Mediokracja.

 

Autor: tezlav-von-roya

 

"Coś takiego jak wolna prasa nie istnieje. Wy o tym wiecie, i ja to wiem. Zaden z was nie odważy się swoje prawdziwe zdanie wypowiedzieć. To jedyne zadanie dziennikarzy polega na tym by prawdę zniczczyć, potężne kłamstwa rozpowszechniać, te sprawy tak przekręcić i siebie samego, swój kraj i swoją rasę dla codziennego chleba sprzedać. Jesteśmy narzędziem i marionetkami w rękach bogaczy (bankierów, t.v.r.) którzy za kulisami te sznurki, którymi według upodobania pociągają, trzymają w swoich rękach. Oni grają tą melodię, według której my tańczymy. Nasze talenty, nasze możliwości i nasze życie znajduje się w rękach tych ludzi. Nie jesteśmy niczym innym jak intelektualnymi prostytutkami" ( John Swaiton, długoletni wydawca "New York Times" w latach 60-70  19 wieku, w swojej mowie pożegnalnej na uroczystym bankiecie)

 To wydarzenie miało miejsce około 140 lat temu i NIC się do dzisiaj nie zmieniło! Niesamowite!!

________

 

Szczególnym paradoksem, a właściwie fenomenem czasu w którym żyjemy, jest odrzucanie przez tak zwanych "obywateli z ulicy" rzetelnych i logicznie uzasadnionych dowodów NAUKOWYCH dostarczanych przez niezależnych historyków i publicystów,  i bezgraniczna wiara w spływające masowo w ich kierunku,- kłamstwa z "niezależnych" mediów! Wychodzi, że wolą żyć w ułudzie, pozornej - skonstruowanej przez polityków i media - rzeczywistości  w której czują się "szczęśliwi" bo..... tak się składa, że szczęśliwi niewolnicy są najzacieklejszymi wrogami wolności i nowych rozpoznań.  Do tego pojawia się  atawizm, kierują się instynktem stada, "owczym pędęm", co oczywiście eliminuje automatycznie rozsądek i elementarną logikę. Wystarczy na kogoś wskazać palcem i powiedzieć- to jest ten "zły" !,- i natychmiast są gotowi rozerwać go na strzępy. Moi adwesarze sami usuwają (nie tutaj  :)) z pola widzenia dowody i fakty, przechodząc ponad nimi, kompletnie je ignorując, jeżeli naruszają wprasowany im ich punkt widzenia, światopogląd czy przyzwyczajenia lub wierzenia ukształtowane w dużej mierze przez propagandę. Dyskusja albo wymiana poglądów nie wykracza poza ustaloną/obowiązującą wiedzę i czasami ograniczona jest przez samocenzurę : "bo tak naprawdę niewiadomo jak było!"  Tymczasem DZISIAJ już wiadomo JAK BYŁO !

Ale co to zmienia? Nic!,- lub serdecznie mało!  Propaganda nie zajmuje się tłem, zakulisowym krętactwem i destrukcyjnymi działaniami, odwrotnie, poprzez celową dezinformację chroni je i nadaje im pozory prawdopodobieństwa.

W oficjalnie dostępnej  literaturze i OFICJALNYCH  "pracach naukowych" zajmujących się n.p.historią II W.S. i jej wydarzeniami, głównym argumentem powtarzanym do znudzenia to : "Ten fakt  iż nie istnieją żadne dowody, dowodzi,- że te dowody bez śladu usunięto." Podobne argumenty są teoretycznie nie do obalenia i dlatego  gówno warte (PSEUDONAUKOWE !).

________

 

Inny, z tych który wiedział dokładnie o wszystkim, to  Winston Churchill :

"Istnieją kłamstwa, istnieją cholerne kłamstwa, prócz tego istnieją jeszcze te statystyki." (.....)

 "Podczas wojny prawda jest tak kosztowna, że nigdy nie powinna pojawiać się inaczej jak w otoczeniu straży przybocznej  z kłamstw"  (Robert Vansittart, "Black Record", London 1941, S.75).

Sens tych wypowiedzi jest jednoznaczny ! Dlaczego, wobec tego, dla wielu "niezrozumiały" ?

 

Spiegel-Online z 08. września 2006 donosi:

 

Orzeczenie USowskiego Senatu.

