Niebieskie oczy twe....

 

„Na podstawie dużej ilości wizerunków wiadomo dzisiaj, że u tych t.zw 'Betergrupen' (modlących się grup) z gliny i innych figur w Sumerze z okresu około 2700 st.cz. 1/3 wszystkich (zmarłych) osobistości  miała włożoną tęczówkę z Lapis Lazuli. Pozostałe 2/3 mają tęczówkę brązową-czarną. Ten niebieski kamień musiał zostać sprowadzony aż z Afganistanu. Zaden człowiek nie podejmie  taki  wysiłek, jeżeli te osobistości z niebieskimi oczami nie należały do sfery arystokratycznej. Ale ten recesywny gen występuje tylko w fenotypie w formie homozygoty. I mutanty tej cechy nie mogły się rozwinąć w obszarach  subtropikalnych albo centralnej Azji. Niebieskie oczy są tylko zjawiskiem towarzyszącym, bez wpływu naturalnego doboru przy tym ogólnym rozjaśnianiu pigmentów. Wszyscy fachowcy są jednomyślni co do tego, że to miało miejsce najpóźniej we wczesnym neolithikum w północno zachodniej i północno środkowej  Europie. Tym samym ci niebieskoocy sumeryjscy "arystokraci" mogli do tego kraju przybyć tylko z północno zachodniego kierunku. Jak w 1979 r. pierwszy raz widziałem popiersie pewnego księcia z Uruk, pochodzące z 3200 r st.cz. byłem natychmiast przeświadczony o tym, że chodzi o woźnicę rydwanu. Archeolodzy i historycy sztuki patrząc uporczywie na tych „Beter” ( modlące się figury z gliny) nie mogą sobie do dzisiaj wyjaśnić położenie ich rąk”

_________________

 

Dotychczasowa nauka o pochodzeniu człowieka padła. W lipcu 1997 ukazała się w prasie wiadomość, podana właściwie na marginesie, chociaż w swoim znaczeniu rewelacyjna: dwaj naukowcy, Matthias Krings i Svante Kääbo, specjalizujący sią w badaniach genetycznych, przebadali w pewnym  laboratorium w Monachium ramię Neandertalczyka. Stwierdzili przy tym, że jego DNA (..) nie zgadza się z ludzkim. Czy tylko nikt tego nie zauważył, czy też „oficjalna” strona wychodzi z założenia, że być może nikt tego nie spostrzegł, i lepiej nie robić w okół tej sprawy „chałasu”? Tak czy siak, to „ustalony” światowy obraz ludzkiego pochodzenia można wrzucić do....  z sypu! Mówiąc lapidarnie, to te stwory podobne do małp, które rzekomo miały być  moimi przodkami, mają ze mną tyle wspólnego co słoń czy karaluch albo pchła.

Ów Neandertalczyk i ja, - według obowiązującej szkolnej i akademiskiej wiedzy - mamy tych samych przodków. I co wszystko w ostatnim czasie nie podjęto, by pewne „dowartościowanie” tego Neandertalczyka osiągnąć, po tym, jak przez całe generacje uznawano go za podobnego do małpy  przegiętego, chodzącego i niekulturalnego typa? Ustalono również, że jego pojemność mózgu jest równa naszej, i że musi być conajmniej tak inteligentny jak D. B.

Ustalono też, że ten typ celebrował religijne zwyczaje, a w końcu stwierdzono, iż jego „małpi wygląd” wcale takim nie jest, szczególnie kiedy łazi po ekskluzywnych dzielnicych Nowego Swiata odziany w garnitur od Armandiego  i ręcznie szyte buty z Budapesztu.

A teraz raptem ten Krings i Kääbo. Ów Neandertalczyk nie należał więc do ludzkiego gatunku jak moi przodkowie. Jeżeli ten Typ  nie jest genetycznie ze mną spokrewniony ( zakładam że sporo ich jeszcze po nowym świecie się pęta), to temu z wielkim trudem wprowadzanemu ogłupiającemu systemowi też nie idzie dobrze,- to znaczy, iż moje drzewo genealogiczne (ustalone przez panów uczonych) rozpłynęło się narazie w nicość i jest nie do udowodnienia!

Według cenionego przeze mnie specjalisty, nie mógł się człowiek rozwinąć na Ziemi, czy tego chcemy czy też nie. Dla jednego i drugiego ta wypowiedz może brzmieć niezrozumiale, - no właśnie!

t.v.r.