze zabezpieczone w hermetycznych komorach tej wielkiej Piramidy? Znajdziemy w nich odpowiedzi na nasze pytania o ten " dzień ostateczny " i ponowny powrót Bogów?" No to mamy znowu ten motyw o powrocie bogów. (....) Ten szwajcarski autor też nie może pozbyć się tego podejrzenia: "Próbuje ktoś tę tajemnicę przed opinią światową ukryć?" Stan rzeczy jest tymczasem tak wyraźny, że już nie musimy wcale to pytanie więcej stawiać. Możemy na nie odpowiedzieć z jasnym i wyraźnym "TAK" !

T.v.R.
****************
Cdn.

IV

Zanim zrekapituluję dalszą część relacji Andreas'a von Rétyi, warto poznać kilka szczegółów związanych z piramidami w Giseh. Te trzy duże piramidy stoją rzekomo w rzędzie. Nieprawda! Ostatnia, która nosi nazwę króla Mykeryniusa, "wystaje" z rzędu i jest zdecydowanie mniejsza od dwóch pozostałych. Oficjalnie interpretuje się to w różny sposób; brak pieniędzy, pomyłka mierniczych, brak chęci etc. Wyjaśnienie znajdziemy w "gwiazdach", a dokładnie w położeniu Pasu Oriona którego dokładną repliką z przed 10.500 lat p.ne. są właśnie Piramidy w Giseh.



W kręgach fachowców i amatorów ODKRYWCÓW sprawa ta jest znana, a Ci którzy chcą bliżej się z nią zapoznać znajdą wystarczająco dużo materiału nawet w internecie. Zajmę się zatem czymś innym. Ozirys był najwyższym bogiem "Egipcjan",- Ozirys-Orion ma się rozumieć. Inaczej mówiąc, Ozirys wspólnie z Izis byli założycielami wysokiej cywilizacji "egipskiej", tylko jak to pogodzić z opinią "naszych" naukowców którzy twierdzą że Oni to potomkowie małp, którzy biegali z kamiennymi maczugami w łapach po Ziemi jeszcze 40.000 lat temu, zwanych przez nich Homo Sapiens i, powiedzmy, po upływie 30.000tyś lat zbudowali Piramidy i schowali w nich technologię "stargate", za którą dzisiaj sami sznuflują i biegają wprzęgając w to mistykę, przy czym starają się to zataić i równocześnie w muszają w USA, ale też gdzie indziej,- żydowską biblijną wersję o Jahwe i stworzeniu Swiata w 7 dni ? Twierdzą też, z godnym podziwu uporem, iż Piramidy zbudowano 2.500tyś. lat p.n.e. co każdy może sprawdzić n.p. we wszystkich znaczących Encyklopediach. Czy można te sprzeczności logicznie wyjaśnić ? Można. Tylko po co, osobiście nie znam nikogo który byłby na to duchowo i mentalnie przygotowany. Poza tym, Ziemianie nie mają żadnych możliwości zmienić zaprogramowane dla nich przeznaczenie,- a zresztą sami przygotowują swoją zagładę, więc do czego im potrzebna....nadzieja ? Czy tą kolejną fuszerkę kosmiczno-genetyczną z wykorzystaniem małp zwaną człowiekiem...... zechcą "biali bogowie" kiedyś naprawić ? Myślę, że kiedyś to zrobią. :))