Eksterminacyjne orzeczenie o Busha uzasadnieniu dla wojny w Iraku

(REAL SECURITY ACT OF 2006, Learning from the Lessons of 9/11).

 

Orzeczenie USowskiego Senatu jest 400 stron grube. Jego zawartość jest siarczystym policzkiem dla prezydenta Bush'a: Dla głównego powodu wojny w Iraku-powiązanie (współpraca, p.m.) między dyktatorem Saddamem i terrorystyczną siatką al-Qaida- nie ma zatem żadnej wskazówki.

Washington : Saddam Hussein i jego oprawcy w Bagdadzie "nie mieli żadnego powiązania, nie proponowali żadnego schronienia i nie przymykali oczy na Sarkawi'ego i jego zwolenników", twierdzi orzeczenie komisji do spraw wywiadu USowskiego senatu. Saddam był raczej nieufny w stosunku do al-Qaidy i uznawał tych islamskich ekxtremistów, za niebezpieczeństwo dla swojego reżymu. Prośbie, o spotkanie z komendantami al-Qaid'y, odmówił.

Jeden z najważniejszych argumentów, który jastrzębie w rządzie Bush'a sprzed więcej jak cztery lata przeciwko Irakowi wysunęli, mianowicie, że dyktator Saddam Hussein tą terrorystyczną siatkę Osama Bin Ladena wspierał, jest tym samym przez najwyższą (usowską) legislatywę obalony.

Nie można było nawet twierdzić, że ówczesny rząd Iraku tego przywódcę al-Qaidy, Abu Mussab al Sarkawi,- to rzekome powiązanie z Bin Laden'em- chronił, stoi w dzisiejszym, w Washington'ie opublikowanym, oficjalnym orzeczeniu. W prawdzie Sarkawi od maja do listopada 2002 w Bagdadzie przebywał, ale Saddam w tym czasie próbował go złapać.

Tym samym, według będących w opozycji demokratów, kwalifikacja prawna US-prezydenta George W. Busha dla inwazji na Irak w tym (właśnie) czasie została zakwestionowana, bo Bush ciągle kładł duże znaczenie na to, że ta wojna przeciwko terrorowi w Iraku musi zostać wygrana (prowadzona,p.m.).

Jordańczyk Sarkawi został w czerwcu tego roku podczas USowskiego nalotu zabity.

Senatorowie stwierdzili do tego jednoznacznie, że irakijski rząd nie był w posiadaniu aktywnego PROGRAMU ATOMOWEGO i nie posiadał żadnego mobilnego LABORATORIUM w którym produkowano broń chemiczną. (podkr.moje)

Rząd (usowski oczywiście, p.m.) nie wykorzystał tajnych informacji, tak jak powinien zrobić, mianowicie "by decydentów informować", jak osądził numer dwa tej komisji, demokrata John Rockefeller. Ci odpowiedzialni te wskazówki raczej "wybierali, przejaskrawiali albo przemilczeli", by swoją decyzję do wojny przeciw Irakowi uzasadnić, którą i tak podjęli już WCZEŚNIEJ (podkr.moje).

To długo oczekiwane, 400 stron grube orzeczenie wystawia temu rządowi (temu usowskiemu naturalnie,p.m.) druzgocące świadectwo, mówi należący do tej komisji Senator Carl Levin. Bush i vice prezydent Dick Cheney próbowali na siłę (i wbrew prawdzie o której wiedzieli, p.m.) Saddama i al-Qaid'ę powiązać. To orzeczenie opracowane po przeszło dwóch latach, zajmuje się też tą problematyczną rolą Narodowego Irakijskiego Kongresu na uchodźstwie podczas owego rostrzygającego procesu przed wojną.

 

asc/AP/AFP/dpa

______________

 

Z analizy tekstu orzeczenia Senackiej Komisji wynika jasno, że wywiad USA nie miał żadnego wpływu na podjęte przez Bush'a & Co. decyzje, co usiłowała wmówić  jego administracja  swoim nierozgarniętym obywatelom czy nawróconym przez "demokrację" Europejczykom, ponieważ podjęte zostały już... "wcześniej"!

Ten "policzek", a raczej kopa w dupsko, nie otrzymał jeno Bush ale całe to załgane towarzystwo, na czele z "dziennikarzami", które kłamstwa amerykańskiej administracji z całych sił w swej głupocie, idiotyźmie i zachłanności za należącymi do Irakijczyków "petrodolarami ", na łamach "gazetów" wspierali. Wśród tego tałatajstwa byli, a jakże, liczni inni "demokraci" i "politycy" jak n.p. nieoceniony Rumsfeld  który posłużył się cytatem Churchill'a w formie przyzwalającego "alibi" i z obleśnym uśmiechem na gębie wymamrotał w udzielonym interview dla ABC  30. marca 2003, pewny siebie na 100%: "My wiemy, gdzie ona jest (BMR). Znajduje się trochę na wschód, zachód, południe i północ od Bagdadu". I ludziska na te i inne prymitywy się nabrali - niepojęte !

Operowanie pojęciami w rodzaju ; "dyktator, "reżym" "oprawcy" przez "niezależne" media czy ukształtowanego po 1945 "nowego człowieka", w sensie zdyskredytowania innego systemu politycznego niż nieustannie gloryfikowanej i permanentnie wojującej usowskiej "demokracji", obracającej kolejne kraje w perzynę,- jest żałosne, a która swoim postępowaniem już dawno udowodniła, że to co na ogół wiąże się ze stalinizmem czy hitleryzmem,- w swej grozie i bandytyzmie pozostawiła daleko za sobą.

Każdy który oczekuje w mediach wyważonej i obiektywnej informacji jest czystej wody fantastą ! Ten medialny pluralizm jest totalną farsą, a tym samym jest nią również wciskana z każdej i z coraz liczniejszych propagandowych tub...."demokracja"! System w którym żyjemy jest do szczętu skorumpowany i stał się w tej formie przeżytkiem. O ideologicznej równowadze nie może być już mowy, ogół, czyli naród,  został wyprowadzony na manowce i ulega degeneracji. Socjolodzy mówią dzisiaj o "Demokracji Mediów" a powinni mówić o "Mediokracji". W rzeczy samej, przy pomocy  mediów w t.zw. "otwartym społeczeństwie" jest wszystko możliwe, bez nich, względnie przeciw nim, nie można dzisiaj nic zdziałać. Gdyby władza i postępowanie mediów prowadziły do większej demokracji, względnie występowały w jej obronie, dałoby się jeszcze żyć. Tego jednak nie robią. Twórcy programów publicystycznych i dzienników jak i dziennikarze gazet nie są niezależni, a szczególnie nie są nimi w demokracji. Muszą chodzić na smyczy koncernów medialnych za którymi stoi dużo pieniędzy, pracują na zasadzie "kto dużo płaci den decyduje". To co piszą i przekazują (TV) nie jest wyrazem ich niezależnego myślenia tylko wypocinami zniewolonego(forsą) umysłu,  pospolitego tchórzostwa, braku charakteru i moralnego upadku.  Co w tej materii mówią fakty ?   W USA w 1981 r. 20 przedsiębiorstw kontrolowało 11.000 Magazynów, siedem lat później tylko trzy przedsiębiorstwa. 15 przedsiębiorstw kontrolują cały rynek medialny w tym  rynek gazet, Magazynów, TV, wydawnictw książek i filmów. Szef Telecommunications Inc. (TCI) John Malone twierdzi, że w przyszłości tylko dwa-trzy przedsiębiorstwa będą dostarczać przy pomocy super- informacyjnych –autostrad, wyselekcjonowane wiadomości w formie usług telekomunikacyjnych. Rupert Murdoch  osobiście stwierdził : „Monopol jest straszną rzeczą – do znienawidzenia".W tym medialnym krajobrazie nie potrzeba cenzury, do której musiał uciekać się judeo-komunizm, dzisiaj  spadkobiercy tego kierunku drukują  we własnych wydawnictwach, a w redakcjach pracuje pod dyktando, za sutym wynagrodzeniem, armia zdeprawowanych pisarczyków.  To prawo do swobodnej wypowiedzi i obowiązujące prawo do wolnej prasy jest w Europie i  w "wolnej demokracji" kolejną farsą, ta realna władza siedzi za kulisami,  ci na arenie (politycznej) to czystej wody marionetki. Coraz więcej ludzi zaczyna to dostrzegać. I chwała za to bogom.