***********
Andreas von Rétyi :
1. Argumenty przeciw restrykcyjnemu dogmatowi "trzech komór" istnieją już dawno i bez używania elektroniki. 2. John S. Perring i Richard Howard-Vyse, już 20 września 1839r w tej "załamanej" piramidzie faraona Snorfu, podczas prac w jej wnętrzu w duchocie i wysokiej temperaturze, natrafili na dziwne zjawisko. Po usunięciu gruzów w ganku zrobił się tak silny przeciąg iż gasły im lampy i w końcu uniemożliwił im dalszą pracę.... ale powietrze było zimne! 3. Piramidy nie są żadnymi GROBOWCAMI ! 4. Egipskie Piramidy okazały się bardziej kompleksowe niż wielu profi-archeologów jeszcze nie tak dawno temu byłoby skłonnych przyznać. Autor, Peter Kolosimo, przypuszcza, że pod świątyniami w Heluan, Sakkara i Abydos leżą bardzo stare pomieszczenia do których dostęp jest tylko możliwy przez drzwi które można otworzyć jedynie z pomocą tajemnych sił. Peter Tompkins natomiast twierdzi, że może chodzić o specjalne fale dźwiękowe albo o pełnobrzmiący głos. 5. Okultystyczne źródła mówią o podziemnym królestwie pod egipską pustynią, podobnym temu Agarthi w Tybecie. 6. Thomas Holland, wolnomularz 33 Stopnia, żywi nadzieję, że za blokiem granitowym który sterczy nad najniższym szybem, znajduje się wejście do tajnych pomieszczeń. Fascynująca wypowiedź! Przypuszczenia ? Przypuszczenia to jednak trochę mało, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagą odkrycie inż. Gatenbrink'a ? 7. Badacz Atlantydy, Edgerton Sykes, powołał się na pewien stary arabski text , który mówi o kamiennych kręcących się drzwiach które prowadzą do podziemi pod gizeh'owskim płaskowyżem. 8. Istnieje oczywiście cały szereg ludzi i instytucji, którzy całkiem świadomie nie dopuszczają do światowej opini informacje o wewnętrznym życiu Piramid. Prowadzą umyślną dezinformację. Jednym z nich jest Deutsche Archäologische Institut (DAI) w Kairze. 9. Dziennikarz, David Keys, w The Intependent zwrócił uwagę na interesujące szczegóły. Podłoga t.zw. komory króleskiej leży dokładnie 21,5m. powyżej podłogi komory królowej a to pomieszczenie za drzwiami odkrytymi przez inż. Gatenbrink'a znowu 21.5m. powyżej podłogi komory królewskiej. Z tego wniosek, że i tam może znajdować się duże pomieszczenie. 10. Dr.Hawass podczas swoich studiów korzystał z finansowej pomocy ARE, i w dalszym ciągu utrzymuje z nim ścisły kontakt. Podobnie jest z Mark'iem Lehner'em, jednym z najbardziej wpływowym archeologiem w Gizeh, jego wykształcenie również finansował ARE. 11. Na początku 19 wieku, Giovanni Battista Caviglia, mistyk który studiował hermetyczną tajemną wiedzę próbował drążyć poziomy tunel z komory Davison'a w kierunku południowym, gdyby to się jemu udało trafiłby dokładnie na pomieszczenie za "drzwiami" Gantenbrink'a. Bardzo mało archeologów uzyskało pozwolenie odwiedzenia "komory Davison'a", jednym z nich jest Niemiec prof. Stadehmann, szef niemieckiego instytutu w Gizeh. 12. W tajemnicy utrzymywanych konszachtach próbują określone grupy dorwać się do pradawnych skarbów,- skarbów skaładających się z dawno zapomnianej wiedzy, która dotarła za pośrednictwem obcych nosicieli kultury do Egiptu. Jest faktem, że różne grupy na różne sposoby chcą do tej tajemnej wiedzy dotrzeć. Każda z nich jest jednak o tym przeświadczona, że nie może ona zostać ujawniona bo może spowodować przewagę jednych nad drugimi. Jeśli dla przykładu obecni władcy naszej Ziemi będą dysponować daleko posuniętą technologią, w ekstremalnym przypadku nawet pochodzącą z kosmosu, zatrzymają ją dla siebie. Dlatego w dalszym ciągu rozprzestrzenia się fałszywe informacje, i każdy który zaznajamia światową opinię o faktycznych powodach tych tajemnych poszukiwań zostaje neutralizowany, ośmieszony i odstawiony. Co to wszystko jednak pomoże, to zaciemnianie, jeśli dowody z czasów "prahistorycznych" wypłyną na światło dzienne? Wówczas musi zostać wszystko zatuszowane. Te paradoksalne niby wskazówki, te różne łamigłówki które w Egipcie wyszły, wzbudziły właśnie ciekawość w tajnych służbach, u oficjalnej administracji, koncernów zbrojeniowych, instytutach archeologicznych i innych, tajemnych towarzystwach, i to one właśnie skupiają swoją działalność wokół starych monumentów, by tam dorwać się do skarbów, ukrywając to przed całym Swiatem. Ale....., ta historia jest jeszcze bardziej skomplikowana. Pewna tajna grupa stosuje dzisiaj w prowadzanych badaniach i eksperymentach niezwykłe metody, które właśnie w dużej części do tych egipskich zagadek się przyczyniły,- Stargate- Technologię.

T.v.R.